Aktualności

[WYWIAD] Paweł Golański znów trenuje i cieszy się, że wracają derby Łodzi

Specjalne31.07.2020 

Wychowanek ŁKS ćwiczy z LKS Różyca, drużyną z łódzkiej okręgówki, w której nie brakuje też byłych piłkarzy Widzewa. – Docinków w szatni oczywiście nie brakuje, ale wszyscy cieszymy się, że znów będą derby Łodzi. Miałem przyjemność dwa razy zagrać w tych spotkaniach. Dla zawodnika, a zwłaszcza wychowanka, liczy się tylko zwycięstwo. Z drugiej strony były czasy, kiedy w Widzewie grali moi koledzy. W trakcie meczu byliśmy rywalami, ale po nich prywatnie często się przyjaźniliśmy – podkreśla Paweł Golański, 14–krotny reprezentant Polski, były zawodnik m. in. Korony Kielce, Steauy Bukareszt czy Górnika Zabrze.

Byli reprezentanci Polski – Sławomir Peszko i Mirosław Szymkowiak grają w okręgówce. Trochę im pan pozazdrościł?

Spokojnie, na razie tylko trenuję, choć prezes i trener klubu chętnie widzieliby mnie na boisko. Nie mówię nie, ale jeszcze zobaczymy.

Skąd pomysł, by trenować akurat z LKS Różyca, klubem z łódzkiej okręgówki?

Dużo wpływ miało to, że jest tam sporo moich kolegów, z którymi znam się od lat. Do tego mam tam blisko z domu. Pojadę obrzeżami Łodzi i szybko jestem na miejscu. Dla mnie to już bardziej rekreacja i przyjemność, by spotkać się ze znajomymi. Na co dzień jest zbyt dużo obowiązków zawodowych i rodzinnych, by jakoś jeszcze na poważnie wracać do piłki. Tu mogę potrenować, poruszać się, by organizm dostał bodźca.

W większości to koledzy z czasów juniorskich w ŁKS?

Rzeczywiście tak jest. Kiedy już graliśmy w seniorach, to często w okresie świątecznym czy w przerwie między sezonami spotykaliśmy się na orlikach, by kopać piłkę. Tu w Różycy możemy to robić znów na dużym boisku i naturalnej trawie. Z Marcinem Stanisławskim i Mariuszem Zasadą najpierw rywalizowałem w juniorach, bo oni byli w ChKS Łodź, a potem graliśmy razem w ŁKS. W klubie z al. Unii spotkałem też Michała Łabędzkiego i Marcina Wolskiego.



Do LKS Różyca zwykle trafiają piłkarze związani z Widzewem. W szatni nie brakuje pewnie docinków?

To prawda. Sporo zawodników było wcześniej w Widzewie i innych klubach z regionu. Aspekt przywiązana do klubów jest poruszany często. Obecność byłych ełkaesiaków działa na resztę zespołu. Zwłaszcza, że kilku z nas trochę osiągnęło w lidze. Sprawia to, że chcą przychodzić, trenować i rywalizować. To pomaga, zwłaszcza tym młodszym się rozwijać. W szatni nie brakuje docinków dotyczących ŁKS i Widzewa. W jednym jesteśmy zgodni – cieszymy się, że znów będą derby Łodzi. Szkoda, że nie w ekstraklasie, ale od czegoś trzeba zacząć. Miałem przyjemność występów w tych meczach i mam nadzieję, że będziemy mogli znów zobaczyć spotkania na niezłym poziomie.

Pan też grał w derbach Łodzi na zapleczu ekstraklasy. Ponoć najlepszy wynik to remis?

Ale tylko z punktu widzenia bezpieczeństwa w mieście. Dla zawodnika, a zwłaszcza wychowanka czy kibiców, liczy się tylko zwycięstwo. Rzeczywiście w dwóch meczach, w których zagrałem padły remisy. Na ŁKS było 2:2, a na wyjeździe 0:0. Byłem też na ławce rezerwowych w spotkaniu, które wygraliśmy na stadionie Widzewa w 2011 roku. Jako rodowity łodzianin podchodziłem do tych meczów specjalnie, bardzo chciałem wygrywać. Derby Łodzi w kontekście całego sezonu zawsze były najważniejsze. Rywalizacja kibicowska to jedno, ale były też czasy kiedy w Widzewie grali moi koledzy z boiska. Po tych meczach docinków też nigdy nie brakowało. Podczas meczów byliśmy rywalami, ale po nich prywatnie często się przyjaźniliśmy. W 2004 roku w derbach, które zakończyły się 2:2 w Widzewie grał Michał Probierz. Siedem lat później jako trener ŁKS wygrał na stadionie przy al. Piłsudskiego. Piłka jest przewrotna i potrafi pisać takie scenariusze.



Od kilku lat rozwija pan z kolegami szkółkę piłkarską. Kiedy narodził się pomysł?

Z Krzyśkiem Nykielem i Przemkiem Kaźmierczakiem przyjaźnimy się od dzieciństwa. Mimo rozjazdów, cały czas utrzymywaliśmy kontakt. Od dawna przy okazji spotkań czy przez telefon rozmawialiśmy o tym, by założyć szkółkę. Mam też w pamięci moje czasy juniorskie w ŁKS. Śmiem twierdzić, że to rocznik 1982 był jeden z najbardziej utalentowanych w polskiej piłce, jeśli wziąć pod uwagę, ilu zawodników przebiło się do ekstraklasy czy reprezentacji. Wychowankowie trenera Mirosława Dawidowskiego to oprócz mnie, właśnie Kaźmierczak, Nykiel, a także Łukasz Madej, Piotrek Klepczarek czy Robert Sierant. Dołączyli do nas także Radek Matusiak czy Rafał Grzelak. To ośmiu zawodników z jednej drużyny juniorów, którzy zagrali w ekstraklasie. W naszej szkółce Gol Academy też chcemy wychowywać takich zawodników. Ćwiczy w niej prawie 550 dzieciaków od 4 do 12 roku życia, zarówno chłopcy, jak i dziewczynki. Chcemy, by to szkolenie było jak najbardziej profesjonalne i sami w trójkę prowadzimy grupy. W planach jest też budowa własnego obiektu treningowego.

A co ze starszymi rocznikami?

Na razie, kiedy osiągną 12 lat dochodzą do innych klubów. Trafiają na przykład do akademii ŁKS czy Widzewa. Jesteśmy w przededniu decyzji, by rozszerzyć szkolenie i prowadzić także młodzież. To jednak wymaga większego zaangażowania i poświęcania prywatnego czasu. Musimy się zastanowić czy jesteśmy już na to gotowi.



Jak wpłynęła pandemia koronawirusa na działalność waszej szkółki?

Oczywiście zawiesiliśmy treningi i część rodziców do tej pory ma jeszcze opory, by posyłać dzieci na zajęcia. Podeszliśmy do tego problemu tak, że nie pobieraliśmy opłat, a do tego prowadziliśmy treningi online. To oczywiście odbiło się na naszym stowarzyszeniu, ale przetrwaliśmy ten trudny moment. Powoli wracamy do normalności, ale jeszcze do tego długa droga. Czekamy na wrzesień i liczymy, że nie będzie zwiększania obostrzeń.

Po zakończeniu kariery na trawie, próbował pan jeszcze sił w beach soccerze.

To była inicjatywa przede wszystkim Piotrka Klepczarka, który stoi za stworzeniem klubu BSCC Łodź, czyli Beach Soccer Club Coco. To też jest drużyna złożona z kolegów, między innymi z wychowanków ŁKS. Sami się zorganizowaliśmy i wszystko opłacaliśmy. W tym roku nie zagraliśmy, bo w związku z pandemią i obowiązkami zawodowymi, nie było kiedy trenować i nie byliśmy gotowi. Nie rezygnujemy z tego, bo wciąż jesteśmy w ekstraklasie beach soccera. Myślę, że za rok już się zbierzemy i znów spotkamy się na plaży, bo to świetna dyscyplina na lato.



Rozmawiał Andrzej Klemba
fot. Cyfrasport

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności