Aktualności

[WYWIAD] Paweł Jaroszyński: Z domu wychodzę tylko w najpilniejszych sprawach

Specjalne02.04.2020 
Paweł Jaroszyński po dwóch sezonach we włoskiej Serie A, w obecnych rozgrywkach występuje w Serie B. W Europie epidemia koronawirusa najmocniej dotknęła właśnie Włochy. – Rodzina w Polsce jest zaniepokojona, ciągle do nas dzwonią, ale na szczęście jesteśmy zdrowi. Piłka schodzi na dalszy plan i trudno cokolwiek planować. Gdy wszystko wróci do normalności, chciałbym znów zagrać we włoskiej ekstraklasie – podkreśla 25-letni obrońca Salernitany.

Jak zdrowie pana, rodziny i kolegów z drużyny?

Na szczęście wszystko jest w porządku. Jesteśmy zdrowi. Także nikt z zespołu, jak do tej pory, nie został zakażony koronawirusem. Jeszcze jak trenowaliśmy wspólnie, to mieliśmy mierzoną temperaturą i sprawdzane, czy nie mamy objawów. Testów na koronawirusa nie było.

Rodzina w Polsce z pewnością się niepokoi?

Tak, rodzice dzwonią cały czas, codziennie pytają, jak się czujemy. Są zaniepokojeni, bo jak wszyscy wiemy, we Włoszech za długo zwlekali z wprowadzeniem kolejnych restrykcji i zachorowań jest bardzo dużo. Polski rząd dużo szybciej zareagował i chyba zdaje to egzamin. Jestem z tego zadowolony, bo przecież też mamy rodziny w kraju i zależy nam na ich zdrowiu.

Rozgrywki we Włoszech są przerwane, ale trenujecie indywidualnie?

Robimy to, co możemy, by podtrzymać formę fizyczną. Raz na jakiś czas jedziemy do ośrodka treningowego w małych grupkach, w czterech lub pięciu, by pobiegać. Oczywiście każdy jedzie sam, ćwiczymy w odległości od siebie i nawet tam się nie przebieramy. Przyjeżdżamy już w ubraniu treningowym, biegamy, wsiadamy w auto i prysznic bierzemy dopiero w domu. W mieszkaniu pracuję trochę nad siłą przy pomocy hantli czy zgrzewek wody. Jesteśmy też w stałym kontakcie z trenerami.

Jak wygląda życie we Włoszech?

Jest ograniczenie w swobodnym przemieszczaniu się. Można wyjść tylko 200 metrów od domu i to najlepiej w pojedynkę. Jedynie rodziny mogą chodzić razem, ale oczywiście tylko w najpilniejszych sprawach. Do sklepu muszę wchodzić sam i oczywiście obowiązuje mnie dezynfekcja. Lokale usługowe, bary, restauracje są pozamykane. Nie mogłem nawet zmienić opon. Na szczęście działają piekarnie i ostatnio można też kupić pizzę na wynos. Dobrze, że mieszkamy trochę na odludziu, więc możemy pozwolić sobie na krótkie spacery. Nie ma jednak mowy, by pojechać do centrum lub nad morze. Na port możemy sobie tylko popatrzeć z tarasu, bo akurat widok mamy piękny. Całe dni spędzamy przed telewizorem. Żona próbuje nowych przepisów, piecze ciasta. Na ulicach porządku pilnują policja i wojsko, ale nie brakuje Włochów, którzy nie za bardzo przejmują się kwarantanną.



Jeśli wziąć pod uwagę, że koronawirus najmocniej uderzył w północne Włochy, to decyzja o wypożyczeniu z Genoi do Salernitany, która leży niedaleko Neapolu, była właściwa. Sportowo, choć to w Serie B, a nie Serie A, to przynajmniej grał pan regularnie.

Rzeczywiście, na południu Włoch nasz region nie jest jeszcze tak bardzo dotknięty epidemią. Mam blisko do Neapolu i nawet udało nam się umówić z Piotrkiem Zielińskim na kolacje. Oczywiście, kiedy jeszcze nie było epidemii. Co prawda Wezuwiusza nie widzę, bo zasłaniają go wzgórza, ale Salerno jest pięknym miastem. Sportowo można gdybać. Trener Aurelio Andreazzoli, który powiedział mi wprost, że nie będzie na mnie stawiał, półtora miesiąca później już nie prowadził Genoi. Być może przy nowym szkoleniowcu moja sytuacja byłaby lepsza. Poszedłem na wypożyczenie do Salernitany, bo wiedziałem, że tu będę miał szansę na regularne występy. I tak rzeczywiście było, bo grałem niemal „od deski do deski”. Byłem zwykle w podstawowym składzie przez pełne 90 minut. To powinno zaprocentować w przyszłym sezonie. Salernitana ma opcję pierwokupu, ale cena jest dość wysoka, więc nie wiem, czy z niej skorzysta. Tym bardziej teraz, kiedy przez epidemię tych znaków zapytania jest jeszcze więcej. Z tego, co piszą gazety, to Salernitana chciałaby mnie zatrzymać. Jestem zadowolony z postawy na boisku i wydaje mi się, że Genoa powinna o mnie poważnie myśleć w kontekście przyszłego sezonu.

Tomasz Kupisz, który gra w Trapani Calcio twierdzi, że jak się raz pójdzie do Serie B, to niełatwo wrócić wyżej.

Rzeczywiście, łatwiej spaść z Serie A, niż do niej wrócić. Nawet jak zostanę w Salernitanie, to będę robił wszystko, by znów zagrać na najwyższym poziomie.

Jesteście w tym momencie na siódmym miejscu w Serie B, które daje możliwość gry w play off o Serie A. Jakie scenariusze są snute w kwestii dokończenia sezonu?

Niedługo włoska federacja ma je przedstawić. Oczywiście wszystko zależy od rozwoju epidemii. Być może zagramy od czerwca do lipca, albo odbędą się tylko baraże o awans i utrzymanie. Może też zdarzyć się tak, że sezon zostanie uznany za nierozegrany. Chcielibyśmy dokończyć rozgrywki, bo jest szansa, by w play off walczyć o Serie A. W miarę możliwości jesteśmy przygotowani, by wznowić rozgrywki.

Jakie są największe różnice między Serie A i Serie B?

Na pewno organizacyjnie Serie B jest słabsza. Widać to po bazach treningowych i stadionach. W Serie A kluby mają dużo więcej pieniędzy na drużyny. Umiejętności zawodników są duże wyższe, co najbardziej widać w taktyce i umiejętnościach technicznych. To sprawa, że jakość gry jest dużo wyższa.

Rozmawiał Andrzej Klemba

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności