Aktualności
[WYWIAD] Piotr Celeban: Recepta na piłkarską długowieczność? Judo!
8 marca 2016 roku – to data, od której wszystko się zaczęło.
Kolejkę wcześniej pauzowałem w spotkaniu z Zagłębiem Lubin, chociaż miałem nie grać z Piastem Gliwice, właśnie 8 marca. W derbach Dolnego Śląska nie wystąpiłem na skutek czwartej żółtej kartki, którą zostałem ukarany w starciu z Górnikiem Zabrze. Pauza miała obowiązywać na pojedynek z gliwiczanami, tyle że mecz 25. kolejki – ze względu na pogodę, chodziło o zły stan murawy przykrytej śniegiem – został przesunięty o kilka dni i karencja przypadła na Zagłębie. Przegraliśmy 0:2, szybko straciliśmy gola, a po meczu rozzłoszczeni kibice zabierali piłkarzom Śląska koszulki. Mnie to ominęło, bo siedziałem na trybunach.
Trzymając się faktów: w marcu, dwa lata temu, zapoczątkowałeś serię, która trwała do 30 listopada 2018 roku. To 103 mecze bez przerwy, od pierwszej do 90 minuty, rozegrane w LOTTO Ekstraklasie.
Fajnie to się wszystko złożyło, bo trójka to mój numer na koszulce. Ta przerwa musiała nadejść, dopominał się o nią organizm, zaczął się buntować. Nic poważnego się nie stało, naderwałem mięsień przywodziciela, zrobiła się blizna. Ciągnęło się to od kilku tygodni, w spotkaniu z Lechią czułem, że nadszedł moment, aby zrobić przerwę. Musiałem odpuścić.
Czyli to nie wina wieku?
Nie, nie, to bardziej obronna reakcja organizmu, który był już wyeksploatowany do granic możliwości. Odkąd wróciłem do Polski z Rumunii, nie odpuściłem ani jednego treningu. Często trenerzy nawet żartowali, że choćby dla zasady, mógłbym nie pojawić się na jakiś zajęciach, żeby po prostu dać sobie czas na odpoczynek. Jeśli przez długi okres jesteś na wysokich obrotach, trenujesz na maksa, to czasami przychodzi kryzys fizyczny i mnie on dopadł w końcówce rundy jesiennej tego sezonu.
Byłeś też najlepszym Polakiem w ekstraklasie, jeśli chodzi o liczbę minut spędzonych na boisku w 2018 roku. Wyprzedził cię... Łotysz Pavels Steinbors, bramkarz Arki Gdynia, który uzbierał 3240 minut, wystąpił we wszystkich 36 tegorocznych pojedynkach.
Gdy miałem na liczniku dwa pełne sezony w ekstraklasie, siłą woli pomyślałem, że warto byłoby dobić do setki meczów z rzędu. Udało się z Wisłą Płock. Niestety chwilę po przekroczeniu tej granicy przytrafił się uraz. Teraz muszę wyleczyć się na tyle, żeby móc przepracować cały zimowy okres przygotowawczy. Rekord, o którym mówimy, będzie miał dla mnie znaczenie po zakończeniu kariery. Wtedy na pewno człowiek bardziej docenia takie sytuacje. Chciałbym jeszcze coś wygrać w ekstraklasie. Licząc ten sezon i dwa poprzednie, walczę ze Śląskiem jedynie o utrzymanie.
Jesteś z tego powodu rozczarowany?
Po każdej ostatniej jesieni czuję wielkie rozczarowanie, bo w tym czasie mamy problemy w lidze, mało punktujemy. Przyczyn obecnego stanu rzeczy jest kilka, wiemy o nich, rozmawialiśmy o tym w szatni i niech tak pozostanie. Nie powiem, że trzeba wyciągnąć wnioski, bo czwarty raz zdarza nam się tak słaba runda jesienna. W tym miejscu musimy uderzyć się w pierś i zapomnieć o innych celach, które mieliśmy przed sezonem.
W jednym z wywiadów powiedziałeś, że zamierzasz grać do czterdziestki. Nic w tej kwestii się nie zmieniło?
Podtrzymuję zdanie. Dopóki będę potrzebny i dopóki zdrowie będzie dopisywało, dopóty nie zamierzam kończyć z grą w piłkę. Nie wiem, czy do tego czasu wytrwam w Śląsku. Mam co prawda ważny kontrakt, ale piłka nauczyła mnie, że nie można być niczego pewnym, nawet jeśli chodzi o respektowanie umów. W 2012 roku odszedłem ze Śląska jako mistrz Polski. Związałem się trzyletnią umową z FC Vaslui, po półtora roku uciekałem stamtąd. Miałem różne propozycje, a znów wylądowałem we Wrocławiu. W piłce na każdy scenariusz trzeba być przygotowanym.
Skoro masz przed sobą kilka lat grania, to zapewne nie brakuje i celów. Są jakieś konkretnie?
Na razie nie chcę o nich głośno mówić. Wolę nie zapeszać, zanim czegoś nie zrealizuję. Niech tylko zdrowie i forma dopisują. Gra i trening sprawiają, że karma wcześniej czy później wróci. Liczę więc na to, że dobra karta nie odwróci się ode mnie.
Jak oceniasz swoją dyspozycję w tym sezonie ligowym? Rozegrałeś 17 meczów, strzeliłeś trzy gole. Skuteczność utrzymana, a forma?
Nawet jeśli mam dobre statystyki, to patrząc przez pryzmat interesu drużyny, korzyści, jakie czerpie z tego Śląsk, nie mogę być zadowolony z minionej rundy. Zadowolony nie może być żaden z nas, bo jako grupa spisaliśmy się słabo, jesteśmy nisko w tabeli. A jeśli ktoś myśli inaczej, to brakuje mu ambicji.
Jest jakaś recepta na to, jak grać nieprzerwanie, trenować bez większych uszczerbków na zdrowiu?
U mnie to wychodzi naturalnie. To też efekt tego, w jakich warunkach dorastałem. Mój ojciec był judoką, zabierał mnie na matę, pokazywał różne techniki, rzuty, uczył padów. Często walczyłem z bratem. Dzięki temu mam większą świadomość swojego ciała niż inni piłkarze. Sport indywidualny wymaga większej dyscypliny, samozaparcia, niedyspozycja dnia nie przejdzie. Co innego w piłce, gdzie słabsza forma jednego zawodnika aż tak nie wpływa na wynik. Uprawiam sport drużynowy, jednak staram się postępować tak, jakbym był zależny wyłącznie od siebie. Regularne spanie, posiłki, odnowa. I to ma przełożenie na zespół. Dając więcej od siebie, daje więcej drużynie. Dlatego też od jakiegoś czasu rozwijam ciało w inny sposób.
Jaki?
Trenuję jogę, ale nie w takiej formie, jaką znamy, medytacji dla joginów. Dla mnie to stretching, forma rozciągania. Joga i judo w zakresie ćwiczeń są do siebie podobne. To nie tylko kwiat lotosu, ale też podobieństwo z cross-fitem. Nie znam się na jodze jako takiej, znam się za to na rozciąganiu, gibkości, w końcu do 15. roku życiu trenowałem judo razem z piłką. Potem po prostu postawiłem na piłkę. Pamięć mięśniowa została. Zrobienie fikołka, przewrotu, czy stanie na rękach, nie stanowi dla mnie żadnego problemu. Gdy dziś obserwuję młodych piłkarzy, dochodzę do wniosku, że wyglądają jak połamani. Nie są w stanie zrobić najprostszych ćwiczeń gimnastycznych, które ja robię z zamkniętymi oczami. Przydało się to zwłaszcza u trenera Oresta Lenczyka, bo on wprowadził wiele zajęć ogólnorozwojowych na macie. Wiodłem w nich prym.
Świadomość własnego ciała pomaga?
Przez całą karierę bazowałem na ciężkiej pracy. Tak mnie wychował ojciec. Judo dało mi możliwość rywalizacji jeden na jeden. Wychodzisz na matę i od ciebie zależy czy pokonasz przeciwnika. Takie samo podejście mam do piłki. Nigdy w życiu nie dostałem nic za darmo. W moim przypadku forma jest bardzo zależna od pracy, jaką włożyłem w trening. Muszę dostać mocno w kość, dużo ćwiczyć na siłowni, biegać, wtedy efekty widać na boisku.
Tacy piłkarze są w cenie u trenerów i kibiców.
Powiedzmy sobie szczerze: piłka nożna to najpiękniejszy zawód na świecie. Wielu marzy o karierze piłkarza, nie mówiąc już o długoletniej grze. Ja mam szansę grać do czterdziestki, dalej czerpię radość z piłki. Cieszę się, że mogę wyjść na dwór pokopać z synem, mając z tego ogromną satysfakcję i frajdę, bo czuję się jak jego kolega, a nie starszy rodzic.
Rozmawiał Piotr Wiśniewski