Aktualności
[WYWIAD] Piotr Brożek: Nie widzę się już w piłce. Wystarczy, że jestem kibicem
Tak nagle postanowiłeś przerwać karierę?
Piotr Brożek: Obudziłem się pewnego dnia i powiedziałem sobie, że to koniec. Może to brzmi dziwnie, ale tak było. Na decyzję złożyło się wiele czynników. Pojawiły się problemy zdrowotne, generalnie jednak dopadł mnie syndrom wypalenia. Tyle lat poświęcenia dla futbolu, ciągłe wyjazdy na zgrupowania, mecze, treningi… Teraz wystarczy mi jak od czasu do czasu pokopię sobie z oldbojami Wisły, a jak jest okazja, to idę na ekstraklasę. Cieszy mnie forma brata, jego skuteczność, ale Paweł ma szczęście, że nie musi grać przeciwko mnie. Gdyby tak było, nie strzelałby tylu goli (śmiech).
Zaskakuje cię dyspozycja Pawła?
On jest bardzo dobrym napastnikiem i wiek nie gra tu roli. To się z niczego nie bierze, Paweł ciężko pracuje na treningach, a trener Wisły Maciej Stolarczyk wie, jak do niego dotrzeć i ufa mu. Mój brat już nawet nie dzwoni do mnie po wskazówki, zadowala się tylko moim wsparciem.
To, że Paweł tak świetnie radzi sobie w ekstraklasie, świadczy bardzie o jego klasie czy obniżającym się poziomie rozgrywek? Młodzi zawodnicy nie są często w stanie dotrzymać mu kroku.
Nasza ekstraklasa jest nieobliczalna i ciekawa, ale niestety poziom rozgrywek spada. Coraz młodsi zawodnicy opuszczają kraj, a nie jest ich łatwo zastąpić. A Paweł zawsze miał smykałkę do zdobywania goli i na pewno jeszcze sporo ich strzeli.
Miałeś jakieś atrakcyjne propozycje w młodym wieku, z których nie skorzystałeś?
Kiedy wracałem z wypożyczenia z Górnika Zabrze do Wisły kilka tygodni spędziłem w Wolfsburgu, który był ponoć zainteresowany sprowadzeniem mnie. Nie wiem do dziś, dlaczego nic z tego nie wyszło. Interesował się mną również West Ham, ale obyło się bez konkretnej propozycji. Na swój transfer zagraniczny musiałem trochę poczekać, w Trabzonsporze przeżyłem fajną przygodę. Przez pierwsze pół roku grałem regularnie, potem szyki pokrzyżowała mi kontuzja, ale pozostały ekstra wspomnienia. Moimi klubowymi kolegami byli Burak Yilmaz, Selcuk Inan, Didier Zokora, a nawet na towarzyskich meczach w Holandii i Niemczech wspierali nas niesamowici kibice. W Turcji przekonałem, co to znaczy fanatyzm. Dla mieszkańców tego kraju piłka nożna jest religią.
Doskwiera ci brak awansu z Wisłą Kraków do Ligi Mistrzów?
Dwa razy zagrałem w eliminacjach, przegraliśmy z Levadią, a potem z Barceloną. Z mistrzem Estonii dopadł nas pech, nic nie wychodziło. W Sosnowcu remis, w rewanżu porażka, tak w piłce bywa. Cóż, żal tej Ligi Mistrzów, ale w barwach Wisły rozegrałem kilka bardzo dobrych meczów, choćby z Beitarem Jerozolima, Tottenhamem, Barceloną, pięć razy zdobyłem mistrzostwo kraju, sięgałem po Puchar Polski.
Gdyby nie Adam Nawałka, nie trafilibyście z Pawłem do „Białej Gwiazdy”?
To on nas zaobserwował w SMS Zabrze, widział w kadrze makroregionu. Graliśmy za małolata z takimi zawodnikami, jak Paweł Strąk, Kamil Kuzera, Karol Gregorek, Łukasz Szymoniak. Piłka tak samo sprawiała nam przyjemność w wieku 10-12 lat, jak i później. Przyznam szczerze, że nie śledzę nawet wyników mojego macierzystego klubu, Polonii Białogon, ale obiecuje, że się za to wezmę.
Rywalizowałeś z bratem od najmłodszych lat?
Właśnie nie. My się świetnie uzupełnialiśmy. Raz grałem na pomocy, raz w ataku i obsługiwaliśmy się zagraniami na nos. Strzelaliśmy obaj wiele goli, w Wiśle, w kadrach Polski juniorów, potem obaj zagraliśmy w pierwszej reprezentacji. Paweł ma w niej dorobek znacznie okazalszy, był na mundialu, EURO, ja się muszę zadowolić pięcioma występami, żadnym w meczu o punkty. Za to zagrałem w mistrzostwach Europy juniorów, w mistrzostwach świata też.
Gdy byłeś juniorem spodziewałeś się, że ktoś cię przestawi na obronę?
W życiu! Nie miałem zielonego pojęcia o grze w roli defensora. Kiedyś w Wiśle pauzował Dariusz Dudka, chyba kontuzjowany był Marek Zieńczuk i trener Tomasz Kulawik wstawił mnie na lewą obronę. Maciej Skorża też uznał, że sobie poradzę w tej formacji, a ja cóż, nie narzekałem, bo cieszyłem się z każdej minuty spędzonej na boisku. Trafiłem w swojej przygodzie z piłką na kilkudziesięciu szkoleniowców, włącznie z Maciejem Skorżą, Adamem Nawałką, Henrykiem Kasperczakiem, Orestem Lenczykiem, Danem Petrescu.
Nie chciałbyś pracować jako trener?
Nie, nie, to nie dla mnie. Może na coś innego z piłki nożnej bym przystał, ale naprawdę musiałbym to przemyśleć. Swoje już w futbolu przeżyłem. Teraz prowadzę biznes ze szwagrem pod Krakowem, to mój sposób na życie. Wieczorami zasiadam przed telewizorem jako kibic, niekiedy pojawiam się na stadionie i to mi w zupełności wystarczy. Jeden Brożek strzela gole, może jeszcze sięgnie po niego selekcjoner (śmiech).
Rozmawiał Jaromir Kruk