Aktualności

[WYWIAD] Roger Guerreiro: Żałuję, że mój czas w kadrze dobiegł końca

Specjalne09.11.2016 
W reprezentacji Polski rozegrał 25 spotkań, w których zdobył cztery bramki. Był autorem jedynego trafienia biało-czerwonych podczas EURO 2008. Dziś Roger Guerreiro szuka nowego klubu, a w międzyczasie odwiedził zgrupowanie reprezentacji Polski. W specjalnej rozmowie z Łączy Nas Piłka były reprezentant Polski mówi, co sądzi o Robercie Lewandowskim, czym ujął go Maciej Rybus i co okazało się przełomowym momentem w jego karierze. Zapraszamy!

Od długiego czasu masz polski paszport, ale pozostałeś typowym Brazylijczykiem. Nigdy nie widziałem Cię smutnego.

To kwestia mojego charakteru, nie przynależności państwowej. Nieistotne, czy ktoś jest Polakiem, Brazylijczykiem czy Włochem. Myślę, że gdybym urodził się w Polsce, pozostałbym tym samym gościem. Nieważne, gdzie jesteś, ważne, kim jesteś.

Na pewno miałeś jednak w życiu trudniejsze chwile. Jak sobie z nimi radziłeś?

Miałem takich mnóstwo. Najważniejsza jednak jest wiara w Boga, nie tylko w ludzi. Z nim możesz poradzić sobie z każdą trudnością. Ludzie nie wiedzą niemalże nic o moim życiu. Jedyne informacje jakie mają, to te, które docierają z wiadomości. Mój uśmiech bierze się z wiary, że ktoś nade mną czuwa, jest przy mnie.

W Brazylii w piłkę grają miliony. Co pozwala wybić się spośród tak licznej masy?

Na pewno nie decyduje o wszystkim wyłącznie talent. Na ulicach nie tylko w Brazylii, ale na całym świecie gra mnóstwo chłopaków o ogromnych możliwościach, którzy jednak nigdy nie stają się profesjonalnymi piłkarzami. Wielu zapyta, dlaczego. W moim mieście ludzie pytali – jak to jest, że Roger gra w piłkę na wysokim poziomie, a przecież było dużo więcej bardziej utalentowanych kandydatów? Dam Ci przykład – gdy miałem szesnaście czy siedemnaście lat, niemal cały czas grałem w piłkę z kolegami, którzy prezentowali się dużo lepiej ode mnie. Różnica polegała na tym, że w nocy spałem, a oni się bawili. Bardzo proste, ale decydujące o przyszłości. Musisz szanować siebie i ludzi, którzy poświęcają czas dla Twojego rozwoju. To może nawet ważniejsze niż sam talent.

Potrafiłbyś wskazać moment przełomowy w swojej karierze, który pomógł Ci w osiągnięciu sukcesu?

Piłkarzem chciałem być od zawsze, ale życie składa się z wyborów i nie zawsze we wszystkim pomaga. Dla mnie istotną chwilą było, gdy mój tata stracił pracę i mama musiała utrzymywać rodzinę. Poczułem wówczas ,że moim obowiązkiem jest, aby zadbać o rodziców, siostrę i brata. Wtedy zdecydowałem, że najlepszą drogą będzie ta piłkarska.

Po raz ostatni w Polsce byłeś sześć lat temu. Jak dużo się zmieniło Twoim okiem?

Wszystko! Nie byłem tutaj bardzo długo, nie miałem teraz też zbyt wiele czasu, by się dokładnie temu przyjrzeć, ale sam widok ogólny powala. Mnóstwo nowych budynków, inwestycji. Polska pięknieje.

Jest coś, za czym szczególnie tęsknisz, jeśli chodzi o Polskę?

Pewnie, że tak. Za żurkiem, ale na szczęście udało mi się już zaspokoić tę tęsknotę.

Ostatnio rozwiązałeś kontrakt ze swoim klubem. Jakie są Twoje dalsze plany?

Przede wszystkim znaleźć nowe miejsce do gry. Chciałbym jeszcze kilka lat pograć, najlepiej w Polsce. Zawsze chciałem tu wrócić, a teraz jest na to dobry moment, bo jestem wolnym zawodnikiem.

Jesteś jeszcze rozpoznawany na polskich ulicach?

Wiedziałem, że kibice mnie pamiętają, bo często z nimi rozmawiam, czy to na forach internetowych, czy za pośrednictwem serwisów społecznościowych. Nie spodziewałem się jednak, że wzbudzę aż takie zainteresowanie. Na każdym kroku spotykam się z olbrzymią życzliwością, uśmiechem i sympatią. Bardzo pozytywnie mnie to zaskoczyło.

Gdy zaczynałeś karierę, chyba nie spodziewałeś się, że kiedyś założysz koszulkę reprezentacji Polski. Część kibiców tego nie akceptowała.

Nie wyobrażałem sobie nawet, że będę grał w polskiej lidze, a co dopiero kadrze narodowej! Dyskusja na temat mojej obecności w reprezentacji była naprawdę szeroka. Wiadomo, że nie da się wszystkich zadowolić, ale jak już wspomniałem – to Bóg układa nasze ścieżki i widocznie tak miało być. Wiem, że wielu było przeciwko mnie, ale osobiście nie spotkałem się z żadnymi oznakami antypatii. W samej drużynie byłem świetnie traktowany, miałem doskonały kontakt ze wszystkimi zawodnikami. Głównym zarzutem było, że wskakuję do kadry na chwilę, żeby się z niej wybić, a potem zapomnieć. Spędziłem w niej jednak długi czas i bardzo żałuję, że to już dobiegło końca.

Jak wspominasz EURO 2008? Dla Polaków był to duży zawód, ale jednak mogłeś czuć swego rodzaju osobistą satysfakcję ze zdobytej w meczu z Austrią bramki.

Oczywiście, miałem bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony olbrzymie rozczarowanie, bo bardzo wierzyłem w ten zespół. Mieliśmy w składzie świetnych piłkarzy, że wspomnę choćby Artura Boruca, Jacka Krzynówka, Macieja Żurawskiego, Ebiego Smolarka, Jacka Bąka… To była ekipa, która mogła osiągnąć wiele więcej, ale niestety nie udało się. Indywidualnie natomiast zdołałem się pokazać z dobrej strony i zdobyć szacunek kibiców. Przeważało jednak rozczarowanie.

Jaki jest najmilej wspominany przez Ciebie moment?

Wiadomo, wspomniana bramka, która jest dla mnie najważniejszą w karierze. Miało to miejsce kilka miesięcy po śmierci mojego taty, więc nabrała ona szczególnego znaczenia. Poza tym bardzo ciepło wspominam wszystkie zgrupowania, zwłaszcza to w Niemczech, gdy obchodziłem 26. urodziny. Koledzy przygotowali mi tort, odśpiewali „sto lat”, było mi bardzo miło. Każde powołanie było dla mnie świętem. Podczas każdego treningu pracowałem tak, jakby miał to być mój ostatni trening. Mam mnóstwo pozytywnych wspomnień. Dziś wiele osób kojarzy mnie z Robertem Lewandowskim, nawet niedawno kolega z Brazylii przysłał mi filmik, na którym mu dogrywam.

Robert już wtedy miał potencjał, który wskazywał, że za kilka lat zostanie jednym z najlepszych napastników świata?

Pierwszy kontakt mieliśmy w czasie, gdy grał w rezerwach Legii, ale niewiele pamiętam. Tylko czasami trenował z pierwszym zespołem. Więcej wspomnień mam z reprezentacji. Robert bardzo imponuje mi swoim opanowaniem i „zamrożonym sercem”. Gdy decyduje się na oddanie strzału – nic innego dla niego nie istnieje. Nie ma kolegów, nie ma rywali, nie ma kibiców. Jest tylko Robert i bramka. Moim zdaniem coś takiego ma w sobie tylko dwóch piłkarzy na świecie – Leo Messi i właśnie „Lewy”. Co więcej, jest tytanem pracy. Odkąd pamiętał, zawsze chciał wszystko poprawiać, dopieszczał każdy element swojego wyszkolenia. To w połączeniu z charakterem dało kapitalny rezultat.

We wtorek miałeś okazję spotkać się z Maćkiem Rybusem, który wchodził do pierwszego zespołu Legii w momencie, gdy Ty byłeś już wielką gwiazdą drużyny. Jak go wspominasz z początków?

Pierwszy kontakt mieliśmy, gdy był nastolatkiem. Oprócz niego w Legii pojawił się też jeszcze młodszy Ariel Borysiuk. Obaj zostali moimi „adoptowanymi dziećmi” w zespole. Mieliśmy świetny kontakt, który został do dziś. Maciek nic się nie zmienił, może poza poprawą języka angielskiego. Bardzo ciepło mnie przyjął, pozostał taki sam. Często się zdarza, że po zmianie klubu na lepszy, wyjeździe za granicę zawodnik traktuje innych z góry. U Maćka nie ma nawet śladu takiego zachowania, co bardzo mnie ujęło.

Przed reprezentacją Polski dwa mecze – z Rumunią i Słowenią. Jak poradzą sobie biało-czerwoni?

Śledzę na bieżąco postępy reprezentacji. Myślę, że z Rumunią Polska wygra 2:1, a ze Słowenią 2:0. Trzymam kciuki!

Rozmawiał Emil Kopański
Za pomoc w tłumaczeniu dziękujemy Pani Agacie.

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności