Aktualności

[WYWIAD] Memmert: „Gra jest najlepszym nauczycielem”

Specjalne10.03.2017 

– Jak można zauważyć w historii futbolu, najlepszymi trenerami byli ci, którzy organizowali zajęcia poprzez gry na małej przestrzeni. I to gra cię uczy, a trener tylko tworzy grę – tłumaczy w rozmowie z „Łączy Nas Piłka” profesor Daniel Memmert z Akademii Sportu w Kolonii, który współpracował z klubami Bundesligi oraz reprezentacją Niemiec. Opowiada o koncepcie kreatywności taktycznej, szkoleniu młodzieży oraz pracy analityka.

Daniel Memmert to profesor i dziekan wydziału Instytutu Sportu na Akademii Sportu w Kolonii. Jest licencjonowanym trenerem piłki nożnej oraz autorem podręczników szkoleniowych. Pracował jako analityk w sztabie szkoleniowym Hoffenheim oraz jako szef departamentu analitycznego przy reprezentacji Niemiec w trakcie Mistrzostw Świata w 2014 roku. W Polsce przebywał na zaproszenie Akademii Piłkarskiej Champions jako wykładowca VI Międzynarodowej Konferencji Szkoleniowej, by przedstawić koncepcję „Nauki kreatywności taktycznej”.

Zgodziłby się pan z porównaniem piłki nożnej do szachów?

– Cóż, można na to spojrzeć na kilka sposobów. Jeśli kibice oglądaliby na boisku więcej szachów, to przestaliby chodzić na stadiony. A kiedy piłkarz widzi zbyt dużo schematyczności, może będzie starał się ją ukryć. Ale zgadzam się, że przygotowanie trenera do meczu ma związek z szachami. Szkoleniowcy mają swoją filozofię, muszą patrzeć na to, jak grają inne drużyny. Mają wspierających ich analityków, każdy klub w Niemczech ma ich około czterech, a nasz program na Niemieckim Uniwersytecie Sportu odpowiednio ich edukuje.

W ostatnim tygodniu mieliśmy kolejną fazę nauki, która zakończyła się egzaminem z przygotowania do meczu: daliśmy studentom statystyki i materiały wideo. Dostali dziesięć minut na prezentację materiału, przedstawienie zalet i wad. Część była bardziej logiczna, część mniej – ale to już kwestia teoretyczna, stąd nie oceniamy, czy analiza jest słuszna lub nie, ale oceniamy prezentację. To są szachy. A na murawie może to wygląda przez pierwszy kwadrans, a potem coś się zmienia, coś wpływa na sytuację na boisku. Rozmawiając z trenerami słyszę, że problemem nie jest sam plan, ale to, czy każdy z piłkarzy chce go zrealizować.

Zadałem to pytanie, ponieważ współczesny piłkarz na boisku musi myśleć bardzo szybko, o tych najlepszych mówi się, że przewidują zdarzenia o dwa, trzy ruchy do przodu. Jak więc zdefiniować strefę szkolenia, którą się pan zajmuje – kreatywność taktyczną?

– Ale to, co powiedziałeś jest niejako przeciwieństwem szachów. W nich zwykle masz czas, komfort skupienia się na szachownicy. Na murawie tego czasu i miejsca jest niewiele. W szachach twoje ruchy są celowe, w piłce nożnej bardziej chodzi o szybkość podejmowania decyzji: kreatywność, inteligencję. I jest różnica między inteligencją meczową a kreatywnością taktyczną. Pierwsze oznacza wybór najlepszej decyzji, to, co trener wskazuje i uczy jako najbardziej optymalne rozwiązanie w konkretnych sytuacjach. Ale kreatywność taktyczna wymaga elastyczności przy podejmowaniu decyzji. Piłkarz potrzebuje obu tych aspektów. Piętnaście lat temu walczyłem z DFB (Niemiecki Związek Piłki Nożnej – red.), ponieważ oni twierdzili, że tylko „dziesiątki”, rozgrywający tego potrzebują. Ale dziś już nikt nie jest przeciw nam, bo nawet bramkarzom ta kreatywność jest potrzebna – w końcu oni są pierwszymi, którzy mają piłkę i zaczynają atak.

To, co zmieniło się w trakcie tych 15 lat to postrzeganie niemieckich piłkarzy. O Phillippie Lahmie Pep Guardiola powiedział, że jest najbardziej inteligentnym piłkarzem z którym pracował. Co się takiego stało w tym czasie?

– Zrobiono wiele. Najbardziej istotną zmianą była ta strukturalna: wydaliśmy mnóstwo pieniędzy na stworzenie setek baz talentów, by poznać każdego obiecującego piłkarza w Niemczech. Trenerzy pracują tam na pełen etat, mają zawodników w każdy poniedziałek i trenują ich technikę, umiejętności. Ale oprócz części strukturalnej i personalnej ważna była ta naukowa: przeprowadzamy regularne testy, by lepiej ich selekcjonować. Wciąż jednak nie mamy ćwiczeń, które oceniałyby kreatywność i taktyczną stroną ich gry. I wreszcie dochodzi jakość rozwoju. Kluczowe do tego są książki. Nawet na konferencjach i wykładach z audiencją 300-400 osób jest za mało czasu. Za każdym razem, gdy przedstawiamy nowy koncept – nawet, gdy dotyczy po prostu ruchu i gibkości u dzieci w wieku od czterech do siedmiu lat – musimy to zrobić pod postacią książki. To pozwala nam rozpowszechnić idee, filozofię.

A jak przedstawiłby pan kreatywność taktyczną?

– W tej chwili najlepszym jej przykładem jest Thiago Alcantara. Wcześniej był to Andres Iniesta. Lionel Messi i Neymar to z kolei bardziej techniczni piłkarze. W Niemczech mamy także Juliana Weigla z Borussii Dortmund, ale też nie tylko pomocników. Mats Hummels i Jerome Boateng są kolejnymi przykładami, którzy rozgrywając od obrony potrafią podaniami wymijać formacje przeciwnika. Dlatego uważam, że jest to aspekt niezależny od pozycji na boisku. Bardziej chodzi o pytanie, jak rozwijać kreatywność taktyczną.

Chodzi bardziej o dostrzeganie rozwiązań na boisku czy podejmowanie decyzji?

– To i to. Stworzyłem model, który jest potrzebny w tym procesie podejmowania decyzji: najpierw antycypacja, następnie percepcja, atencja, później inteligencja meczowa i wreszcie kreatywność. To wszystko razem potrzebujemy mieć zakodowane w naszej pamięci, by podejmować kreatywne taktyczne rozwiązania. To są różne procesy poznawcze podejmowania decyzji. Atencja i percepcja są równie istotne: to jak otwieranie okna. Najpierw perspektywa jest ograniczona, ale potem rośnie i na boisku potrzeba jej jak najszerszej. Tylko to pozwala nam na zebranie większej liczby informacji, przetworzenia ich.

Wspomniał pan o Weiglu, którego głowa na murawie ciągle się rusza. Młody piłkarz rozgląda się na wszystkie strony, zupełnie jakby tworzył w głowie obraz murawy. Od jakiego wieku należy tego uczyć?

– Z kreatywnością trzeba zaczynać od samego początku. Wiemy, że dzieci mają „złoty wiek”, gdy uczą się najwięcej: od pierwszego do ósmego roku życia. Potem również można to kształcić, ale proces jest wolniejszy. Więc wtedy uczymy ich także inteligencji meczowej. Dla przykładu: Lahm jest typem piłkarza, który podejmuje właściwe decyzje o ruchu i podaniach, ale nie są one kreatywne. Mimo to podejmuje je na wysokim, może najwyższym poziomie.

Połączył pan teoretycznie dwa różne koncepty. Wielu uważa, że taktyka i kreatywność się nie łączą: pierwsze dotyczy struktury, organizacji, a drugie: swobody w grze. Czy często musi pan tłumaczyć ten koncept trenerom?

– Raczej nie. Sami zauważają: „teraz rozumiemy, że w poprzednich latach trenowaliśmy inteligencję taktyczną, ale nie kreatywność”. Lepiej rozmyślają o swojej pracy. Dostają jasny przekaz o tym, które zasady dotyczą inteligencji meczowej, a które kreatywności. I naprawdę są one różne.

Jakie środki treningowe stosuje się do nauki kreatywności taktycznej?

– Mamy siedem głównych zasad. Najpierw jest gra celowa: pozbawiona struktury, bez trenerów, gdy zbiera się różne doświadczenia, szkoli różne aspekty motoryczne. Następnie jest gra jednowymiarowa z konkretną taktyką, na małej przestrzeni. Chodzi w nich o powtarzalność kreatywnych rozwiązań w kompleksowych sytuacjach. Potem dochodzi pamięć celowa: a trenerzy nie powinni zbyt dużo mówić do piłkarzy, ponieważ ci będą się skupiali na niektórych strefach, nie na całości. Będą część rzeczy tracili. Mniej znaczy więcej. I wreszcie jest rozważna motywacja, która polega na promocji i prewencji. Na końcu – celowy trening, gdzie wykonuje się już konkretne ćwiczenia piłkarskie, takie wymuszające naturalność i powtarzalność.

Powiedział pan, że „mniej znaczy więcej”. To jeden z wielkich błędów młodych trenerów: ciągle mówią, jakby starali się kierować każdym ruchem swoich zawodników.

– Zawsze to powtarzamy, że im mniej instrukcji, tym lepiej. Ale problem jest z rodzicami, którzy są dookoła. Dlatego nie pozwalamy im obserwować treningów, oprócz jednych zajęć w tygodniu. Wracając do trenerów, mamy dwa przykłady. Pierwszy to szkoleniowca, który przekazuje instrukcje i później obserwuje, co się dzieje. Ten drugi jest zaangażowany, dużo mówi. Którego z nich rodzice oceniają wyżej? Oczywiście, że tego głośniejszego. To ludzkie, ale błędne. Tak jak mówimy: gra jest najlepszym nauczycielem. Jak można zauważyć w historii futbolu, najlepszymi trenerami byli ci, którzy organizowali zajęcia poprzez gry na małej przestrzeni. I to gra cię uczy, a trener tylko tworzy grę.

Jakie są więc nowe cechy trenerów w Niemczech, które robią taką różnicę?

– Myślę, że udało się poprawić obie strony: sami są bardziej kreatywni i bardziej inteligentni. Ale myślę, że trenerzy razem z naukowcami rozwinęli skuteczniej naszą filozofię futbolu. Gdy pracowałem w Hoffenheim z Ralfem Rangnickiem jako analityk, to mieliśmy pomysły dotyczące piłki nożnej, które później musiałem udowadniać naukowo na podstawie statystyk. Obecnie ewoluowało to w filozofię Lipska, zostało też z Hoffenheim, przeniosło się z Jürgenem Kloppem do Anglii.

Dziesięć lat temu rozwijaliśmy nowe idee, systemy. Mocno podpatrywaliśmy Pepa Guardiolę i Barcelonę jako model. Oglądaliśmy treningi, jak szkolili młodzież w La Masii. Przyglądaliśmy się pryncypiom Guardioli i jak ten rodzaj futbolu może być rozwinięty: wszystko na podstawie pomysłów trenerów. Na kursie szkoleniowym był Dirk Bauermann, słynny trener koszykarski, a każdy był pod wrażeniem, jak mówił o znaczeniu współzależności. Mieliśmy problem z myśleniem dawnej szkoły, która przez 20 lat postrzegała grę w ten sam sposób, naciskając, że zawsze wie lepiej. Ale z nową falą młodych trenerów jest inaczej, wystarczy spojrzeć na Bundesligę.

Pracował pan jako analityk w Hoffenheim, ale również we współpracy z reprezentacją Niemiec. Jaka określiłby pan rolę w sztabie szkoleniowym takich osób?

– Jest równie istotna jak lekarzy, trenerów od przygotowania motorycznego itd. Teraz, gdy Joachim Löw jest na meczu, to nie towarzyszą mu jedynie asystenci, ale również analitycy. Uważamy, że takie osoby powinny być dobre w pracy nie tylko z laptopami, ale muszą wykazywać kreatywność. Nikt w klubach nie ogląda tylu meczów, ile oni, w tak wielu ligach i w różnych krajach. Mogą analizować, dlaczego inne drużyny są tak mocne, czy jest to uzależnione od konkretnego zawodnika lub całego systemu. Niedawno stworzyliśmy grupę Światowej Analizy Trendów, która przygląda się różnym aspektom futbolu: co jest obecnie najważniejsze, dlaczego Barcelona ma pewne problemy, dlaczego Atletico Madryt dochodzi do finału Ligi Mistrzów. Dzielimy się zadaniami: niektórzy sprawdzają konkretne zespoły, inni starają się rozwijać filozofię gry. W Hoffenheim mieliśmy wiele pomysłów, ale za każdym razem staraliśmy się je udowodnić naukowo.

To, co odkryliśmy było zaskakujące. Na przykład doszliśmy do tego, że zespół, który bez posiadania piłki ma większe szanse na strzelenie gola. Gdy pierwszy raz powiedzieliśmy to trenerom to nam wyśmiali. „Przecież trzeba mieć piłkę, by strzelić gola!”. Ale ważniejsze okazało się pytanie, w jakiej strefie trzeba ją mieć? Nie ma korelacji między posiadaniem piłki i wygrywaniem. Oczywiście, że zespoły z czołówki ligowej mają wyższy procent posiadania piłki, bo mają lepszych piłkarzy. Ale gdy wyjmie się je z analizy, to nie ma współzależności. I stworzył się trend.

Rozmawiał Michał Zachodny
(fot. AP Champions)

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności