Aktualności
[WYWIAD] Stanisław Oślizło: Górnik był kiedyś jak reprezentacja
70 lat Górnika, szmat czasu. Co panu najbardziej utkwiło w pamięci z okresu gry w zabrzańskim klubie?
Gdybym miał podsumować historię Górnika, to jako człowiek związany z klubem mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że jestem dumny. Owszem, były spadki z ekstraklasy, lecz po nich szybko się podnosiliśmy, ale Górnik kojarzy mi się z cudownymi przeżyciami, pasmami sukcesów w kraju i wspaniałymi występami na arenie międzynarodowej. Nigdy nie zapomnę wygranego turnieju w Kolumbii, triumfu w Pucharze Ameryki, czy choćby remisu z reprezentacją Peru przygotowującą się do mundialu w 1970 roku. Zimą uciekaliśmy od śniegu i pluchy z Polski do ciepłych krajów, gdzie przyjmowano nas niczym królów. Zachowałem sobie nawet wycinki gazet z Ameryki Południowej rozpisujących się o Górniku Zabrze. Teraz polskie drużyny jeżdżą na obozy Turcji, na Cypr. My zdobywaliśmy Amerykę.
Traktowano was tam jak reprezentację Polski?
Niektórzy dziennikarze przychodząc na mecze Górnika w Kolumbii myśleli, że jesteśmy drużyną narodową. W Santa Fa wygraliśmy 3:0, słynne Millionarios Bogota pokonaliśmy 5:1, przegrało z nami Deportivo Cali. Najlepsze kolumbijskie zespoły nie miały z nami szans na jednym tournee, a na takich towarzyskich meczach stadiony pękały w szwach. Trochę tych reprezentantów w latach 60-tych w Górniku występowało, zdominowaliśmy krajowy futbol, tak jak potem w latach 80-tych zespół z Gunią, Dankowskim, Komornickim, Iwanem, Urbanem. Miło spotkać takie osoby na jubileuszu klubu.
Jak się pan czuł, gdy w Pucharze Zdobywców Pucharów z AS Roma o awansie Górnika do finału zadecydował rzut monetą?
W świat poszło, że to była moneta, ale sędzia rzucał żetonem. Wybrałem zielony kolor, bo to podobno nadzieja, nie czerwony i los się do nas uśmiechnął. My na ten awans zasłużyliśmy na boisku, AS Roma miała dużo szczęścia. Gdyby oni przeszli koledzy powiedzieliby, że wybrałem złą stronę żetonu, ale w życiu tak bywa, że los raz coś zabierze, by potem oddać. Przecież Górnik przegrał też w taki sposób z Duklą Praga. W szatni po porażce ślepym losem panowała cisza, bo to bolało wyjątkowo.
W 1970 roku mogliście wygrać w finale PZP z Manchesterem City?
Nie byliśmy gorszym zespołem od Anglików, ale trener Matyas ustawił nas zbyt defensywnie i dokonał zmian dopiero wtedy, gdy straciliśmy drugiego gola. W Wiedniu czułem się dziwnie, brakowało nam wsparcia kibiców i mecz się nie układał po naszej myśli. Inicjatywę przejęliśmy po tym jak Olek poszedł bardziej do przodu, ale zabrakło nam czasu, by doprowadzić choćby do remisu. Do dziś żałuje tej porażki, niestety czasu się nie cofnie.
Często pan opowiada o meczach z AS Roma i Manchesterem City?
Mi nie przeszkadza o tym rozmawiać, choć się śmieje, że już nic nowego nie wymyślę. W ubiegłym roku Górnik znowu pokazał się w Europie, więc dziennikarze częściej prosili mnie o wywiady. Wspomnienia są tak piękne, że warto do nich wracać.
Wierzy pan w to, że kiedyś znów polska drużyna klubowa dojdzie do europejskiego finału?
Życzę tego młodszym kolegom od wielu lat. Może kiedyś będzie nam dane się z tego cieszyć, niczego nie można w piłce wykluczać.
Piłka nożna i liga polska bardzo się zmieniły na przestrzeni 50 lat?
Przede wszystkim w futbolu zmieniły się niektóre przepisy, największy wpływ na grę miał ten o zagraniach do bramkarza, który nie może łapać piłki w ręce po podaniach od partnerów z zespołu. W latach 70-tych mieliśmy niezwykle silną ligę, potem było gorzej, ale nie jestem z grona tych, co ciągle narzekają. Teraz też nie brakuje w Polsce dobrych piłkarzy, a przecież z ekstraklasy na podbój Europy ruszali Robert Lewandowski, Łukasz Piszczek, Kuba Błaszczykowski. Jeśli zawodnik solidnie się prowadzi, ma poukładane w głowie to jego szanse na sukces wzrastają. Nie jest tak źle z naszą piłką nożną jak sobie niektórzy wyobrażają, skoro kadra młodzieżowa potrafiła pokonać w eliminacjach Portugalię. Mamy wielu fajnych chłopaków i uważam, że każdy z nich powinien się mocno zastanowić, czy nie za szybko pragnie wyjechać z ekstraklasy.
Ma pan na myśli Szymona Żurkowskiego?
To bardzo zdolny synek, który przeszedł drogę z Gwarka Zabrze do Górnika, a teraz puka do pierwszej reprezentacji. On ma predyspozycje ku temu, by stać się piłkarzem dużej klasy, jeśli głowa wytrzyma, czego mu serdecznie życzę zajdzie daleko.
Kiedyś piłkarze mieli mniej pokus niż obecnie?
W tych czasach trudno jest coś ukryć, internet zmienił też futbol. Wciąż jednak o powodzeniu zawodnika w dużym stopniu decyduje jego podejście do codziennej pracy, zaangażowanie i to jak sobie układa sprawy osobiste. Piłkarz musi być przygotowany na różne scenariusze.
Nie żal Panu, że sukcesy kadry Polski przeszły koło nosa?
Na pewno smutno mi było z powodu pominięcia w kadrze na igrzyska w 1972 roku. Trener Kazimierz Górski prowadził mnie w reprezentacji Polski juniorów, młodzieżówce, kadrze B, także w pierwszej reprezentacji. Szkoleniowcy podejmują decyzje, piłkarze muszą się podporządkować, a ja i tak przeżyłem wspaniałą przygodę z orłem na piersi. Nic w karierze nie jest piękniejsze niż gra dla barw narodowych. Słuchałem hymnu przed meczami, przy komplecie widowni i byłem dumny. Swoje przeżyłem za młodu i wtedy nawet nie marzyłem, że w sporcie zajdę tak daleko.
Rozmawiał Jaromir Kruk
STANISŁAW OŚLIZŁO
Urodzony 13 listopada 1937 roku w Jodłowniku. Kariera piłkarska: Kolejarz Wodzisław Śląski, Kolejarz Katowice, Górnik Radlin, Górnik Zabrze. W reprezentacji Polski w latach 1961-1971 rozegrał 57 meczów, strzelił jednego gola. Członek Klubu Wybitnego Reprezentanta. Sukcesy: z Górnikiem mistrz Polski 1961, 1963, 1964, 1965, 1966, 1967, 1971, 1972, Puchar Polski 1965, 1968, 1969, 1970, 1971, 1972, finalista Pucharu Zdobywców Pucharów 1970. Kariera trenerska: Górnik Zabrze juniorzy, Sparta Zabrze, Zjednoczeni Zabrze, Górnik 09 Mysłowice, Piast Gliwice, GKS Katowice, Zagłębie Sosnowiec (asystent), Carbo Gliwice, Odra Wodzisław Śląski, Pogoń Zabrze, AKS Chorzów, Górnik Zabrze (asystent), Górnik Zabrze (rok 1995).
fot. 400mm.pl