Aktualności
[WYWIAD] Tomasz Jarzębowski zakończył karierę. „Dożyłem dobrego wieku piłkarskiego”
CV ma bardzo bogate. Był mistrzem Polski z Legią Warszawa, poznał największe gwiazdy stołecznej drużyny, kolegował się z Jackiem Magierą, który już wtedy dokładnie notował każdy trening, rozegrał wiele meczów w ekstraklasie. W końcu wystąpił też w meczu reprezentacji Polski. – Usłyszeć Mazurka Dąbrowskiego to piękna chwila – mówi w specjalnej rozmowie z Łączy Nas Piłka Tomasz Jarzębowski. "Jarza" w wieku 38 lat postanowił zakończyć karierę.
Decyzja o zakończeniu kariery była spontanicznym ruchem?
Nie. Z takim zamiarem nosiłem się już od kilku miesięcy. Gdy w lipcu podpisywałem kontrakt z Wigrami, powiedziałem prezesowi, że w grudniu podejmę ostateczną decyzję na temat swojej przyszłości. No i powiedziałem: „pas”. Koniec rundy równoznaczny był z końcem mojej kariery. Przy okazji miałem problemy z kolanami, więc nie warto było odkładać decyzji w nieskończoność. Nie wiedziałem, czy będę w stanie przepracować cały okres przygotowawczy. Wiek dawał się we znaki. Nie chciałem grać na siłę. Dożyłem dobrego wieku piłkarskiego.
Wywodzi się Pan z pokolenia piłkarzy długowiecznych. W ekstraklasie wciąż gra Łukasz Surma z rocznika 77. Niedawno karierę zakończył Wojciech Grzyb, czynnym piłkarzem jest Marcin Malinowski, dobrze radzi sobie Arek Głowacki.
Żaden z nich nie miał takich problemów ze zdrowiem, jak ja. A jednak bez tego dalsza gra nie ma sensu.
Ze sceny zszedł Pan niepokonany. Stało się to po „zwycięskim” remisie Wigier Suwałki z GKS-em Jastrzębie, który zapewnił wam awans do półfinału Pucharu Polski.
Zdążyłem jeszcze zapisać się w historii klubu. Półfinał to wielki sukces Wigier. Będę trzymał kciuki za chłopaków, żeby znaleźli się w finale. Mają na to szansę. Mam nadzieję, że spotkamy się potem na Stadionie Narodowym.
Gdy tak wygodnie rozsiądzie się Pan w fotelu i powspomina karierę, poczuje się Pan piłkarzem spełnionym?
Myślę, że tak. Szkoda tylko dwóch lat wyjętych z kariery z powodu kontuzji. Problemy z kolanami to była moja prawdziwa udręka. Gdyby nie to, jestem pewien, że osiągnąłby jeszcze więcej w piłce. Może dziś nie kończyłbym kariery. Jestem jednak zadowolony, że mimo to tak długo utrzymałem się wysokim poziomie. Mogę o sobie powiedzieć piłkarz spełniony.
Wszystko, co najlepsze przeżył Pan z Legią Warszawa.
Z Legią zdobyłem najważniejsze trofeum, czyli mistrzostwo Polski. Bardzo dobry okres miałem także w GKS-ie Bełchatów. Zrobiliśmy historyczny wynik dla tego klubu – zostaliśmy wicemistrzem. Do ostatniej kolejki biliśmy się w Zagłębiem Lubin o pierwsze miejsce.
Tego wpisu w CV też Panu nikt nie zabierze, chodzi mi o grę w reprezentacji Polski.
To był co prawda epizod, ale przeżyłem piękną chwilę związaną z odsłuchaniem Mazurka Dąbrowskiego na stadionie. Nie wszyscy mają takie szczęście. Cieszę się, że ktoś mnie kiedyś zauważył i dał szansę w reprezentacji. Zagrałem w towarzyskim meczu z Belgią w Brukseli (3:1 dla Polski – 30 kwietnia 2003 roku – przyp. red), kiedy wszedłem na końcowe pięć minut. No i doświadczyłem „amerykańskiego snu” (śmiech), pojechałem z Polską na tournée do Chicago, gdzie zmierzyliśmy się z USA. W kadrze byli wtedy wyłącznie zawodnicy z ligi, ale to zawsze coś.
Gdyby nie kontuzje pańska kariera przebiegałby bez większych zgrzytów?
Nie było większych zakrętów w mojej karierze. Może te ostatnie lata, które spędziłem w I lidze, zamieniłbym na grę ekstraklasie. Cóż, nie ma co marudzić. Teraz trzeba rozpocząć nowy etap w życiu. Zobaczymy jak tu los pokieruje.
A nie ma pan niedosytu, że nie udało się awansować z Arką do ekstraklasy? Byliście o krok.
Na finiszu sezonu 2013/14 powinęła nam się noga. Wydawało się, że awans jest na wyciągnięcie ręki. Życie napisało jednak swój scenariusz. Po sezonie odszedłem z Arki i kolejne dwa i pół roku spędziłem w Wigrach. W Suwałkach poznałem wielu wspaniałych ludzi. Spodobało mi się w tym klubie. To był dobry krok.
W Arce doświadczył Pan niemiłej sytuacji z kibicami.
Pamiętam. Po jednym z meczów zdenerwowani kibice weszli do szatni. Mieli do nas pretensje o różne rzeczy. Mnie się oberwało najmocniej, bo byłem akurat kapitanem. Było, minęło. Z Arki mam więcej pozytywnych niż negatywnych wspomnień.
Jest jakiś trener, którego najmilej będzie Pan wspominał?
Pracowałem z wieloma szkoleniowcami. Od każdego z nich coś wyciągnąłem. Dostałem mnóstwo wskazówek, które pomogły mi w karierze. Nie ze wszystkimi zawsze miałem po drodze, ale nie czas, aby o tym rozmawiać. Staram się pamiętać tylko to, co dobre. Złe rzeczy od razu wymazuję z pamięci.
W mistrzowskim sezonie w Legii (2001/02) był Pan w drużynie z Arturem Borucem, Wojciechem Kowalewskim, Jackiem Magierą, Cezarym Kucharskim, Wojciechem Kowalczykiem... Prawdziwa plejada gwiazd.
Kilka lat razem pograliśmy. Z Magierą znów się spotkałem, gdy wracałem do Legii. Już wtedy pracował w sztabie szkoleniowym.
Tyle mocnych charakterów, w szatni musiało się dziać, prawda?
W każdej szatni piłkarskiej zawsze coś się dzieje, są żarty, docinki. Moim zdaniem to wszystko powinno zostać wewnątrz, a czasami tak nie jest.
Artur Boruc od zawsze był piłkarzem z charakterem?
Artur taki jest. Nic, ani nikt go nie zmieni.
A Jacek Magiera będąc piłkarzem, przejawiał smykałkę do trenerki?
Od początku było widać, że kiedyś zostanie trenerem. Każdy trening zapisywał w notesie. Był pod tym względem bardzo sumienny i skrupulatny. Do dziś trzyma w domu kroniki ze swoimi notatkami. Mógłbym pójść do niego i zapytać o dokładną datę i godzinę każdego treningu, który odbyliśmy razem. Nie wiem jak miał na to wszystko czas...
Pewnie tak samo, jak legioniści cieszył się Pan z awansu do Ligi Europy?
Jasne. Dokonali wielkiej rzeczy. Wykorzystali szansę wyjścia z bardzo silnej grupy Ligi Mistrzów.
Patrząc na sukces Legii z perspektywy ich początków w tych rozgrywkach, zrobili wynik spektakularny!
Jacek Magiera mądrze poustawiał Legię. Świetnie układa mu się współpraca z Aleksandarem Vukoviciem. Ich mądrość przekłada się na grę Legii. Zespół spisuje się coraz lepiej. Myślę, że w ekstraklasie nie będzie na nich mocnych. Wiosną mogą być poza zasięgiem wszystkim.
Co dalej z Panem?
Chcę zostać przy piłce. W jakiej roli? Niedługo się okaże. Mam kilka pomysłów.
Rozmawiał Piotr Wiśniewski