Aktualności
[WYWIAD] Rafał Grzyb: Mistrzostwo w CV byłoby pięknym zwieńczeniem kariery
Czy to prawda, że im człowiek starszy, tym wskazówki zegara coraz szybciej odmierzają czas? Czujesz, że twój zegar nabiera tempa?
Lata lecą. Sam może nie zastanawiam się nad tym, jak długo jeszcze będę grał. Częściej o tym jednak przypominają mi ludzie, którzy są wokół mnie. Wtedy zaczynam o tym myśleć. Najważniejsze jest jednak to, jak ja sam się czuję. Obecnie jest bardzo dobrze i nie myślę o tym, żeby powiedzieć sobie, że to już koniec.
Na pewno już jednak układasz plany, nie tyle co do terminu zakończenia kariery, a dotyczące tego, co robić już po odwieszeniu butów na kołek. Przygotowania trwają?
Na pewno tak. Jedną z tych rzeczy są odbyte kursy trenerskie, które pozwalają mi na pracę z młodzieżą, a nawet do pewnego etapu z seniorami. Myślę, że to jeden z pomysłów, który chciałbym realizować. Na resztę przyjdzie jeszcze czas.
Co do tej reszty, to trzeba powiedzieć, że w ostatnich wyborach zostałeś członkiem rady miasta Białegostoku. Rafał Grzyb i polityka, wiążesz z tym większe plany?
To tylko jedna z alternatyw, która jest częścią projektu na przyszłość. Najgorsze jest same przejście na piłkarską emeryturę, kiedy człowiek czasem nie wie, co ze sobą dalej robić. Zostałem zaproszony do projektu przez prezydenta Truskolaskiego. Włączyłem się do tej inicjatywy z założeniem, że jeśli się uda, to dobrze, ale jeśli nie, to nic wielkiego się nie stanie. Teraz jeśli będę mógł przysłużyć się mieszkańcom Białegostoku, to bardzo mi miło z tego powodu.
Większych planów związanych ze swoim wykształceniem raczej nie snujesz.
Od momentu, kiedy kończyłem swoją edukację związaną z budownictwem, wiele się zmieniło. Normy, technologie, przepisy. Wyskoczyłem z tego obiegu. Oczywiście przypomnieć sobie wszystkie te rzeczy nie byłoby problemem, gorzej z nadążeniem za nowinkami. Nie mam też wielkiego doświadczenia w tym temacie, głównie teoria. To też byłoby utrudnieniem, jeśli chodzi o moje funkcjonowanie w tym obszarze.
Osiem lat w Białymstoku. Sądziłeś, że tak to się potoczy? Jesteś częścią największych sukcesów Jagiellonii w ostatnich latach. Mocno pracujesz na miano legendy żółto-czerwonych.
Na pewno się tak nie czuję. Cieszę się, że przez te lata mogłem grać w jednym klubie, to nie zdarza się zbyt często. Taka stabilność jest bardzo ważna, nie tylko dla piłkarza, ale także dla jego rodziny. Przeprowadzki są sporym utrudnieniem, więc ich brak należy uznać za duży plus. Cieszę się, że mogłem być i wciąż jestem częścią tego wszystkiego. Na te sukcesy złożyło się wiele rzeczy, praca wielu osób. Ja mogę być tylko zadowolony, że dane mi jest być częścią tego projektu.
Starych drzew się nie przesadza, a co z Grzybami?
Raczej pozostaniemy z rodziną na stałe w Białymstoku, taki jest aktualny plan. Wiadomo, że życie pisze różne scenariusze, ale nie zakładamy wyprowadzki.
Kiedyś powiedziałeś, że przez te lata tyle już się zmieniło, że ciężko byłoby się odnaleźć po powrocie na stare śmieci.
Jakby nie patrzeć, to mnie w rodzinnych stornach nie ma już od dwunastu lat. Wszyscy znajomi pozakładali swoje rodziny, oczywiście utrzymujemy kontakt, ale to już nie to samo, co kiedyś. Wiele osób wyjechało też, jak to się mówi, za chlebem. Wsiąkłem już w Białystok, poznałem wielu ludzi i jestem pewien, że po zakończeniu kariery, to właśnie tutaj lepiej będzie mi żyć. Rodzina też ma już przetarte swoje ścieżki, głównie dzieci. Szkoły, koledzy, koleżanki, ciężko by to było teraz zmieniać.
Co do rodziny, to ta ostatnio Ci się powiększyła. Doczekałeś się syna, a więc w głowie pewnie pojawiła się myśl, że będzie komu kontynuować piłkarską tradycję.
Cieszę się i cieszyłbym tak samo, gdyby była to trzecia dziewczynka. Nie będę za niego decydował i do niczego zmuszał. Cokolwiek będzie robił, to będę jego największym kibicem. Oczywiście w głowie jednak jest taka myśl, jak mówisz. Nie zmierzam na siłę ciągnąć go na trening. Mam nadzieję, że sam będzie chciał (śmiech).
Przychodząc do Jagiellonii miałeś 26 lat i nie było wielkim kłopotem znaleźć w szatni starszych od ciebie. Teraz miano dziadków należy do Ciebie i Mariana.
Taka kolej rzeczy. Lat już nie będzie nam ubywać, a wręcz przeciwnie. Człowiek zbliża się do końcówki coraz szybciej. Z pozostałego czasu chce czerpać jak najwięcej. Śmiechy w szatni są normalne. Nikt z nas nie bierze tego na poważnie. Sam robiłem dokładnie to samo. Zwykłe zgrywanie się, ale przy zachowaniu pełnego szacunku. Nie ma co brać tego na poważnie.
Masz na koncie 313 meczów w ekstraklasie, 242 z nich w barwach Jagiellonii, dla której w sumie w oficjalnych meczach wystąpiłeś 273 razy. Podkręcisz jeszcze te cyfry?
Bardzo bym chciał. Fizycznie wszystko ze mną jest w porządku. Jeśli będzie taka możliwość, to jak najbardziej. Liczby są jednak ważne dla statystyków, ja to robię dla własnej satysfakcji, a nie dla rekordów. Bycie w gronie wyróżnionych jest fajne, ale nie najważniejsze.
Powolne przejście na drugą stronę rzeki pokazują też twoje statystyki w tym sezonie, w którym jak na razie rozegrałeś 7 z 17 spotkań.
Te przejście w stan uśpienia starszych zawodników zazwyczaj następuje powoli. Fajnie byłoby ciągle grać, ale z drugiej strony rozumiem sytuację. Młodszy już nie będę, a konkurencja i poziom stale rośnie. Cały czas jestem jednak gotowy pomóc drużynie i kiedy tylko nadejdzie taka możliwość, to na pewno dam z siebie, jak zawsze, wszystko.
Widzisz się w przyszłości, powiedzmy jako członka sztabu szkoleniowego pierwszego zespołu Jagiellonii?
Nie myślałem jeszcze o tym. W tej chwili najważniejsze jest to, żeby spełnić się w roli zawodnika.
Ostatnio w Kielcach stała się historyczna rzecz i nie chodzi tu o wynik, a oto, że po raz pierwszy od wielu lat zabrakło Cię w meczowej osiemnastce i to nie ze względu na kartki czy urazy. Zastanawiałeś się nad tym kiedy miała miejsce ostatnia taka sytuacja?
Nie myślałem o tym i tak nawet, gdy teraz o tym myślę, to totalnie nie przychodzi mi do głowy poprzedni taki mecz.
Dwa wicemistrzostwa z rzędu. Teraz znów zapowiada się walka do końca o tytuł. Mistrzostwo byłoby kapitalnym zwieńczeniem kariery.
Każdy chce mieć w CV mistrzostwo kraju, ja też. Fajnie byłoby to tak zakończyć, a do tego jeszcze powtórzyć sukces na stulecie klubu. To byłoby piękną rzeczą dla Białegostoku. Przed nami jednak jeszcze wiele meczów. Trudno powiedzieć, co będzie po ostatniej kolejce.
To może skoro są siły, to będziesz grał dopóki w kolekcji medali pojawi się ten najważniejszy?
(śmiech) Daje sobie limit. O ile zdrowie będzie pozwalało, a jeśli się nie uda, to dam sobie spokój.
A ten limit to?
Tysiąc spotkań! (śmiech)