Aktualności

[WYWIAD] Rafał Augustyniak: W życiu i piłce nic nie przychodzi łatwo

Specjalne25.04.2020 
Po udanym sezonie w Miedzi Legnica Rafał Augustyniak zaryzykował i skorzystał z propozycji z dalekiej Syberii, podpisał kontrakt z Urałem Jekaterynburg. Dziś uchodzi za solidnego pomocnika w rosyjskiej Premier League i po cichu marzy o powołaniu do reprezentacji Polski. Na razie musi jednak poczekać na wznowienie sezonu 2019/2020, przerwanego przez pandemię koronawirusa. – Bardzo brakuje mi już futbolu – przyznaje w rozmowie z Łączy nas piłka.

Nie bałeś się, że wybierasz się na koniec świata?
Tak przez chwilę pomyślałem, gdy zerknąłem na mapę. Trzy i pół tysiąca kilometrów od domu to kawał drogi. Trochę poczytałem sobie jednak o Jekaterynburgu. Miasto od razu zaskoczyło mnie pozytywnie. Piękne, nowoczesne, bardzo rozwinięte centrum. Wzbudza podziw, naprawdę! Oczywiście, są też ubogie dzielnice na obrzeżach, ale tak jest przecież w innych krajach na świecie. Mieszka mi się tutaj super, nawet korki nie są tak uciążliwe. Zdarza się postać w nich 15-20 minut, czasami 30-45, lecz to nie stanowi jakiegoś szczególnego problemu. Z centrum miasta do bazy treningowej Urału mam około ośmiu kilometrów. Bardzo przyjemnie gra się na obiekcie, na którym odbywały się mecze mundialu. Stadion będzie zresztą jeszcze piękniejszy, gdy zdemontowane zostaną trybuny zbudowane specjalnie na finały mistrzostw świata. Teraz utrudniają części kibiców widok na murawę. Płyta w Jekaterynburgu uchodzi za najlepszą w Rosji, gra się na niej z przyjemnością, a jakość widać było nawet przy minus dwunastu stopniach.



Trudno było ci się przestawić z ligi polskiej na rosyjską?
Na pewno w Rosji gra się zdecydowanie szybciej niż w ekstraklasie, ale przeskok nie jest jakiś mega duży. Przygotowując się do gry w nowym kraju oglądałem sporo meczów, wiedziałem czego mogę oczekiwać. Trafiłem do drużyny, która chce budować akcje od tyłu, kreować. Trener Dmitrij Parfionow pozwala nam grać w piłkę i sam czuję, że robię postępy. Na pewno też służy mi obecność Polaków w Urału. Michał Kucharczyk pomagał mi od początku pobytu w Jekaterynburgu, potem doszedł jeszcze Maciej Wilusz. Teraz jest raźniej, spędzamy ze sobą dużo czasu.

Polacy mają dobrą opinię w Rosji?
Grzegorz Krychowiak cieszy się statusem gwiazdy, na co solidnie zresztą zapracował. Gdy graliśmy z Łokomotiwem w Moskwie, wyglądał bardzo dobrze, a do świetnego przygotowania fizycznego dołożył jakość piłkarską i wbił Urałowi gola. Przegraliśmy wtedy 0:4, nie mając nic do powiedzenia. W Rosji Polacy czują się dobrze, bo w naszej ekstraklasie kładzie się nacisk na trening siłowy. Swojej pracowitości też nie musimy się wstydzić, a jeszcze do tego podobieństwo języków. Mnie aklimatyzacja powiodła się bez żadnych przeszkód.



Czy Rosjan zaskoczył koronawirus?
Prezydent mojego klubu, Grigorij Iwanow, kilka dni przed zawieszeniem rozgrywek Premier League mówił, że koronawirusa w Jekaterynburgu nie ma. Potem jako pierwszy domagał się jednak zastopowania futbolu, bo pandemia się rozszalała. Koronawirus zaskoczył cały świat, a teraz czekamy na powrót na boisko. Obecnie jestem w Polsce, do klubu mam wrócić na początku maja, lecz już dochodzą do mnie sygnały, że może się to trochę przedłużyć. W Moskwie są bardzo duże ograniczenia i właściwie cała Rosja, która myślała, że jej to nie dotyczy, przekonała się, że problem jest niezwykle poważny. Cóż, czekamy i wierzę, że wygramy z koronawirusem jak najszybciej to będzie tylko możliwe.

Jakie były główne przyczyny klęski 1:7 z Zenitem Sankt Petersburg tuż przed zawieszeniem rosyjskiej Premier League?
Paradoksalnie w tym meczu byliśmy znacznie częściej w posiadaniu piłki od gospodarzy, którzy bazowali na szybkich kontratakach. Im wpadało wszystko, nam nic, a Serdar Azmoun, irański napastnik Zenita, potwierdził swoją klasę. Bardzo dobrze grał też Artiom Dziuba, gwiazda reprezentacji Rosji. Porażka 1:7 była stanowczo za wysoka, ale cóż, tak bywa w futbolu. Chcemy w tym sezonie zająć wyższe miejsce niż ósme, najlepsze w historii klubu, wywalczone w poprzedniej edycji Premier League. Prezydentowi Urału marzy się także sukces w Pucharze Rosji, a drabinka ułożyła nam się korzystnie, bo na drodze do finału stoją drugoligowcy. Może nie jesteśmy w Top 6 klubów w Rosji, w której znajdują się ekipy z Moskwy, Zenit i FK Krasnodar, ale też mamy swoje ambicje.



W Urału status gwiazdy ma z kolei Pawieł Pogriebniak. To wasz lider?
Tak można powiedzieć. Kiedyś o jego klasie przekonałem się najdobitniej podczas wewnętrznej gierki. Trener ustawił mnie na środku defensywy i toczyłem z nim bezpośrednie pojedynki. Bardzo silny, piłka mu nie przeszkadza, widać umiejętności i ogromne doświadczenie z lig niemieckiej i angielskiej. On przecież z Zenitem Sankt Petersburg wygrywał Puchar UEFA i Superpuchar Europy. Na zajęciach Urału nie ma sentymentów, a na obozie w Słowenii miejsce w szyku nowemu przybyszowi z Polski chciał pokazać Warazdat Harojan. Wchodził bardzo ostro, żeby zasygnalizować, czego mogę się spodziewać w Rosji. Reprezentant Armenii to taki boiskowy cham, w pozytywnym sensie. U niego nie ma przeproś, ale na co dzień jesteśmy dobrymi kolegami, mimo że na treningach tego nie widać (śmiech). Po prostu – każdy walczy tu o swoje. Miejsca w pierwszej jedenastce Urału nikt nie dostaje za ładne oczy.

Bardzo dobre występy w Rosji rozbudziły twoje marzenia o grze w drużynie narodowej?
Z Harojanem rozmawialiśmy po meczu Polski z Armenią. Przyznał, że Robert Lewandowski to maszyna, był pod wielkim wrażeniem klasy naszej gwiazdy. Warazdat jeździ na wszystkie zgrupowania Ormian i na pewno mu troszkę zazdroszczę, bo reprezentacja to prestiż i przyjemność. Cały czas ciężko pracuję w Urału i po cichu liczę, że dostanę szansę w kadrze. Wiem, że konkurencja jest bardzo silna, ale życie nauczyło mnie, że nigdy nie wolno się poddawać. Trener z Jekaterynburga dużo rozmawia z piłkarzami. Kiedy podczas zimowego obozu zauważył, że mam słabszą formę, od razu powiedział, że na mnie liczy. Czując wsparcie podchodzi się pozytywniej do swoich obowiązków. W futbolu też trzeba trafić na odpowiednie osoby. W Polsce za taką uznaję Dominika Nowaka, który bardzo mi pomógł w Wigrach Suwałki, dał pograć, a potem postawił na mnie w Miedzi Legnica. Kiedy nie poszło mi, tak jak na to liczyłem w Jagiellonii Białystok, przemknęła przez głowę myśl, że będę się bujał po pierwszych, drugich ligach. Na szczęście na swojej drodze spotkałem Nowaka.



Nie obrażałeś się na niego nawet, gdy sadzał cię na ławce rezerwowych.
Mobilizowałem się jeszcze bardziej! Chciałem pokazywać swoją wartość na boisku i chyba jakoś mi to wychodziło. Nigdy się nie obrażam, a jak ktoś mi zwraca uwagę, mówi jakie błędy popełniam, pracuję nad ich wyeliminowaniem. Bywało tak, że jak poczułem się za pewnie, łapałem taki luzik, to wtedy trener Nowak reagował. Dziś wiem o co mu chodziło, a w piłce nożnej nie można spoczywać w żadnym momencie na laurach. Jeden mecz goni drugi i trzeba być do każdego optymalnie przygotowanym. W Rosji nikt się łatwo nie poddaje grając z faworytem. Giganci nie raz mają problemy w konfrontacjach z zespołami broniącymi się przed spadkiem. Nic łatwo nie przychodzi, wiem o tym doskonale. Cieszę się, że mogę swoją przygodę z piłką nożną kontynuować w rosyjskiej Premier League i jestem przekonany, że wszystko, co najlepsze, jeszcze przede mną. Obyśmy tylko wrócili do gry i dokończyli sezon, bo futbolu niesamowicie mi brakuje.

Rozmawiał Jaromir Kruk

Fot: East News, CyfraSport

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności