Aktualności
[WYWIAD] „Skarby miasta” Warszawy, czyli od Legii do B-klasy
Dwóch dziennikarzy sportowych stworzyło wyjątkowy na skalę kraju projekt: zebrało historie oraz profile zawodników ze wszystkich seniorskich drużyn Warszawy w kilkusetstronicowe wydanie „Skarbów miasta”. Dla „Łączy Nas Piłka” Łukasz Cielemęcki i Adam Drygalski opowiadają o pomyśle na książkę, jej realizacji oraz o tym, ile frajdy sprawiło im pisanie tak o Legii, jak i klubach A-, czy B-klasy. Ich dzieło można zamawiać na stronie www.SkarbyMiasta.com.
Skąd wziął się pomysł na stworzenie skarbu kibica wszystkich klubów w Warszawie?
Łukasz Cielemęcki: Adam jest pomysłodawcą i nie wiem, co mu do łba strzeliło.
Adam Drygalski: Pomysł był taki, by wszystkie warszawskie drużyny nie tyle dowartościować, ile pokazać innym, pokazać, jakie to różnorodne środowisko. Myślałem o tym od roku, dwóch lat, ale sam bym się za to nie wziął. Więc rzuciłem Łukaszowi luźną myśl. A wtedy odpaliło.
Łukasz: Mi odpaliło, bo pomysł podoba się pod kątem samodzielności: to nasz projekt, od początku do końca robiony samodzielnie, nikt nad nami nie stał i nie mówił, jak mamy „Skarby Miasta” stworzyć. Przed kilkanaście lat pracy w mediach widzę, że wszystko kieruje się w stronę „sieczki”, czyli tekstów na 200-300 znaków. Sam pisząc je byłem zniesmaczony. A tu sami ustalaliśmy wizję, nie ograniczaliśmy się w żaden sposób tworząc teksty o klubach. Nikt nam niczego nie zabraniał, my odpowiadaliśmy za wygląd, papier, okładkę. W obecnych czasach, zwłaszcza w sporcie, ciężko jest przekuć pomysł na skończone dzieło.
Wasze „Skarby Miasta” są niesamowicie dopracowane. Każdy klub to specjalnie dedykowana historia, artykuł o konkretnej tematyce, a do tego masa zdjęć: każdy piłkarz, trenerzy, czasem kibice…
Adam: To było podstawowe założenie. Struktura ma być bogata, tematy mają być wyżyłowane do dna. A my jaraliśmy się pisząc książkę, poznając historię klubów i ludzi. Po części wiedzieliśmy, z czym będziemy się mierzyć: że będą Legia, Ursus, Hutnik, Polonia… Ale ja świetnie się bawiłem tworząc materiały o Gromie, o Wesołej.
Wcześniej te niższe ligi was interesowały?
Łukasz: Trudno tak o nas powiedzieć, ale sam wiesz, że większość z opisywanych przez nas klubów nie zaistniałoby, gdyby nie zajawka dwóch, trzech osób. W przypadku twojego Interu Warszawa są to prezes Paweł Pytlak i trener Franciszek Wardejn. Tego świadomość mieliśmy już przed rozpoczęciem projektu, ale nie wszystkie osoby patrzące tylko na Ekstraklasę wiedzą, że bez takich osób w Warszawie klubów byłoby o połowę mniej. Każdy sobie myśli: o, są jacyś amatorzy i kopią co niedzielę, co to w ogóle jest…
Adam: …a to jest fajne.
Łukasz: Ja jestem najbardziej zaskoczony, że w tej B-, A-klasie nie ma… grubasów. Ludzie są naprawdę dobrze przygotowani.
Co widać na zdjęciach. W każdym klubie, oprócz zdjęcia drużynowego, są profilowe fotografie wszystkich piłkarzy. Byliście zaskoczeni, jak wiele osób jest w warszawską piłkę nożną zaangażowanych?
Adam: Na początku myślałem, że tych drużyn to jest maksymalnie czternaście i szybko pójdzie.
Łukasz: Najpierw pisze do mnie o kilkunastu, chwilę później, że w sumie to jest ich ponad dwadzieścia, a jeszcze po jakimś czasie, że finalnie klubów jest trzydzieści osiem. Padło: jakoś to ogarniemy. Ale nie spodziewaliśmy się, że niektóre kadry drużyn z B-klasy będą liczyły po trzydzieści osób. Trochę tych twarzy w środku jest.
Adam: Bałem się, że w niższych ligach te sesje będą przypadkowe: każdy przyjdzie w innej koszulce, spodniach… A tu super, pełen profesjonalizm.
Łukasz: Zdarzało nam się opóźniać mecze, sędziowie chcieli wyprowadzać drużyny, a my prosiliśmy o chwilę czasu, by zrobić wszystkie „główki”, jeszcze dopracować zdjęcie grupowe. Nikt nie miał z tym problemu.
Adam: Jedną „główkę” robiliśmy w trakcie meczu Coco Jambo z Mazurem Radzymin. Jeden z zawodników gospodarzy się spóźnił, sparing już się zaczął, ale nie było jak gościa sfotografować, bo… rywale cały czas atakowali na tę konkretną bramkę. Gdy akcja przeniosła się na drugą połowę mieliśmy dwadzieścia sekund, by wszystko ustawić i fotkę zrobić.
Uderzająca jest różnorodność historii umieszczonych w „Skarbach Miasta”, a zakładam, że części nie byliście w stanie zmieścić w tym wydaniu.
Adam: Gdyby człowiek się zaparł, to za rok moglibyśmy wydać drugą część i tych historii spokojnie by starczyło.
Łukasz: Masz kluby jak Gwardia, które uczestniczyły w historii polskiej piłki, ale są drużyny jak Amigos, założone przez kumpli kilka lat wcześniej. Wszędzie poznasz jakąś historię, ale uznaliśmy, że nie interesuje nas podejście historyków i statystyków: kto, kiedy grał na jakim poziomie, jaką pozycję zajmował… To nie dla nas.
Adam: Nie byłoby w tym takiej zabawy przy tworzeniu.
Łukasz: Przyjęliśmy zasadę: wybieramy jedną historię na klub i ją ciągniemy. Musieliśmy ich szukać.
Adam: Czasem było łatwiej, czasem trudniej. W Gwardii przecież jest rewelacyjna historia o tym, jak obok Agencji Wywiadu włamywali się na własny stadion, by wynieść należące do nich trofea, sprzęt. Bali się, że to wszystko zaginie, a ponoć gdzieś tam jeszcze jest Puchar Polski z 1953 roku. Na Marymoncie zamknięty pod kluczem komornika jest ogromny dyplom za wicemistrzostwo kraju, który zajmuje niemal większość ściany. Ale to piękne rzeczy, historia futbolu.
Dzwoniąc po klubach prezesi, trenerzy i piłkarze najpierw wam się dziwili?
Łukasz: Była nieufność. Po co taki projekt?
Adam: I podstawowe pytanie: ile to będzie kosztowało?
Łukasz: Robiłem materiał o Rembertowie, gdzie prezesem był pan obecnie dobijający do osiemdziesiątki. Umówiłem się na wywiad gdzieś na działce pod Warszawą, przyjeżdżam, a jego żona naskakuje na mnie, czego chcę od męża, że on żadnych kwitów nie będzie podpisywał… Okazało się, że starszy pan był łatwowierny, kiedyś po telefonie oszusta stracił kilkaset złotych. A nas nikt nie pytał, ile to będzie kosztowało!
Adam: Zwykle odpowiadałem na wątpliwości wprost – mam świra na punkcie piłki, Warszawy i skoro są wszystkie inne kluby w mieście, to zmieścimy również wasz.
Łukasz: Zauważyłem, że to mimo wszystko wąskie środowisko i informacja o naszym projekcie szybko rozpłynęła się po mieście. Po dwóch, trzech tygodniach pracy każdy mniej więcej kojarzył o co chodzi. Nie trzeba było tłumaczyć, że to fajna rzecz.
Co jest prawdziwego w niższych ligach?
Adam: Pasja. Emocje. Kłótnie. Wszystko to jest również w wyższych ligach.
Łukasz: A dla mnie, gdy ktoś zarabia za grę kilkadziesiąt, kilkaset tysięcy to ta pasja zanika, schodzi na dalsze tło. A tu nikt nie dostaje pieniędzy, sami się dokładają.
A jednak w „Skarbach” macie zawodników z ósmej ligi kilka stron obok np. Michała Pazdana z Legii Warszawa. Dwa światy.
Adam: Także dlatego wcześniej nie było takiego projektu, nigdy i nigdzie.
Łukasz: Mamy pomysły, by może poznać inne miasta. Natomiast reedycja na następny rok wydaje się mało sensowna: rynek się nasycił, pewne historie zostały opowiedziane, ludzie znaleźli się na zdjęciach.
Adam: Według mnie podaliśmy Warszawie rękę, pokazaliśmy, że można coś robić na gruncie lokalnym. Zrobiliśmy to sami z siebie.
Łukasz: Od początku jedyna rozmowa o pieniądzach dotyczyła kalkulacji ile wydamy, a nie ile zarobimy. Mieliśmy inne priorytety: zrobić coś fajnego, na dobrym papierze, z ładną okładką.
Adam: Historii szukaliśmy na mieście, a nie w Internecie. Moglibyśmy oczywiście spisać z sieci, pewnie byłoby łatwiej i szybciej, ale postawiliśmy na własny research.
Łukasz: Mi oczy się otworzyły, gdy „Skarby Miasta” do nas przyjechały. Wcześniej na dobrą sprawę nie wiedziałem, jak będzie to wyglądało, czego się do końca spodziewać. Otwieram jedną z 85 paczek… efekt wow: to gruba książka, a nie gazetka. Każdy egzemplarz waży niemal kilogram. Ależ miałem zajawkę.
Głównie sprzedajecie książki rozwożąc je po meczach niższych lig, prawda?
Adam: Nie tylko. Są również dostępne na Hutniku, w ich sklepie.
Łukasz: Musisz mi przyznać rację Adam – jesteśmy „Januszami marketingu”. Pisząc książkę w ogóle nie myśleliśmy o tym, jak ją sprzedamy.
Adam: Gdybyśmy to robili, to dziś ślęczelibyśmy nad słupkami patrząc, jak schodzi, dlaczego tak, siak…
Łukasz: Cena książki w porównaniu do treści i jakości jest niska: złotówka za każdy z 38 klubów. Tym samym zamknęliśmy sobie drogę do stacjonarnych księgarni, ponieważ ich prowizje są zabójcze. Nam by się to nie opłaciło. Dlatego z autorów staliśmy się tragarzami.
Adam: Jest to fajne, bo jeżdżąc na mecze poznajemy kibiców. Nie wiedziałem, że Farmacja Tarchomin ma swoich fanów, a teraz mam ich koszulkę. Sklep kibica urządzają na swojej ławce rezerwowych i, co ciekawe, metr obok jest ich „palarnia” (śmiech).
Łukasz: Warto też podkreślić, że można dostać książkę w Internecie na stronie skarbymiasta.com. Wysyłaliśmy już paczki do Poznania, Wrocławia…
Oprócz tych niższych lig są historie również klubów znanych, jak Legii.
Łukasz: To był chyba najtrudniejszy klub do zrobienia. Nie dosyć, że zapytać o zgodę o wykorzystanie klubowego herbu, to jeszcze sam wybór tematu nie był łatwy. Jak napisać o największym klubie w mieście, o którym mówi się ciągle i najwięcej? Ale myślę, że się udało – zrobiłem wywiad z legendarnym obrońcą, Antonim Trzaskowskim. A dodatkowo kontakt z Legią był wzorowy: szybko przysłali zdjęcia, nie było problemu z logiem.
Adam: Opisując Polonię chciałem oszczędzić martyrologii, powielania tematu „mistrza na gruzach”, ale wolałem skupić się na najnowszym, czwartoligowym wątku historii tego klubu.
Łukasz: To nie jest wydawnictwo historyczne, ani statystyczne. Wypełniając rubryki o zawodnikach każdego pytaliśmy o imię i nazwisko, wzrost, wagę, pozycję na boisku i datę urodzenia. Raz usłyszałem: „Jan Tomaszewski, bramkarz. Ale taki słaby”. Innym razem: „Michał Kucharczyk, skrzydłowy”. Uśmiałem się, ale akurat chłopak nie żartował. Jednak takie spisywanie danych się sprawdziło.
Adam: Teraz patrząc na mecze w Warszawie czekam np. na starcie Świtu z Gwardią. Ma być wielkie widowisko, fajna atmosfera, A-klasa w najlepszym wydaniu. Z całym szacunkiem: od teraz wolę taki mecz, niż pierwszą ligę, bo teraz się z nimi utożsamiam.
Łukasz: Patrzę na „Skarby Miasta”, gdzie jest kilkuset zawodników. Z nich zdecydowana większość nigdy nie zagrała i nie zagra w poważnej piłce. A to dla mnie niesamowite, bo na zdjęciach każdy wychodzi poważnie, jak prawdziwy piłkarz.
Adam: To teraz wyobraź sobie, że Warszawa jest tak mocnym ośrodkiem jak Londyn, gdzie masz wiele świetnych drużyn, a nie tylko jeden klub na najwyższym poziomie. Tymczasem między Legią a jej rezerwami, Polonią i Ursusem są trzy ligi różnicy. Warszawę uwielbiam, ale ona o piłkę nożną nie dba. Boli mnie to i martwi.
Łukasz: Wystarczy spojrzeć na naszą mapkę: jest osiem boisk, gdzie musi grać wiele drużyn.
Adam: Sama Legia nie rekompensuje całej reszty, dlatego musieliśmy zadziałać ze „Skarbami Miasta”. Jako aktywiści.
Wydanie książki „Skarby Miasta” można zamówić na stronie www.skarbymiasta.com
Rozmawiał Michał Zachodny