Aktualności
[WYWIAD] Paweł Jaroszyński: We Włoszech najbardziej zmieniłem się w sferze taktycznej
Licząc mecze poprzedniego i obecnego sezonu, masz na koncie 16 występów w Serie A. Czy drugi sezon pobytu w Chievo Werona bardzo różni się od twojego debiutanckiego w tych rozgrywkach?
Za nami wprawdzie dopiero 11. kolejek, jesteśmy na samym początku sezonu, ale pewne obserwacje na temat swojej gry już mam (rozmawialiśmy przed niedzielnym meczem Chievo z Bologną – red.). Mogę powiedzieć, że jestem zadowolony z tego, jak przebiega moja kariera na tym etapie. Najważniejsze, że robię postępy, czuję to na boisku, gdzie mam coraz większą swobodę na boisku. Niedawno Chievo zmieniło trenera, a nowy szkoleniowiec to zawsze możliwość poznania innej filozofii, kultury gry, stylu prowadzenia zespołu, określonych zachowań, dyscypliny taktycznej, a nade wszystko – nowa jakość treningów. Od każdego z trenerów Chievo, z którymi miałem okazję pracować, wyciągałem to, co najlepsze. Uczyłem się, ile tylko się da. Zebrane dzięki temu doświadczenie staram się wykorzystać w trakcie gry.
To w jakiej sferze dostrzegasz największe zmiany w twojej grze?
Taktycznej. W końcu we Włoszech taktyka to podstawa. Inne rzeczy? Poprawiam i wyciągam na bieżąco, obserwując trenerów, wykonując ich zadania, utrwalając w pamięci określone zachowania, żeby potem odtworzyć to podczas meczu. Już sam trening w Serie A dużo daje. W każdym jest coś, czego mogę się nauczyć. Nauka to jedno, zrozumienie drugie. Bo co z tego, że uczysz się określonych elementów taktycznych, jak potem nie zapamiętujesz ich, nie potrafisz powtórzyć. Myślę, że z moim rozumieniem strategii i zadań taktycznych jest coraz lepiej, co przekłada się właśnie na boisko.
Można powiedzieć, że dużo zyskałeś na zmianie szkoleniowca. Odkąd w Chievo jest Gian Piero Ventura, stałeś się piłkarzem podstawowego składu.
Trener Ventura dołączył do nas akurat w trakcie październikowej przerwy na mecze reprezentacji. Przez to miałem więcej czasu, żeby pokazać się nowemu szkoleniowcowi z dobrej strony przed najbliższym meczem ligowym. Wiem, że akurat o taką charakterystykę piłkarza mu chodziło. Dał mi więc szansę, zagrałem cały mecz z Atalantą Bergamo, postawił też na mnie z Cagliari i Sassuolo. I ta dobra seria trwała cały czas.
Z Atalantą i Cagliari zagrałeś jako lewy wahadłowy. To nowy pomysł Gian Piero Ventury na ciebie?
Gramy taktyką z pięcioma obrońcami, przeciwko Sassuolo byłem ustawiony jako pół-lewy środkowy obrońca. Ta rola na boisku nie różni się aż tak bardzo od wahadłowego, choć będąc wahadłowym, mam możliwość na dużo częstsze kontakty z piłką. Typowy lewy obrońca ma większą odpowiedzialność za grę obronną. A jeśli chodzi o rozegranie piłki, to odegrałem w tym dużo ważniejszą rolę niż w poprzednich pojedynkach za trenera Ventury.
Z tego, co pamiętam, w Cracovii też grałeś w roli wahadłowego.
Tak, tyle tylko, że to jak teraz mam grać na wahadle, a jak grałem w Cracovii, trochę się różni. Chodzi mi tu przede wszystkim o inne zadania. Wtedy uczyłem się tej pozycji, teraz dysponuję dużo większą wiedzą na jej temat. Inna sprawa, że we Włoszech różni się też zakres ćwiczeń umożliwiających ci obeznanie się z pozycją wahadłowego.
Tak się składa, że Gian Piero Ventura to twój trzeci trener w Chievo. Jak na włoskie warunki, rzadko zmieniają się tam szkoleniowcy. To chyba ewenement?
Mam nadzieję, że trener Ventura wyciągnie nas z dołka, w którym się znaleźliśmy i zaczniemy zbierać punkty, które są nam bardzo potrzebne. Początek jego pracy może nie jest udany, ale jesteśmy w bardzo trudnym położeniu. Dodatkowo ciąży nam ta kara minusowych trzech punktów. Bezsprzecznie musimy wygrać z Bolonią.
Jak we Włoszech odebrano powrót trenera Ventury na ławkę w klubie? Nie od dziś wiadomo, że po nieudanych kwalifikacjach do mistrzostw świata nie cieszył się on zbyt wielką popularnością w swojej ojczyźnie.
Dla tego szkoleniowca to po prostu kolejny etap w karierze. To czas, kiedy może pokazać swoje silne strony, ugruntować swoją pozycję na rynku trenerskim we Włoszech. Styl, w jakim teraz gramy, bardzo różni się od tego z początku sezonu. Oczywiście na plus. Mam tu na myśli przede wszystkim widowiskowość. Punktów to nam nadal nie daje, ale na podstawie tych kilku tygodni z trenerem Venturą widać, że o niebo lepiej wyglądamy taktycznie, wolicjonalnie. Jesteśmy w trakcie odbudowy zespołu. Idzie to w dobrym kierunku. A sam szkoleniowiec to bardzo otwarty człowiek. Z każdym znajdzie temat do rozmowy. Dużo tłumaczy, na odprawach przemawia „chłopskim językiem”. Widzę jak dużo czasu poświęca na wytłumaczenie nam czego od nas oczekuje. Bo ma to być zrozumiane, a piłkarza muszą widzieć w tym sens.
Arkadiusz Reca przed wyjazdem do Włoch wiedział, że musi szybko nauczyć się włoskiego, bo to ułatwi naukę taktyki. Nie jest w tej opinii odosobniony. Jak zatem z twoim włoskim?
Z boiskowymi zwrotami nie mam żadnego problemu. Rozumiem wskazówki kolegów, polecenia trenera. Udzieliłem już wywiadu po włosku, jednak jeśli chodzi o swobodę w mówieniu, to muszę się w tym elemencie jeszcze poprawić.
Mariusz Stępiński to tylko twój kolega z szatni, czy może trzymacie się razem, jak na rodaków przystało?
Polak Polakowi bliski. Mamy wspólne poglądy, ten sam język, więc siłą rzeczy ciągnie nas do siebie. W szatni siedzimy obok siebie. Na treningach często ćwiczymy w parze. Codziennie rozmawiamy, jesteśmy na bieżąco z tym, co się u nas dzieje.
Rozmawiał Piotr Wiśniewski