Aktualności

[WYWIAD] Marcin Stanisławski: Na mundialu zebraliśmy doświadczenie, mamy teraz kolejne plany

Specjalne31.05.2017 
W ostatnich tygodniach na nudę nie mógł narzekać. Prowadzona przez niego reprezentacja Polski brała udział w mistrzostwach świata w beach soccerze. Jednocześnie Marcin Stanisławski – bo o nim mowa – przygotowuje się do sezonu ligowego z KP Łódź. Jego klubowa drużyna obecnie bierze udział w rozgrywkach plażowej Ligi Mistrzów. – Czeka nas bardzo trudny sezon, ale nasze cele się nie zmieniają – mówi o pierwszej części sezonu trener reprezentacji Polski.

Na początek, jak oceniasz nasz występ na mistrzostwach świata na Bahamach? Z pewnością oczekiwania były większe?

Jesteśmy po analizie z moim sztabem, jestem też po rozmowach z zawodnikami, ale i z zarządem Polskiego Związku Piłki Nożnej, między innymi przewodniczącym Komisji Futsalu i Piłki Plażowej Adamem Kaźmierczakiem, czyli osobami odpowiedzialnymi za beach soccer w naszym kraju. Jak się przegrywa na takim turnieju trzy mecze, to nie można być zadowolonym. To wyświechtane powiedzenie, ale trzeba jednak wszędzie szukać pozytywów. Może nie zostaliśmy sprowadzeni na ziemię, bo jednak graliśmy z czołówką światową, ale nie zaprezentowaliśmy tyle, na ile nas stać. Zadowoleni nie jesteśmy, bo występ przyniósł nam rozczarowanie. Jest ono dość spore, chociaż wszyscy mówili przed turniejem – ja mimo wszystko starałem się unikać takich rozmów – że trafiliśmy do najtrudniejszej grupy. Przed turniejem mówiłem, że nasi grupowi rywale Brazylia i Tahiti zmierzą się w finale i tak się stało. W gronie faworytów widziałem jeszcze tylko Portugalię. Na zwycięzcę stawiałem Brazylię. Na wszystkich zrobiła też wrażenie Japonia. Ich mecz z Tahiti mógł się podobać nawet najwybredniejszym kibicom. I to właśnie Azjaci mogą mieć pretensje do losu, że trafili do takiej grupy, bo to także był kandydat do medalu.

Podejmijmy się, na pierwszy rzut oka, trudnego zadania. Poszukajmy pozytywów po tym turnieju?

Zaskoczony jestem tym, jakie zebraliśmy oceny na turnieju. Zarówno na Bahamach, jak i w kraju. Ja uważałem ze zagraliśmy słabo, ale oceny osób postronnych były w miarę pochlebne. Trener reprezentacji Brazylii mówił, że to nie była ta Polska, którą on poznał, Ale gdy poznał bliżej nasze realia, to uznał, że to nie był zły turniej. Dużo ludzi też dzwoniło, gratulowało samego awansu. Gdzie wymierne pozytywy? Przede wszystkim doświadczenie kolejne. Dla mnie jednym z czynników tego, że nie zagraliśmy tak dobrze, były nasze głowy. To, że nie bierzemy tak często udziału w tak wielkich imprezach. Przyczyną słabszego meczu z Japonią była m. in psychika. I może w tym aspekcie zabrakło takiego luzu, który był w meczach towarzyskich. Dwa tygodnie wcześniej zagraliśmy przecież bardzo dobrze z Portugalią. A to mistrzowie świata ! Ciężko zatem chyba mówić, że przez taki krótki czas forma uleciała. Problemem jest to, że nie gramy regularnie w wielkich turniejach, a nasi zawodnicy jeszcze rzadko albo w ogóle nie mają możliwości poza reprezentacją występów w cenionych klubach na świecie. Trzeba pracować żeby to w przyszłości się zmieniło.

Fakt, że mundial rozgrywano na innym kontynencie i na początku sezonu też pewnie zrobił swoje.

To nie ulega wątpliwości. Zawsze taki termin będzie dla nas problemem. Przykładowo wylatujemy z temperatury cztery stopnie, lądujemy i jest 40 stopni w słońcu, Duża różnica czasowa, inny klimat. Lecąc na zgrupowania zawsze jesteśmy po dużym rozbracie z piaskiem, zwłaszcza w tym czasie wiosennym. Pierwszy, drugi trening to zazwyczaj aklimatyzacja, oswajanie się. Na mundialu nadzieje były rozbudzone, bo w meczach towarzyskich graliśmy dobrze. Byli z nami również przedstawiciele PZPN, którzy ostatnimi czasy obserwują reprezentację i sami zauważyli, że byliśmy inną drużyną niż wcześniej. Tych czynników jest kilka, ale termin chyba jest jednym z tych, którego najbardziej się obawialiśmy. Tym bardziej trzeba więc docenić co wcześniej osiągnęliśmy, z kim graliśmy, gdzie byliśmy. Nasi rywale to zespoły, które grają przez większość roku na piasku. A naszego klimatu nie zmienimy i narzekanie nic nie da.

Sam fakt, że byliśmy jedną z czterech reprezentacji europejskich na mundialu, jedyną z Europy środkowo – wschodniej, chyba mówi sam za siebie.

Z naszej części Europy jedynie Rosja mogła odegrać dużą rolę na MŚ i mogła zaszkodzić Brazylii. I jej bardzo brakowało. Bardzo dobry turniej zagrali Włosi, choć trzeba przyznać, że grupę i drabinkę do półfinału mieli teoretycznie łatwiejszą, ale widać było u nich olbrzymie doświadczenie. W Portugalii i Szwajcarii pewnie panuje olbrzymi zawód, bo oni zawsze zaliczają się do faworytów turniejów. My musimy na dobre wyniki ciężko pracować. Nasi grupowi rywale na Bahamach czuli się bardzo swobodnie. Tahiti przed mundialem na miejscu przebywało miesiąc czasu. Brazylia to zupełnie inna bajka. My wylatywaliśmy na zgrupowania, podczas gdy u nas była zima. Poza tym zawodnicy naszych rywali mają zupełnie inne doświadczenia. Grają w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, wtedy kiedy my jeszcze nie robimy nic. My indywidualnie się przygotowywaliśmy. Można teraz pracę magisterską na ten temat napisać. Czemu nie wyszło i co można było zrobić lepiej. Ja oczywiście jako trener też popełniłem błędy, też debiutowałem na turnieju takiej rangi i dziś po tych doświadczeniach pewnie coś zrobiłbym inaczej. Nie uciekam od tego. Zawodnicy podobnie. Pamiętajmy jednak, że zagraliśmy w wielkim turnieju, w szesnastce drużyn na świecie, i to wielka rzecz.

Mundial na Bahamach wywołał duże zainteresowanie?

Zainteresowanie powinno być sporo większe. Na meczach zespołów spoza czołówki kibiców nie było zbyt wielu. Na Bahamach nawet piłka nie jest sportem narodowym. Tylko krykiet czy baseball. Gdy gospodarze grali, to stadion się zapełniał, podobnie jak Brazylia. Nowych mistrzów świata również oglądaliśmy, bo to zawsze czysta przyjemność. Ale jak oglądałem w roli kibica poprzedni mundial w Portugalii to pachniało tam wielkim turniejem, wielkim graniem. Kapitalny turniej w Iranie, gdzie graliśmy – tam również był komplet ludzi.

Jaka przyszłość czeka teraz reprezentację? Bo pewne zmiany wydają się naturalne, spowodowane chociażby odejściem Bogusia Saganowskiego.

Polski beach soccer nie grał jeszcze bez „Sagana”, teraz czeka nas drastyczna zmiana. Nie chodzi o samą grę, ale o obecność Bogusia, to na pewno nie będzie łatwe. Boguś podjął taką decyzję, trzeba ją uszanować i szukać następców. Co do innych zmian? Pamiętajmy, że zespół zrobił niedawno sukces. Nie możemy przez trzy mecze obarczyć ich krytyką i wszystko przekreślić, bo dalej uważam, że jest to zespół na fali wznoszącej. Będzie ciężko wynik powtórzyć, nie jesteśmy w stanie grać cyklicznie na MŚ. Zamiast rewolucji chciałbym żeby ten zespół przeszedł ewolucje. Pamiętajmy, że obejmowałem ekipę, która spadła z dywizji A i zajęła piętnaste miejsce w poprzednich eliminacjach do MŚ. Byliśmy w trudnym położeniu żeby zbudować coś nowego. Oczywiście, chciałbym aby zespół się odmładzał, chcemy dawać szansę młodszym, ale znamy specyfikę beach soccera u nas w kraju. „Przejmujemy” często zawodników z trawy, często takich którzy mają za sobą udane kariery w klubach trawiastych. Fajnym przykładem jest Michał Łabędzki, wcześniej Piotrek Klepczarek, Łukasz Kowalski, Bartek Ława. Jeżeli ktoś taki się pojawi, to też ma szanse. Każdy chciałby mieć 22 zawodników młodych, pracować z nimi bez presji, wylatywać na drogie zagraniczne zgrupowania, grać w najlepszych turniejach i za kilka lat zbierać plony. A nas czeka teraz bardzo trudny sezon. Inaczej będziemy traktowani, rywale będą podchodzić z większym szacunkiem i nastawieniem. Cele się nie zmieniają, uważam że dalej będziemy niewygodnym przeciwnikiem dla najlepszych, ale nasze ambicje powinny być takie, żeby z nimi skutecznie walczyć. Ranking plasuje nas w granicach 7-9 miejsca w Europie, jeszcze dwa lata temu byliśmy na 13 pozycji. Finał Europejskiej Ligi odbędzie się w tym roku w Jesolo więc chcielibyśmy tam wrócić. Czekamy też na sezon krajowy z niecierpliwością, na nowe twarze. Przez dwa lata sprawdziłem 20 nowych zawodników, więc każdy kto się będzie wyróżniał swoją szansę może dostać.

Czyli patrzymy już konkretnie w przyszłość. Rozumiem, że pod trenerskim dowództwem Marcina Stanisławskiego?

Spotkałem się z Komisją Futsalu i Piłki Plażowej, zaprezentowałem odpowiedni raport m.in. przed dyrektorem Stefanem Majewskim. Była to bardzo fajna, merytoryczna dyskusja. Z dyrektorem pogadaliśmy jak trener z trenerem. Dostałem wiele cennych uwag. Złożyłem raport, zostały ustalone ramy, jak mamy dalej współpracować, byśmy osiągali dobre wyniki. Dla mnie jeśli mamy tworzyć jakiś plan długofalowy i wizje pracy to najważniejsze są Europejskie Igrzyska Olimpijskie w 2019 r w Mińsku. To turniej otwarty na beach soccer, rangą porównywalny do turnieju MŚ. W oparciu o trzon zespołu, który już powstał będziemy budować ekipę na Igrzyska. Wzięcie udziału w tym turnieju to spora korzyść dla całego beach soccera w kraju, ale również w Europie. A dostanie się do najlepszej ósemki, która zagra w Igrzyskach, nie będzie łatwe, bo zostaje zaledwie siedem miejsc. Jedno zajmuje gospodarz. Ale te zawody to dla nas priorytet.

Boguś Saganowski zaistnieje w jakiejś roli przy tej reprezentacji? Macie na niego jakiś pomysł?

Boguś obecnie koncentruje się na grze w klubie, taka była jego wola. Na pewno jest to jednak osoba potrzebna całemu polskiemu beach soccerowi, także pewnie w jakiś sposób trzeba będzie to wykorzystać. Na razie niech ucichnie szum wokół jego decyzji. Myślę, że oboje bardzo dużo sobie zawdzięczamy i nasza współpraca na każdej niwie byłaby owocna i z korzyścią dla każdego. Będę podpisywał się obiema rękami pod każdą inicjatywą, która uhonoruje jego dotychczasowe osiągnięcia i zasługi dla polskiego beach soccera.

I na koniec pytanie o sprawy klubowe. Rusza klubowa liga mistrzów. Trzy męskie drużyny plus jedna żeńska z Polski...

Przede wszystkim będzie okazja zobaczyć jak wyglądamy. To jest początek sezonu, cały czas jestem w kontakcie z chłopcami z reprezentacji. Do tej pory w ogóle praktycznie nie trenowaliśmy. Maj nas pogodowo nie rozpieszczał, właściwie od drugiej polowy miesiąca kluby wzięły się dopiero za treningi. Ja będę patrzył przede wszystkim na kadrowiczów. Jest Grembach Łódź, gdzie jest co prawda wielu zagranicznych zawodników, ale mam nadzieję, że główne role będą odgrywać Polacy. Witek Ziober, Maciej Marciniak, Daniel Baran, Adam Bogacz – na nich liczę w kontekście reprezentacji. Debiutant Łukasz Świdnicki w bramce to też chłopak, któremu będę wnikliwie się przyglądał. KP Łódź to głównie polscy chłopcy, reprezentanci, plus Boguś Saganowski. W eliminacjach grały też Kolbudy. Ciekawy zespół z Łukaszem Stasiakiem w roli głównej. Ciekaw jestem jak w takim okresie, na takim etapie, wypadniemy na tle takich drużyn, gdzie będzie się roiło od Brazylijczyków. Paniom oczywiście też będę kibicował. Znam dobrze trenera Wojciecha Weissa, który na pewno jest świetnie przygotowany do turnieju.

Rozmawiał Tadeusz Danisz

Fot. 400mm.pl

 

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności