Aktualności

[WYWIAD] Zbigniew Mandziejewicz: Legia musi chcieć zwyciężać i grać w piłkę

Specjalne14.09.2016 
Legia Warszawa dziś powraca do rozgrywek Ligi Mistrzów, w której po raz ostatni występowała w sezonie 1995/1996. Jednym z podstawowych zawodników ówczesnej Legii był Zbigniew Mandziejewicz, który wystąpił we wszystkich spotkaniach. Dziś wierzy w zespół Besnika Hasiego, przepowiadając co najmniej remis.

Dzisiaj zapisana zostanie nowa karta w historii Legii. Pojawią się kolejni zawodnicy, którzy zagrają w jej barwach w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Jak Pan się z tym czuje?

Bardzo się cieszę! Dla polskiego futbolu to bardzo ważne, niezależnie od tego, jaki byłby to klub. Padło na Legię, pojawią się nowi zawodnicy, ale jako stara gwardia zostaniemy jeszcze trochę „Legią Champions” (śmiech). Co więcej, wierzę, że dziś chłopaki nie przegrają. Życzę im, aby napisali nowy rozdział i zaszli jak najdalej.

Jakie argumenty przemawiają dziś za Legią?

Na razie ich nie dostrzegłem, ale myślę, że dziś wszystko zacznie się na nowo! Ostatnio założyłem się z kolegą o wynik meczu z Bruk-Bet Termalicą Nieciecza. Liczyłem, że legioniści już wtedy się odblokują… Zakład przegrałem, ale wiara w ten zespół wcale się nie zmniejszyła.

Kiepskie wyniki w lidze nie są powodem do niepokoju?

Kurczę, ja jestem sportowcem. Zawsze wychodzę z założenia, że nie ma się nad czym zastanawiać, rozpamiętywać. W każdym meczu trzeba wyjść na boisko z założeniem zwycięstwa. Jeśli ktoś rozmyśla, czy przegra i ile, to nie ma po co w ogóle wystawiać głowy z szatni. Legia musi dziś odkupić swoje winy, pokazać charakter i udowodnić, że nie dostała się do Ligi Mistrzów przez przypadek.

Czym obecna Legia różni się od tej z Pańskich czasów? Oprócz tego, że ma w składzie obcokrajowców?
Trudno to porównywać. Istotnym aspektem są jednak właśnie obcokrajowcy. Nie mówię, aby ich nie ściągać, wręcz przeciwnie, tylko musi iść za tym określona jakość. Jeżeli tej brakuje, mamy sporo chłopaków w Polsce, w mniejszych klubach, którzy daliby wszystko, żeby się pokazać. Legia obecnie musi podejść do Ligi Mistrzów tak jak my – chcieć zwyciężać i grać w piłkę. Niczym się poza tym nie różnimy.

Pierwsza nagroda już dziś. Legia rozpoczyna fazę grupową Ligi Mistrzów!

Co najlepiej zapamiętał Pan z Ligi Mistrzów?

Nie da się tego powiedzieć. To uczucie porównywalne z grą w reprezentacji. Czekało się na ten wieczór całymi tygodniami. Kapitalne.

Co może być, oprócz pieniędzy, największym kapitałem Legii wyniesionym z Ligi Mistrzów?

Kilka bardzo ważnych meczów i europejskie know-how. Wiedzę, jak można wykorzystać fundusze, jak przeprowadzić udane transfery. Dzięki temu Legia mogłaby zdominować rodzimą ligę na długie lata.

Jak oceni Pan samą formułę Ligi Mistrzów, która dziś, nieco inaczej niż w latach 90., umożliwia grę drużynom nawet z czwartych miejsc w najsilniejszych ligach?

Raczej nie powinno się tego nazywać „Ligą Mistrzów” (śmiech). Trochę to odbiega od samej idei. Mamy Ligę Europy, może właśnie zespoły z czołówki najsilniejszych lig mogłyby dzięki zwycięstwu w LE występować w Lidze Mistrzów… Warto by się nad tym zastanowić. Tak rozbudowana formuła powoduje też sporą liczbę meczów, co z jednej strony dla kibiców jest atrakcyjne, ale piłkarze muszą być niemal ze stali. Pojawia się również różnica poziomów, co widzieliśmy we wczorajszych spotkaniach. Wyniki 7:0, 5:0… Mam nadzieję, że Legia nie będzie miała aż takich problemów.

Obejrzy Pan mecz z Borussią Dortmund na stadionie?

Nie, wróciłem do Wrocławia. Byłem w niedzielę w Warszawie, przyjadę do niej w sobotę, więc mecz obejrzę raczej w domu. Podróże by mnie wykończyły (śmiech). Ale bilet otrzymałem, co bardzo doceniam.

Rozmawiał Emil Kopański 

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności