Aktualności
Puchar Niemiec na koniec! Łukasz Piszczek z ósmym trofeum w Borussii
A jeszcze przed końcem tego pięknego etapu w życiu Piszczka, zdołał, co jest świetnym ukoronowaniem jego gry w BVB, zapisać się w kartach historii klubu z Dortmundu. W sezonie, który ma być ostatnim 66-krotnego reprezentanta Polski w Bundeslidze, grał bardzo mało. Ale we wszystkich spotkaniach, w których wystąpił do tej pory, Borussia triumfowała. Wygrała pięciu meczów z rzędu, gdy na boisku był Piszczek. Tym samym Polak ustanowił rekord ligi niemieckiej.
Marka Piszczka
Tych rekordów, dzięki którym zyskał status legendy Borussii, ma dużo więcej. Dla BVB rozegrał 54 mecze w Lidze Mistrzów (w ciągu dziesięciu lat). Jest pod tym względem najlepszym zawodnikiem w historii dortmundczyków, choć goni go Marco Reus, któremu brakuje czterech meczów do wyrównania wyniku polskiego obrońcy. Tylko dwóch Polaków doświadczyło w historii większej liczby meczów na boiskach Champions League. W LM w koszulce BVB debiutował przeciwko Arsenalowi Londyn. Na pierwszego gola w tych prestiżowych rozgrywkach czekał aż do swojego końca w Champions League – meczu z Zenitem St. Petersburg. Dla niego przygoda z Ligą Mistrzów zakończyła się w ćwierćfinale obecnej edycji CL i przegranego dwumeczu z Manchesterem City. Dodajmy, że poza jedną bramką w najważniejszym klubowym pucharze w Europie zaliczył także sześć asyst.
W klubowych kronikach zespołu z Zagłębia Ruhry Piszczek zapisał się na stałe również z innego powodu. Po tym sezonie nie zmieni się to, że odejdzie z Dortmundu, będąc szóstym w klasyfikacji zawodnikiem z największą liczbą meczów, licząc wszystkie rozgrywki. Ponadto to jeden z najstarszych strzelców goli w historii klubu. Zdobywając bramkę z Zenitem miał dokładnie 35 lat, 6 miesięcy i 5 dni (6. wynik).
Trafienie z grudnia 2020 roku należy traktować nie inaczej jak symbol. „Piszczu” dołożył brakującą cegiełkę do pasma sukcesów w BVB, strzelając premierowego gola akurat w momencie, kiedy było jasne, że żegna się z Champions League. W „Kanale Sportowym” zapowiedział pożegnanie z Borussią i powrót w rodzinne strony. – Nie zamierzam raczej po tym sezonie grać w piłkę w Bundeslidze i na profesjonalnym poziomie. Mam zamiar pograć w Goczałkowicach w trzeciej lidze, na czwartym poziomie rozgrywkowym w Polsce. Taki sobie plan ułożyłem i na tę chwilę tego się trzymam – powiedział.
Zadaniowiec
Zawsze lubił planować i postępować w zgodzie z sobą. Kiedy czuł, że nie jest już w stanie grać na wysokich obrotach w klubie oraz reprezentacji Polski, postanowił, że zamknie rozdział kadry, by całe serce i zdrowie oddać Borussii. – W życiu czasami trzeba podejmować ciężkie, ale racjonalne decyzje. Po długich przemyśleniach ja taką podjąłem. Moja przygoda z reprezentacją dobiegła końca. 11 lat zawsze z dumą reprezentowałem Polskę w seniorskiej reprezentacji. Był to wyjątkowy czas. Będę go zawsze bardzo miło wspominał – napisał na Instagramie.
To była w pełni przemyślana decyzja, o której poinformował prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej Zbigniewa Bońka oraz ówczesnego selekcjonera reprezentacji Polski Jerzego Brzęczka. Licznik gier w kadrze zatrzymał się u niego na 66 i trzech golach. Po raz ostatni w roli reprezentanta Polski obejrzeliśmy Piszczka w spotkaniu kończącym eliminacje do EURO 2020 ze Słowenią. Debiut w reprezentacyjnym trykocie zaliczył 3 lutego 2007 roku.
– Niektórzy mogą mówić, że miałem nudną karierę, bo grałem tylko w kilku klubach, ale dla mnie to była bardzo fajna kariera. Wiadomo, że jak się jest napastnikiem, to jest się na piedestale. Jak gra się w defensywie, to już tak spektakularnie nie jest. Ale ja się dobrze odnajduje w swoich obecnych zadaniach, zarówno na boisku, jak i poza nim – tłumaczył Piszczek w rozmowie z Łączy Nas Piłka. Jest sporo prawdy w tych słowach. 35-letni, były już reprezentant Polski, nie był zawodnikiem od rzeczy spektakularnych. Jednak sposób, w jaki pracował na miano legendy BVB, jest spektakularny. Tutaj spędził jedenaście lat. Cieszył się z największych triumfów w piłce. Zdobył dwa mistrzostwa Niemiec, trzy Puchary Niemiec, trzy Superpuchary. W kolekcji brakuje mu jedynie wygranej w Lidze Mistrzów. Ale i tak ma prawo czuć się spełnionym w koszulce Borussii.
Od zawsze świadomy
Pierwszy laur z Borussią wywalczył w sezonie 2010/11. Ostatni 13 maja 2021 roku. Finał z Lipskiem to spięcie klamrą całego pobytu w Zagłębiu Ruhry. Pobytu udanego, nawet jeśli „nie tak spektakularnego”.
Was ein Sprint. #isso https://t.co/3gesWnpviA pic.twitter.com/1HW7AtB6MM
— Borussia Dortmund (@BVB) May 13, 2021
W dokumencie Canal+ Pawła Grabowskiego były trener BVB Lucien Favre stwierdził: „Zwróć uwagę, że Piszczu był kochany przez każdego trenera. Nieważne, czy był to Klopp, Tuchel albo Bosz”. W szatni Borussii polski obrońca dostał ksywkę „Maszyna”. To pokazuje za co był ceniony w Dortmundzie. Solidność, rzetelność, profesjonalizm i świetne przygotowanie fizyczne. W młodzieżowych reprezentacjach Polski ochrzczono go „Herkulesem”. – Miałem wtedy 16 albo 17 lat. Byłem chudy jak patyk i dostałem od naszego kierownika taką ksywkę. Ale akceptowałem to i mówiłem sobie „Ja wam kiedyś pokażę!” – opowiadał Łączy Nas Piłka Piszczek, który miał swój sposób na to jak przez wiele lat utrzymać się na wysokim poziomie.
– Nie chcę robić z siebie profesora. Uczyłem się i uczę się cały czas. Mając okazję grać dla trenerów, którzy mieli swoje własne, różne wizje futbolu ukształtowało mnie jako piłkarza. Mogę wrócić do różnych typów zawodników: ja staram się cały czas uczyć, wyciągać wnioski. Trenerzy są moimi nauczycielami. Jeśli chcę być coraz lepszym, jak najszybciej przyswajać wiedzę, taktykę, odnajdywać się w ich wizji i planach, to muszę się mocniej o to starać – opowiadał nam.
W czwartek na boisku starał się, by przygoda z Borussia zakończyła się pozytywnym akcentem. Pomogli mu w tym koledzy, którzy wysoko pokonali RB. Piszczek na boisku spędził 90 minut i mógł cieszyć się z ósmego pucharu wywalczonego z dortmundczykami. Szósty raz wystąpił w finale PN, trzeci raz go wygrał.
Videobeweis: Abpfiff. Pokalsieger. pic.twitter.com/Rgsc39oosX
— Borussia Dortmund (@BVB) May 13, 2021
Piotr Wiśniewski