Aktualności
[WYWIAD] Radosław Murawski podbija Turcję. „Życie nauczyło mnie cierpliwości”
Radosław Murawski zbierał bardzo dobre recenzje za występy w Serie B w barwach US Palermo. Z problemów sycylijskiego klubu skorzystał Denizlispor i za darmo sprowadził wychowanka Piasta Gliwice do Turcji. Murawski szybko stał się jednym z ulubieńców kibiców „Kogutów”. W tym sezonie strzelił w lidze i pucharze pięć goli, a w ostatnim meczu z Besiktasem zaliczył asystę, która go jednak specjalnie… nie ucieszyła.
26 meczów, w dodatku wszystkie w podstawowym składzie i to od pierwszej do ostatniej minuty. W dorobku masz cztery gole i asystę. Twoja pozycja w Denizlisporze jest niepodważalna.
Dostałem tu więcej swobody, częściej gram na ósemce, więc mogę się bardziej wykazać w ofensywie. Czuję się pewniej i nie brakuje mi wiary w sukces w żadnym meczu. Miałem udział w wygranej Denizlisporu z Galatasaray, dobrze zagrałem z Fenerbahce, które remis z nami uratowało w samej końcówce meczu. Trafiłem do fajnej ligi, w której mierzę się z zespołami i piłkarzami znanymi mi dotychczas z oglądania w telewizji w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Mogę się sprawdzić na ich tle. Rozwijać, pokazywać, promować, a przede wszystkim cieszyć się futbolem. Darzę szacunkiem każdego przeciwnika, ale jak wychodzę na zieloną murawę, nie odpuszczam.
O ile wcześniej pokonaliście Galatasaray i urwaliście punkty Fenerbahce, o tyle w ostatniej kolejce boleśnie przegraliście z Besiktasem, bo aż 1:5.
To normalne, że większość kibiców będzie oceniać nas przez pryzmat wyniku. Asysta na 1:1 już po końcowym gwizdku mnie nie radowała, ale Besiktas był wybitnie faworyzowany przez sędziego. Rywale niby lepiej grali piłką, my za nią więcej biegaliśmy. Kiedy jednak byliśmy w jej posiadaniu, stwarzaliśmy groźne okazje. Przekonałem się, że ciężko się w Turcji rywalizuje z większymi klubami i byłem zdziwiony desygnowaniem do meczu z Besiktasem tego arbitra. To jakby w Polsce mecz Legia – Piast prowadził sędzia z Warszawy bądź Siedlec. Parę decyzji było szokujących, należał nam się karny, a czerwona kartka dla jednego z piłkarzy ze Stambułu. Nawet powiedziałem panu sędziemu, oczywiście bez wulgaryzmów, że popełnia straszne błędy i mógłby korzystać ze swojego magicznego gwizdka. Nie chciałem przesadzać, bo mógłbym potem pauzować. Nasi kibice, którzy dopingowali z… wieżowca stojącego obok stadionu, też coś skandowali na temat pracy rozjemcy, ale teraz trzeba już skupiać się na kolejnych spotkaniach.
Po takich meczach odechciewa się grać w piłkę?
Może chwilowo, bo jednak na dłuższą metę nie można skupiać się na takich sprawach. Grając w Turcji doceniłem polskich arbitrów, którzy prowadzą mecze na znacznie wyższym poziomie. U nas mówi się o pracy sędziów tylko przez pryzmat ich błędów, a nie chwali, gdy spisują się bez zarzutów. Wcale to rzadko się nie zdarza, na pewno dużo częściej niż w tureckiej Super Lig, gdzie czasami szczególne względy ma tercet ze Stambułu – Galatasaray, Fenerbahce i Besiktas. Mimo tego każdy rywal słynnych klubów wychodzi na boisko by pokazać, że potrafi grać w piłkę i z wielką wiarą w sukces. Tutaj nie ma łatwych meczów. Niedawno Galatasaray pojechał do Rizesporu i przegrał 0:2. Lider, Basaksehir, przeżywał katusze w starciu z Ankaragucu. Przegrywał długo z ekipą, w której występują Michał Pazdan, Daniel Łukasik i Konrad Michalak, ale zdołał po przerwie odwrócić losy i wygrał 2:1. Do samego końca potrwa zacięta walka o mistrzostwo i utrzymanie, choć dochodzą do nas pogłoski, że może się okazać, że nikt nie spadnie. To byłaby nagroda od prezydenta kraju dla piłkarzy, za to, że wrócili na boiska. Poczekamy, zobaczymy, a ja się cieszę z każdego kolejnego wyjścia na boisko.
Odczuwasz różnicę jak gra się mecze bez kibiców?
Czasami pomyślę, że jak jeszcze byłoby czuć zapach kiełbasek, to można byłoby organizować pikniki z udziałem piłkarzy. Brakuje mi fanów, atmosfery jaką tworzą. Nawet z tunelu dziwnie się wychodzi, gdy trzeba zachowywać odpowiednie odległości. Cóż, i tak się staram do każdego meczu podchodzić jak do finału Ligi Mistrzów lub ostatniego spotkania w karierze. Czekam aż świat upora się z koronawirusem i wróci normalność. Turcy podeszli poważnie do sprawy, noszą maseczki, a jak ktoś nie przestrzega obostrzeń, dostaje mandat, który w przeliczeniu na nasze kosztuje około 550 złotych. Widzę, że tendencja z zakażeniami jest spadkowa, ale mam przeczucie, że jeszcze jakiś czas musimy żyć z koronawirusem.
Jak ci się mieszka w 400-tysięcznym Denizli?
To inne miejsce niż Gliwice czy Palermo. Nie miałem jednak problemów z aklimatyzacją, przystosowaniem się do tutejszych zwyczajów. Najważniejsze, że doskonale czuję się w Denizlisporze, gram regularnie w silnej Super Lig i jestem doceniany przez szefów klubu, kibiców, a także dziennikarzy. Parę razy trafiałem do jedenastek kolejek różnych mediów.
Który z piłkarzy w Turcji zrobił na tobie największe wrażenie?
Na pewno zachwyca Argentyńczyk Jose Sosa, mistrz olimpijski z 2008 roku, który robi różnice w Trabzonsporze. Niby ma swoje lata, w końcu rocznik 1985, ale co ma za technikę, jak prowadzi piłkę – szok. Klubowym kolegą Sosy jest były piłkarz Legii, Guilherme i on też zadziwia. Jak grał w Polsce, był chaotyczny, choć dużo dawał legionistom. Rozwinął się bardzo w Benevento we Włoszech, poszedł do Malatyasporu i długo tam miejsca nie zagrzał, bo wpadł w oko gigantowi z Trabzonu. Dziś Brazylijczyka uważa się za gwiazdę Super Lig. Z tego, co zauważyłem, niezwykłą popularność zdobył Radamel Falcao. Kolumbijczyk ma swoje lata, ale nie zatracił skuteczności, na dodatek ma świetny kontakt z fanami. W Denizlispor gra bardzo dobry kumpel Falcao, jego rodak, Hugo Rodallega. Spojrzysz na statystyki – Murawski cztery gole, a środkowy napastnik Rodallega – sześć bramek. I zastanawiasz się, czy nie za mało w przypadku atakującego? Nie do końca liczby są jednak wyznacznikiem. W naszej drużynie ciężko harujemy na każdego gola, a Hugo nie jest wyjątkiem i też zasuwa, choć nie jest młody. Dla obrońców walka z takim turem to nie jest nic przyjemnego. Cieszę się, że gram z gościem, który na młodzieżowym Copa America kiedyś przebił Leo Messiego i pobił rekord trafień – 11. Kiedyś mu wspomniałem o tym, a także polskich kibicach w Wigan, gdzie był czołową postacią. Ucieszył się i żartował, że Polacy to wiedzą wszystko i przed nimi nic się nie umknie. Mówił, że jesteśmy jak mafia (śmiech). To pozytywny człowiek, wzorowy kolega. Hugo pograł trochę w kadrze seniorów Kolumbii i życzy mi też powołania do pierwszej reprezentacji Polski. Nie pozostaje nic innego jak ciężko pracować na treningach, podczas ligowych meczów i czekać na to, co przyniesie los. Każdy piłkarz z ambicjami chciałby zagrać w kadrze seniorów i reprezentować swój kraj. Życie nauczyło mnie być cierpliwym. Po udanym okresie w Piaście Gliwice, okraszonym wicemistrzostwem Polski, poradziłem sobie w wymagającej Serie B. We Włoszech nabrałem ogłady taktycznej i to procentuje teraz w Denizli.
A nie żałujesz, że przez opuszczenie Piasta ominęło cię mistrzostwo Polski? To było wielkie wydarzenie!
Byłem wicemistrzem z Piastem, zagrałem w europejskich pucharach. W Palermo też swoje przeżyłem, poznałem włoski futbol, sporo zyskałem i co najważniejsze, regularnie grałem w Serie B. Pamiętają tam wciąż o mnie, mam kolegów w klubie, przyjaźnię się z kibicami. Z chęcią tam wpadnę kiedyś na wakacje, ale na razie myślę o tym by jak najlepiej grać dla Denizlisporu. W Turcji są inne zwyczaje niż we Włoszech, inna kultura, kuchnia. Mi pasuje, nie narzekam, jak w każdym miejscu. Piasta, Palermo i Denizlispor łączy… piłka. A co do mojego macierzystego klubu, to super, że stał się tak stabilny i znowu walczy o najwyższe cele. Na razie nie kończę kariery, a kto wie, czy jeszcze nie sięgnę z Piastem Gliwice po mistrzostwo Polski. Fajnie byłoby, na razie jednak piszę rozdział swojej piłkarskiej historii w Turcji.
Rozmawiał Jaromir Kruk