Aktualności
[WYWIAD] Szymon Marciniak: Walczę o najważniejsze mecze do sędziowania
– Jestem w najlepszym momencie mojej kariery. Wszystko wskazuje na to, że sędziowanie się dla mnie zaczyna. Nadal mam w sobie duży głód. Koledzy, których spotykam na międzynarodowych kursach mówią, że 40-41 lat to najlepszy wiek do sędziowania. Ja mam na karku 38 wiosen, a już byłem na dwóch dużych imprezach. Co roku walczę o najważniejsze mecze w Europie – mówi w szczerej rozmowie z „Sędzią” Szymon Marciniak. Opowiada o planach na święta, a także przyszłorocznych mistrzostwach Europy.
Przed wyjazdem na mistrzostwa świata 2018 często udzielałeś wywiadów, chętnie występowałeś w mediach. Od kilkunastu miesięcy jesteś mniej aktywny. Dlaczego?
To była dobra lekcja od życia. Nauczyła mnie, że niektórzy tylko udają kolegów, chcą być blisko ciebie, dowiadywać się jak najwięcej. A ty naiwnie dużo im mówisz, czasem za dużo. Ilekroć coś takim osobom powiedziałem, zawsze obracało się to przeciwko mnie. Odczułem to na mundialu w Rosji. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Przecedziłem przez sito różne media i tych „kolegów”. Niektórych unikam, a na niektórych już nawet nie patrzę. Wiem, że części z nich będzie zależeć na jakichś informacjach, jednak już ich ode mnie nie usłyszą. Poza tym nauczyłem się lepiej zarządzać swoim skupieniem, koncentracją, dbać o – na-zwijmy to – „świeżość mentalną”. Udzielanie zbyt dużej liczby wywiadów tego nie ułatwia. Wręcz przeciwnie, przeszkadza.
Jesteś w czołówce sędziów w Europie i na świecie. Wielu by powiedziało, że Marciniak doszedł już do szklanego sufitu. Jednak sędziowanie to nieustanny samorozwój. Co zmieniło się u Ciebie przez te kilkanaście miesięcy?
Zwiększyła się u mnie świadomość tego, co zawsze może się wydarzyć. Jeszcze lepiej poznałem swoje ciało i organizm. To był dla mnie trudny rok. Zmagałem się z kontuzją pleców, dlatego musiałem zrezygnować z poprowadzenia ważnych meczów fazy pucharowej europejskich pucharów. Wchodzę w taki etap swojej kariery, że czuję jeszcze większą odpowiedzialność. Czasem trzeba powiedzieć sobie „stop”, żeby nie zepsuć tego, co wypracowało się miesiącami. Jeśli podejmiesz błędną decyzję, nikt nie będzie cię pytał, czy byłeś zdrów w 100%. Będziesz bezwzględnie rozliczany. Muszę myśleć perspektywicznie, a przecież 2020 rok będzie wyjątkowy. Przed nami mistrzostwa Europy w nowej formule i każdy z sędziów chce tam być. Dlatego musiałem podjąć przez ostatnie 12 miesięcy tak wiele trudnych decyzji. Sam u siebie zwalczać tę nadaktywność i teraz mogę z optymizmem, ale i pokorą, myśleć o tym co będzie w 2020 roku. Cieszę się, że runda jesienna 2019/2020 wypadła bardzo dobrze. Podkreślę, że czuję się doświadczonym arbitrem, co w sędziowaniu ma kolosalne znaczenie. W ekstraklasie sędziowałem już ponad 270 meczów, ponad 30 w Lidze Mistrzów, kolejne w rozgrywkach międzypaństwowych. Oczywiście nie uniknąłem błędów. Trudno sędziować tydzień w tydzień mecze na wysokim poziomie i w ogóle się nie pomylić.
Często jesteś delegowany jako VAR, a przecież lubisz być i czujesz się liderem. Jako VAR nie pełnisz roli lidera. Czy odpowiada Ci to?
W przeszłości byłem wychowywany, przez rodziców i poprzez sport, jako piłkarz, żeby umieć grać zespołowo, z całą drużyną – do jednej bramki. Ci, którzy mnie znają, wiedzą że jestem dobrym kumplem i zawsze można na mnie liczyć. VAR pomaga sędziom, ale od niego zależy też, czy „weźmie” trudne decyzje na siebie. W ostatnim czasie mieliśmy ciężkie mecze w Lidze Mistrzów, zarówno w fazie grupowej, jak i pucharowej. Najważniejsze, że wspólnie z kolegami na boisku podejmowaliśmy dobre decyzje. W meczach europejskich pucharów zawsze mamy do czynienia z sytuacjami niejednoznacznymi, trudnymi i po tych kontro-wersjach media skupiły się na mnie. Śmieszyły mnie komentarze dotyczące VAR wygłaszane przez osoby, które się na tym nie znają. Dla mnie najważniejsze były prawidłowe decyzje i zadowolenie moich kolegów, którzy prowadzili te mecze. Bardzo, bardzo wysoko oceniła mnie za to Komisja UEFA. Wiem, że najwięcej dyskusji budzi linia interwencji, czyli ustalenie pewnego spójnego pułapu, kiedy VAR po-winien interweniować, a kiedy nie. Wyznacza-ją je FIFA oraz UEFA, a naszym zadaniem jest umiejętnie z tego korzystać.
VAR jest w piłce nożnej od kilku lat. To projekt, który ewoluuje. Jak zmienił się „od kuchni” w ostatnim czasie?
Głównym aspektem jest to, o czym przed chwilą mówiłem: cały czas trwa praca i dyskusja nad tym pułapem, powyżej którego VAR po-winien interweniować. To się przesuwa, fluktuuje. Trochę inaczej może wyglądać w meczach danej ligi krajowej, a inaczej, na przykład, w Lidze Mistrzów. VAR stworzono do naprawy błędów w czarno-białych sytuacjach. Niektórym się to nie podoba. Zdarzają się momenty, kiedy VAR powoduje dyskusje, chociażby opuszczanie linii bramkowej przez bramkarza przy karnym. Wytyczne są takie, że jeśli zawodnik strzela w prawo, a bramkarz rzuca się w lewo, to jaki ma to wpływ na końcowy wynik „jedenastki”? Ale jeśli ktoś uważa, że VAR powinien podchodzić do tego literalnie, to będzie mieć swoje argumenty. Są też rozmowy na temat anulowania bramek strzelonych po 1-2 centymetrowym spalonym. Przecież niemożliwa jest ocena dokładnego momentu podania, bo liczy się pierwszy kontakt z piłką, ale trudno – nawet w powtórkach i na stopklatce – ocenić czy to jest właśnie ten moment.
Mecze ligowe, mecze zagraniczne, szkolenia, sympozja, obozy przygotowawcze – Twoje życie nie różni się niczym, od życia zawodowego piłkarza. Czy płynnie udało Ci się wejść na ten wyższy poziom zarządzania swoim czasem?
Jest tego bardzo dużo. Faktycznie, to tak jak u piłkarza występującego w bardzo dobrym zespole europejskim. Jednak trzeba być gotowym mentalnie i fizycznie do takiego trybu życia. Dla każdego z nas ważna jest rodzina, a moja żyje sędziowaniem. Wakacje czy święta są temu podporządkowane. Nawet w czasie świątecznych obiadów wstaję od stołu, mówię, że idę pobiegać i że niedługo wrócę. Kiedyś to ich szokowało, mówili: „Szymon, ty chyba wariat jesteś”. Dziś nie robi to żadnego wrażenia. Rodzina rozumie liczne wyjazdy. Wie, że robię to też dla nich. Żeby żyło nam się dobrze i żebym ja się spełniał. Czuję, że piszę dużą, fajną historię. Jestem w najlepszym momencie mojej kariery. Wszystko wskazuje na to, że sędziowanie się dla mnie zaczyna. Nadal mam w sobie duży głód. Koledzy, których spotykam na międzynarodowych kursach mówią, że 40-41 lat to najlepszy wiek do sędziowania. Ja mam na karku 38 wiosen, a już byłem na dwóch dużych imprezach. Co roku walczę o najważniejsze mecze w Europie.
Teraz czas na chwilę odpoczynku. Przed nami Święta Bożego Narodzenia. Jak je spędzisz?
Mocno rodzinnie. Zawsze znajdziemy czas, żeby go spędzić z moją rodziną i rodziną żony. Przy każdym stole zasiada ponad 20 osób. Trochę jednak żałuję, że ostatnio nie ma śniegu na święta. Lubię pobiegać w takim klimacie, pójść z rodziną na spacer, porzucać się śnieżkami z dziećmi. Niezwykłością tego czasu jest jego prostota: siadamy przy stole, mamy czas, żeby porozmawiać, powspominać, odciąć się od piłki nożnej.
A jak wygląda u Ciebie podział obowiązków w tym okresie? Wspólnie z żoną gotujesz wigilijne potrawy, czy zajmujesz się... nieprzeszkadzaniem w kuchni?
Mam w domu prawdziwą Magdę Gessler – kuchnia mojej żony jest wyśmienita. Ja nawet nie podejmuję rękawicy. W kuchni nie przeszkadzam. Zajmuję się dowożeniem potrzebnych produktów. Moje ulubione potrawy? Przede wszystkim barszczyk z uszkami i zimne nóżki z kurczaka. Odpowiada mi, że w dzień wigilijny człowiek się oszczędza, żeby nie zjeść aż tyle, bo są kolejne dwa świąteczne dni. Wiadomo, ile kosztuje obżarstwo przez trzy dni. Później trzeba w to włożyć bardzo dużo pracy. A przecież już w styczniu startują przygotowania do ligi. Przyznam, że jestem łasuchem. Uwielbiam ciasta, które robi moja żona. To duże wyzwanie, żeby zjeść ich mało…
Przed nami 2020 rok, czyli czas między innymi mistrzostw Europy. Celowo przytaczam ten turniej i pytam o plany na kolejne 12 miesięcy?
Zapowiadają się emocjonująco. Będzie dużo dobrych meczów. Powolny rozbieg biorę już w pierwszy weekend stycznia, gdzie organizuję Płock CUP, podczas którego będę też sędziował. Z roku na rok grają w nim coraz lepsze drużyny, a sam turniej się rozrasta. Potrwa 2 dni, będzie się toczył w dwóch halach, mamy zgłoszenia od 32 drużyn. Zapewniamy atrakcyjne nagrody, również finansowe.
Ja jednak chciałbym od Ciebie usłyszeć coś o mistrzostwach Europy 2020.
Sędziowie będą stacjonować w Stambule, stamtąd będą latać na mecze. W marcu poznamy nazwiska tych, którzy pojadą na EURO. Ja i mój zespół jesteśmy w gronie kandydatów. Najważniejsze, żeby dopisywało nam zdrowie. Przepustką będą dobre występy w meczach Ligi Mistrzów i Ligi Europa. Wierzę w to, że utrzymam formę z jesieni i mam plan, jak to osiągnąć. Mistrzostwa byłyby świetnym zwieńczeniem sezonu, zwłaszcza, że mijający rok, tak jak wspomniałem, nie był łatwy. Kontuzja, którą miałem, przekreśliła to, na co pracowałem długimi tygodniami. Dlatego chcę dobrze rozłożyć siły.
Rozmawiał Jakub Jankowski