Aktualności

[WYWIAD] Rafał Wolski: Zabrakło mi cierpliwości, ale teraz jestem twardszy. Nadal marzę o EURO 2016

Specjalne11.04.2016 
Na EURO 2012 pojechał jako wielka nadzieja polskiego futbolu, ale na samym turnieju nie rozegrał nawet minuty. Potem losy Rafała Wolskiego różnie się układały. Transfer do słynnej Fiorentiny, przygody z Bari i KV Mechelen, w których nie potrafił się do końca odnaleźć. Od niedawna znów gra w naszej Ekstraklasie, w Wiśle Kraków. 23-letni wychowanek Jastrzębia Głowaczów nie zarzucił marzeń o grze w pierwszej reprezentacji Polski, w której ostatni mecz zaliczył 13 maja 2014 w Hamburgu z Niemcami (0:0).

Pamiętasz spotkanie z Hamburga?
Rafał Wolski:
To był symboliczny występ, ale każdy taki w kadrze cieszy (Wolski w 90. minucie gry zastąpił Macieja Rybusa – red.). Czekam na następny i wierzę, że ponownie znajdę się w reprezentacji Polski. Piłkarskie życie pisze różne scenariusze, a nigdy nikogo nie można skreślać. Pamiętam, jak z perspektywy ławki rezerwowych przeżywałem EURO 2012. To było coś niesamowitego i wyobrażam sobie, co czuje piłkarz mając możliwość gry w takich meczach. Na pewno nie jestem takim samym człowiekiem jak cztery lata temu. Doświadczenie zdobyte za granicą już zaczyna procentować. Wracając do ojczyzny, też myślałem o reprezentacji. Regularne występy w Wiśle Kraków, bramki, asysty pomogą mi w realizacji pragnień i celów. Ostatnio nie zawsze wiodło mi się tak, jakbym sam tego oczekiwał, ale pozostałem optymistą. Uważam, że wszystko to, co najlepsze przede mną.

W ostatnim oficjalnym spotkaniu w barwach KV Mechelen wyszedłeś od początku i zaliczyłeś asystę. Wtedy zakładałeś powrót do Polski?
Trener rzucił mnie na głęboką wodę, ustawiając na lewej obronie. Zaliczyłem asystę, ale dziwnie się czułem na tej pozycji. Nie spodziewałem się, że to będzie moje pożegnanie z KV Mechelen, ale w piłce niczego nie można przewidzieć.



Dogadywałeś się z trenerem Aleksandarem Jankoviciem?
W rozmowach mówił mi, co mogę zrobić lepiej, jakie elementy poprawić. Pobyt w KV Mechelen dał mi sporo, dużo pracowałem nad zachowaniem w defensywie. My graliśmy zwykle piątką obrońców, na zero z tyłu, z nastawieniem na kontry. Dużo do powiedzenia miał Jean-Francois Gillet, bramkarz, który sporo czasu spędził we Włoszech, grał w Bari, Torino, Catanii i wciąż dostaje powołania do reprezentacji Belgii. Z nim mogłem sobie porozmawiać o Serie A, Serie B. Nie ukrywam jednak, że tęskniłem za Polską. Brakowało mi ojczyzny, bliskich, przyjaciół. Nie miałem jak i gdzie odciąć się od futbolu.

Widać, że Belgia to kraj futbolowych talentów?
Oni mają świetne zaplecze, infrastrukturę, struktury piłki młodzieżowej i odważnie stawiają na nastoletnich zawodników. Najwięcej dobrego zrobiła oczywiście kadra seniorów, która ze świetnej strony pokazała się w finałach Mistrzostw Świata w Brazylii, a teraz zalicza się do grona największych faworytów EURO 2016. Selekcjonera Marca Wilmotsa czekają ogromne dylematy, kogo powołać do Francji, a kogo zostawić.

Jak wypada porównanie polskiej i belgijskiej ligi?
Na pewno my mamy lepsze stadiony, bo też nowocześniejsze. Kibiców w Belgii na mecze przychodzi sporo, ale nie ma takiej atmosfery, jak u nas. Fani KV Mechelen w dużej liczbie jeżdżą na wyjazdy, choć nie ma takiej presji na wyniki jak w polskich klubach.



W Belgii tęskniłeś za krajem, a we Włoszech?
Mnie się tam podobało. Miałem ulubioną restaurację, do której zaglądałem. Prosciutto było pyszne, pizzy też trochę spróbowałem. W ogóle oni to za pizzą przepadają, do obiadu, kolacji. Włosi lubią dobrze zjeść i żyją non stop futbolem. We Florencji nie mogłem na nic narzekać – wielki klub, piękne miasto, super pogoda, ale to na razie zostało za mną.

Gdybyś mógł cofnąć czas, poszedłbyś raz jeszcze na wypożyczenie z Fiorentiny do Bari?
Nie. Mogłem podjąć inną decyzję, być może zostać w Fiorentinie i cierpliwie czekać na swój czas. W Bari są wspaniali, fanatyczni kibice, klimat dla futbolu, ale brakuje chłodnego spojrzenia. Nie czułem się dobrze przy stylu gry tej drużyny, bo za mało było futbolu, raczej kopanie długich piłek na napastników i walka, walka, walka. Ciężko było czegoś się tam nauczyć, ale i tak zyskałem, bo stałem się twardszy.

W Fiorentinie byłeś, przy tak szalonej konkurencji, na straconej pozycji?
Nie powiedziałbym tak. Wywalczyłem sobie miejsce w kadrze meczowej, w miarę regularnie pojawiałem się na boisku. Może momentami chciałem za wiele, ambicja mnie rozsadzała widząc wokół piłkarzy takich, jak Borja Valero, Juan Cuadrado, Stevan Jovetić, Giuseppe Rossi, Adem Ljajić, Joaquin. W ekipie Violi czułem się wyśmienicie, tylko – tak jak mówiłem – zabrakło mi cierpliwości.



Nie miałeś kłopotów z Vincenzo Montellą, trenerem Fiorentiny?
Zdarzało się, że chwalił mnie na konferencjach prasowych (śmiech). Jeszcze na treningach imponował świetną lewą nogą, ale ogólnie jako szkoleniowiec nie przeprowadzał indywidualnych rozmów z podopiecznymi, kładł duży nacisk na taktykę i grę jeden na jeden. Montella uwielbia zawodników kreatywnych.

W takim klubie, jak Fiorentina, piłkarze szybko po zajęciach uciekają do domów, czy jest jeszcze czas na wspólne spotkania, przyjaźnie?
W Fiorentinie było rodzinnie, a jakie żarty robili kolegom Joaquin, czy Cuadrado! Koledzy traktowali mnie bardzo dobrze, a ja kumplowałem się z Ljajiciem, reprezentantem Serbii. On dużo mi pomógł, także w nauce języka włoskiego. Dziś mam go opanowanego w stopniu niezłym, na pewno się dogadam. Darzyliśmy się sympatią z Juanem Cuadrado i kibicowałem Kolumbijczykowi, gdy grał z kadrą na mundialu w Brazylii. Potem poszedł do Chelsea i nie mógł się tam odnaleźć, ale po przenosinach do Juventusu znów jest sobą. On ma niezłe pokrętło, gdy znajduje się w wysokiej formie, szalenie trudno go powstrzymać.



Czyli nie uznajesz za błąd wyjazdu w młodym wieku do Italii?
Broń Boże! Pewnie moje losy mogły się potoczyć inaczej, lecz nie ma co gdybać. Nauczyłem się profesjonalnego podejścia do futbolu, treningów, zrobiłem znaczny postęp. Przekonałem się, że w piłce pokora również jest potrzebna.

Niektórzy twierdzą, że Wolskiemu przeszkodziła niemedialność. Zgadzasz się z tym?
Nie. We Florencji do wywiadów brali lepszych zawodników, ale ja nigdy nie robiłem problemów dziennikarzom. Nie mam w tym środowisku wrogów, staram się też rozumieć pracę mediów.

Może jednak od paru lat wszystko toczy się wokół Ciebie zbyt szybko?
Nie przeszkadzało mi zainteresowanie moją osobą, to całe zamieszanie, gdy przechodziłem do Fiorentiny. Taka jest kolej rzeczy. Chciałbym, by znów było głośno o Wolskim i wiem, że trzeba strzelać gole, zaliczać asysty.



Teraz grasz w Wiśle. Nie pytała o Ciebie Legia?
Legia walczy o mistrzostwo Polski, Wisła ma znacznie gorszą sytuację. W moim obecnym zespole gra tylu klasowych piłkarzy, że na pewno uporamy się jednak z problemami. W Krakowie też czuje się dobrze, mogę skupiać się na kwestiach sportowych.

Finały EURO 2016 zbliżają się wielkimi krokami. Podczas poprzedniego czempionatu marzyłeś o występie we Francji?
Nadal marzę. Liczę, że kiedyś udział w wielkim turnieju, będzie dany Rafałowi Wolskiemu.

Rozmawiał Jaromir Kruk

RAFAŁ WOLSKI
Urodzony 10 listopada 1992 roku w Kozienicach. Kariera piłkarska: Jaguar Głowaczów, Legia Warszawa, AC Fiorentina, AS Bari, KV Mechelen, Wisła Kraków. W reprezentacji Polski seniorów rozegrał 4 mecze, był powołany na finały EURO 2012. Z Legią zdobył Puchar Polski 2011, 2012.   

TAGI: Rafał Wolski, Wisła Kraków,

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności