Aktualności
[WYWIAD] Marcin Radzewicz: Wielu chciałoby mieć te dwa mecze w kadrze
Skąd znajdujesz motywację do gry w piłkę przed czterdziestką?
Cały czas cieszę się, że mogę robić to, co lubię, że zdrowie pozwala. Mam 39 lat, ale czuje się bardzo dobrze, jestem doświadczonym zawodnikiem i nie muszę nic nikomu udowadniać. Nie miałem żadnych problemów z adaptacją w KKS Kalisz i liczę, że pomogę w wywalczeniu awansu do drugiej ligi. Teraz przegraliśmy rywalizację z rezerwami Lecha Poznań, ale do końca rozgrywek z nimi zaciekle walczyliśmy. Nie ma się co zniechęcać. KKS Kalisz to bardzo dobrze zorganizowany klub, dysponuje fajnym stadionem, są poważne plany. Wiem, że w piłce sytuacja lubi się zmieniać dynamicznie, czasami jeden udany, lub nieudany mecz decyduje o losach drużyny. Nikt nie może dać gwarancji na sukces, choć ja wierzę w pana Antczaka, ambitnego prezesa klubu z Kalisza.
Kalisz ma możliwości by gościć futbol na wyższym poziomie?
Skoro ekstraklasa była w Grodzisku Wielkopolskim, Niecieczy to dlaczego na drugą, lub pierwszą ligę nie mogliby chodzić kibice z Kalisza? Widzę, że jest tu zapotrzebowanie na porządną piłkę. Gdy dostałem ofertę z KKS, długo się nie zastanawiałem, bo prezes przedstawił ciekawe argumenty. Jedyne czego mi brakuje, to rodziny na miejscu, ale do przeprowadzki nie doszło, bo córka chodzi do szkoły.
Bardzo się denerwujesz, gdy zaczynasz mecz KKS Kalisz na ławce rezerwowych?
Tak się zdarzyło, gdy byłem po kontuzji, ale nie można się obrażać na trenerów w razie przegranej rywalizacji. Mam dystans do siebie. Już dawno temu zdałem sobie sprawę, że w Barcelonie grać nie będę, a w każdym zespole, jak trafiałem na ławkę, to świat się nie zawalił. Walczyłem o swoje na treningach, rywalizację traktuje jako chleb powszedni w piłce nożnej. Gdy jakiś konkurent miał fory u szkoleniowca, to na treningach udowadniałem, że jestem od niego lepszy. Nie ma co narzekać, użalać się nad sobą, bo to niczego dobrego nie przynosi. W KKS Kalisz jestem wystawiany na różnych pozycjach. Środek, lewa, prawa obrony, na szóstce, lewej pomocy, prawie wszędzie. Skoro mnie widzą w składzie, to znaczy, że jestem potrzebny. Powtarzam, póki zdrowie pozwoli i ktoś będzie mnie uwzględniał w swoich planach, chcę grać w piłkę.
Do jakiego z klubów, w których występowałeś czujesz największy sentyment?
Starałem się zawsze identyfikować z moimi zespołami. Trochę środowisk poznałem. Odczuwałem spory niedosyt w GKS Tychy, a do dziś się zastanawiam, dlaczego klub z takim potencjałem, pięknym stadionem nie wrócił do ekstraklasy. Nie potrafię tego pojąć, ale wierzę, że działacze, trenerzy i piłkarze dopną swego. Tychy porównuje do Gdyni, a przecież Arka nie tak dawno występowała w europejskich pucharach. Żartuje sobie, że za wcześnie odszedłem, bo przeszły mi koło nosa finały Pucharu Polski, przygoda w Europie. Pozostały fajne wspomnienia, tak jak z Grodziska Wielkopolskiego, czy Odry Wodzisław. W małych ośrodkach jest trudniej utrzymać ekstraklasę na kilka sezonów, to olbrzymi wysiłek organizacyjny, a co w takim razie powiedzieć o Bytomiu? Polonia to kawał historii polskiej piłki, choć wywodzi się z biednego obecnie miasta, jej miejsce też jest wyżej. Tak jak mówiłem wcześniej, sytuacja w futbolu zmienia się dynamicznie, więc po cichu liczy, że do Polonii los się uśmiechnie, może da jakiegoś dużego, poważnego sponsora.
Czegoś ze swojej przygody z piłką bardzo żałujesz?
Niczego. Gdyby każdy wiedział w danym momencie, co ma robić, byłoby cudownie, ale tak nie jest. Nie wbijam sobie do głowy, co mogłem, a co nie wyszło, zwariowałbym przecież. Kiedyś słyszałem, że interesują się mną kluby zagraniczne, ale nikt się bezpośrednio w tej sprawie nie kontaktował. Miałem predyspozycje ku temu, by grać w piłkę na wyższym poziomie, byłem wydolny, szybki, dynamiczny, omijały mnie kontuzje, ale… No właśnie, też ktoś powie – taki dobry, a zagrał tylko dwa mecze w reprezentacji Polski. Wielu chłopaków chciałoby mieć te dwa spotkania. Nie marudzę, nie szukam też winy u kogoś, a sam zdaję sobie sprawę, że podjąłem niejedną błędną decyzję, jak to w życiu.
Doświadczenia z gry pomogą ci w pracy trenerskiej?
Jeżeli zajmę się na poważnie trenerką, to zdecydowanie tak. Piłkarz i szkoleniowiec musi dostać zaufanie, mieć trochę szczęścia i nie poddawać się w trudnych momentach. Współpracowałem z wieloma wspaniałymi fachowcami, od każdego czegoś się nauczyłem, a sporo ciekawego przekazał mi Werner Liczka, nie do końca chyba rozumiany w Polsce. On grał na dobrym poziomie za granicą, osiągał sukcesy w reprezentacji Czechosłowacji. Wiedział, jak funkcjonuje poważny, zawodowy futbol i chciał przekazać jak najwięcej zawodnikom. Jak sobie czasami rozmyślam, to gdybym już został trenerem, to najbardziej wzorowałbym się właśnie na Czechu, bardzo pozytywnym człowieku.
Rozmawiał Jaromir Kruk
MARCIN RADZEWICZ
Urodzony: 30 czerwca 1980 roku w Jastrzębiu-Zdrój. Kariera piłkarska:
MOSiR Jastrzębie Zdrój, Odra II Wodzisław Śląski, MK Górnik Katowice, BBTS Bielsko-Biała, Rozwój Katowice, Górnik Jastrzębie Zdrój, Piast Gliwice, Odra Wodzisław Śląski, Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski, Obra Kościan, Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski, Obra Kościan, Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski, Odra Wodzisław Śląski, Polonia Bytom, Piast Gliwice, Polonia Bytom, Arka Gdynia, GKS Tychy, Polonia Bytom, KKS 1925 Kalisz. W reprezentacji Polski seniorów: 2 mecze. Największy sukces: Puchar Polski z Dyskobolią w 2005 roku.