Aktualności

[WYWIAD] Marcin Stanisławski: Fascynuje mnie wszystko, co związane z piłką

Specjalne29.12.2016 

Dla Marcina Stanisławskiego 2016 rok był wymarzony. Jako trener awansował z reprezentacją Polski w piłce plażowej na Mistrzostwa Świata, ponadto wywalczył mistrzostwo Polski w futsalu z Gattą Active Zduńska Wola. W specjalnej rozmowie z Łączy Nas Piłka opowiada o ostatnim czasie.

W karierze trenerskiej to dla trenera był najlepszy rok?

Patrząc na wyniki – tak. Spełniłem marzenie, by zostać mistrzem Polski w futsalu. To trochę nietypowa rola, bo jestem również zawodnikiem i tu też dużo zależy ode mnie. To był główny cel, bo zawsze o tym marzyłem. Zadatki na trenera miałem od dawna, bo gdy miałem 25-26 lat wykazywałem już inicjatywę, wiele się ode mnie zaczynało. Teraz coś przypieczętowałem. A na plaży rok w ogóle wyjątkowy. Nie myślałem, że to się tak potoczy. Były też jednak porażki. Brak awansu z Gattą do kolejnej rundy w Europie. Rywal był mocny, ale to była wciąż porażka. Nie zdobyłem też mistrzostwa Polski w beach soccerze. Na pewno to był rok, który dał dużo doświadczeń.

Da się te sukcesy na parkiecie i piasku jakoś porównać?

Nie. W Gattcie pracuje na co dzień. Zespół ten był tworzony bardzo długi czas, od 3-4 lat byliśmy w trójce, zawsze czegoś nam jednak brakowało. Pracowałem na triumf nie tylko cały sezon, ale też wcześniej. Wypatrzyłem kilku młodych zawodników, poszperałem. Najpierw byłem tylko zawodnikiem, przypatrywałem się i widziałem czego brakuje. A sukces na eliminacjach to selekcja, trudna praca. Tam trzeba było być psychologiem. Młodzi chłopcy, z drugiego planu, musieli poczuć się ważni. Dużo też było analizy na samym turnieju. Z tego się cieszę, bo tu zrobiłem duży postęp. Widzę, jak to może dużo dać.

Początek sezonu na plaży nie był jednak łatwy…

W kwietniu pojechaliśmy na obóz do Hiszpanii. Na tamten moment zabrałem według mnie najlepszych zawodników. Takie tez były opinie środowiska. Graliśmy tam z mocnymi Szwajcarami. I tam otworzyłem oczy, bo to była przepaść. Niektórzy mówili, że silny rywal itd… U nas były różne tłumaczenia, że pierwsze nasze zgrupowanie, ale według mnie przepaść i tak była zbyt duża. Potem przyszedł turniej w Rosji, w niemal identycznym składzie i ponownie Szwajcaria. Pierwszą tercję zagraliśmy dobrze, prowadziliśmy 1:0, ale w dwóch kolejnych znowu była przepaść. Znów byliśmy w punkcie wyjścia. Jeździłem jednak po krajowych turniejach i wyróżniali się ci sami zawodnicy. Z Niemcami przegraliśmy 2:5 w teoretycznie najmocniejszym składzie i potem były eliminacje. Przed tym turniejem wszystko zaczęło się sypać, ale ja się niczym nie przejmowałem. Mówiłem sobie, że może dalej byśmy przegrywali, znowu Szwajcaria by nas rozbiła. Kolejni zawodnicy odpadali i myślałem, że te zmiany będą kluczowe…

Kluczowi zawodnicy odpadali i trener nie panikował?

Najmądrzejszy jestem po fakcie, ale wtedy faktycznie się tymi problemami nie przejmowałem. Myślałem sobie, może nowy zawodnik coś da reprezentacji. Do innych rzeczy przywiązałem wagę. Z dublerami więcej rozmawiałem, bo tego potrzebowali. Ta cała sytuacja zmieniła też mnie, dałem więcej tym zawodnikom. Chciałem stworzyć z nich grupę, by nie bali się przegrywać. Mówiłem: nie bójcie się przegrać, bo jeżeli nie będziemy bali się przegrać, to w końcu i coś wygramy. Chociażby zespół, jego charakter. Postawiliśmy też na taktykę. Wtedy musiałem być bardziej psychologiem. Podczas eliminacji powstał zespół. O tym całym turnieju można napisać książkę, a każdy trener – nawet najbardziej doświadczony – pewnie mógłby z tego coś wziąć.

Turniej pokazał, że trener miał rację…

Ta sytuacja mnie dużo nauczyła. Teraz już wiem, że nie zawsze ci najlepsi tworzą najlepszy zespół. Ponadto w beach soccerze kadra jest mała. Często z tych powodów mało było rotacji. Wiedzieliśmy więc, że każdy kto wskoczy do kadry, da z siebie wszystko. A teraz tym teoretycznie najlepszym będzie ciężko wygryźć kogokolwiek z tego zespołu. Ta ekipa już się wykrystalizowała.

Jaki był dla tej reprezentacji mecz przełomowy?

Dla mnie na pewno przegrany z Niemcami. Do dziś siedzi mi w głowie, byłem po tym spotkaniu zniesmaczony. Powiedziałem sobie, że zrobię wszystko, by mój zespół w życiu tak nie zagrał. A na metamorfozę zespołu nałożyło się wiele czynników. Mecz z Ukrainą, przegrywaliśmy 0:2 i 1:3. Wygraliśmy 4:3. Ale by dojść do tego spotkania musiało się zrodzić coś wcześniej. Więc może mecze z Hiszpanią, Estonią i Danią? Grając z Rosją chłopcy wiedzieli, że są mecz od awansu. Ja obiecałem sobie, że ich nie zawiodę, że przygotuję ich do tego meczu perfekcyjnie. Bo tylko tak można ograć Rosjan. Przed meczem nie spałem całą noc. Obejrzałem 10-11 meczów naszych rywali, niektóre całe, niektóre fragmenty. Przekazałem im informacje o poszczególnych zawodnikach. Sami gracze też byli skupieni – nie korzystali chociażby z uroków słońca, myśleli o tym meczu. Bo z Rosją wygramy 1-2 spotkania na 10 możliwych jeżeli zagramy perfekcyjnie, a oni ciut słabiej. Ten mecz też urodził zespół.

Myśli już trener o mistrzostwach świata?

Powiedziałem chłopakom: zazdroszczę wam. Jestem jeszcze zawodnikiem, więc jechać na MŚ jako gracz to super sprawa, do tego na wyspy Bahama. Będziemy uczestnikami wielkiego wydarzenia. Cały czas obserwuję przygotowania do turnieju, Afryka teraz gra eliminacje, wiem, kto z kim i kiedy. Sprawdzam w Internecie wyniki, oglądam transmisje meczów. I chciałbym trafić na kogoś z Afryki, ale nie z Azji.

Jaki wynik na MŚ będzie dla nas sukcesem?

Jeżeli zostawimy dobre wrażenie. Chociażby jeżeli zagramy tak jak z Brazylią w Dubaju. Przegraliśmy tam 2:5, ale dla mnie to było największe zwycięstwo tego turnieju. Rywal przez dwie tercje nie mógł się przez nas  przebić. Po meczu byliśmy chwaleni, ale u nas była sportowa złość, ambicja, by z takim rywalem walczyć. W grupie jednak nie chcemy Brazylii, bo to chyba jedyny zespół nie do ogrania. Z każdym innym jesteśmy w stanie powalczyć o zwycięstwo. Wyjście z grupy będzie sukcesem, ale przecież wtedy się nie położymy. A coś więcej to mistrzostwo świata.

Futsal, plażówka. Marcin Stanisławski znajduje czas dla bliskich?

Tak, bo siła w rodzinie jest niesamowita. Narzeczona Gosia i córka Nadia to wraz z rodzicami moi najwierniejsi kibice. Gosia jest kibicem Gatty, ale w plażówce wręcz jest zakochana. W Polsce zresztą jest bardzo dobry odbiór tej dyscypliny po ostatnich sukcesach. A 8 września przyszłego roku całkowicie zapominam na chwilę o sporcie, biorę ślub. 

Nie ma w tym dniu żadnego meczu?

Hm… to wszystko zostało ustalone pod piłkę. W dniach 1-3 września jest europejski finał beach soccera, liczę, że tam będziemy. I on powinien kończyć sezon, a futsal jeszcze nie powinien grać. Ale na wszelki wypadek termin wesela jest na piątek.

Wszystko podporządkowane pracy, każdy szczegół, detal… Mamy już chyba jednego takiego selekcjonera.

Trener Adam Nawałka to niesamowita postać i nie na miejscu jest nawet porównanie mnie do niego. Widać jak wielką pracę wykonuje, również na konferencjach prasowych, w trakcie wywiadów. Każde jego zachowanie i słowo ma sens. A czasem jedno słowo da więcej niż kilka treningów.

Właśnie, trener także na to, co i jak mówi, zwraca dużą uwagę.

Moje wypowiedzi to także gra, która ma dać wynik. W trakcie meczu potrafię być nerwowy, ale zaraz po gwizdku staram się być spokojny. Nie chcę, by nerwy były problemem dla chłopaków z zespołu. Podobała mi się zawsze gra zespołów Jose Mourinho, ale już te jego show niekoniecznie. Zdecydowanie bardziej Pep Guardiola, a w Polsce Michał Probierz. Też może robi swoje show, ale to jest mecz i ma dać to wynik. Rozumiem to. 

Marcin Stanisławski to bardziej trener futsalowy czy piłki plażowej?

Fascynuje mnie wszystko, co związane z piłką. Nieraz patrzę na mecze i je analizuję. Poza tym jestem jeszcze piłkarzem i to jest problem (śmiech)… Piłka sprawia mi radość i nie widzę możliwości, by zawiesić buty kosztem trenerki. Plażówka nigdy mi nie była mi bliska, a teraz po trzech latach w tym sporcie, zaczynam robić jakąś karierę, bo przecież znalazłem się w trójce najlepszych trenerów na świecie. A w przyszłości może chciałbym spróbować swoich sił na trawie – przecież z tej piłki się wywodzę.

Rozmawiał Tadeusz Danisz

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności