Aktualności
[WYWIAD] Marcin Mikołajewicz: Chcemy zamknąć usta niedowiarkom
– Na szczęście nic mi się nie stało. Z tego co pamiętam wyszedłem przed przeciwnika i dostałem z łokcia. Straciłem świadomość na moment, ale szybko się ocknąłem. Przez moment miałem czarno przed oczami, dostałem drgawek, ale więcej z tego było strachu, niż to było wszystko warte.
W Tychach zajęliście trzecie miejsce. Ale sam fakt rywalizacji z drużynami takimi jak Słowenia czy Finlandia chyba wiele dał?
Takie były założenia trenerów przed tym turniejem. Skupiamy się na rywalach wyżej plasujących się od nas. Nie ma co grać z Gibraltarem czy inną słabą drużyną i wygrać 13:0. Nic się w takim spotkaniu nie nauczymy. Trzeba brać lekcje od ekip mocniejszych, które czegoś nas jeszcze nauczą przed eliminacjami. I trzeba wyciągać z takich lekcji wnioski. Mamy bowiem w eliminacjach bardzo trudną grupę…
Optymizmem w Tychach powiało zwłaszcza po niedzielnym meczu ze Słowenią. Jako jedyni odebraliście faworytom do wygranej punkty…
Cieszy przede wszystkim, że w tym meczu graliśmy w futsal. Pierwszy bój z Finlandią obnażył nasze słabe strony, nie wyglądało to tak jak powinno. Popełnialiśmy w tym spotkaniu momentami kardynalne błędy. Potem jednak już było lepiej. Po Finlandii padło wiele ostrych słów, wzięliśmy się do roboty. To był już czas najwyższy, bo do kwietnia niedaleko.
Nie jest tak, że trochę lekceważycie drużyny słabsze od siebie. Bo kolejny raz dobrze gracie z mocniejszymi rywalami, a z tymi słabszymi zdarzają się Wam czasem wpadki…
Nie, to nie jest raczej kwestia lekceważenia. Ręczę za tą drużynę. Na kadrę przyjeżdża 16 profesjonalistów, proszę mi wierzyć. Wszyscy chcą grać, nikt nie może nawet tak przez moment myśleć. W meczu z Finlandią zdarzyły nam się po prostu pewne błędy. Ale to już zostawiam trenerom.
Odczuwaliście w tym nieszczęsnym meczu z Finlandią zmęczenie?
To na pewno była jedna ze składowych tego słabszego występu. W Futsal Ekstraklasie w pełni profesjonalne są 1-2 kluby, a w Tychach w pięć dni mieliśmy jedenaście treningów. Niektórzy mają tyle treningów w trzy tygodnie. Miało więc to na pewno jakiś wpływ. Ale wiemy po co był ten turniej i to całe zgrupowanie. Chcieliśmy zrobić jak najwięcej, trenerzy chcą jak najlepiej. A czasu coraz mniej.
Czuć już w samej kadrze atmosferę tych eliminacji? Żyjecie już tymi zmaganiami?
Tak, czujemy już ten klimat zbliżających się eliminacji. Przede wszystkim czujemy, że teraz mamy taką reprezentację, która może coś zrobić dla polskiego futsalu. Możemy coś w tych eliminacjach ugrać, powalczyć o awans. Za każdym razem, przed każdymi eliminacjami jest mówione, że właśnie teraz, że jak nie obecnie to kiedy itd. Że to właśnie ten moment. I może nawet fajnie, że mamy teraz taką ciężką grupę, z Hiszpanią i Serbią. Bo jak się nam uda cokolwiek zdziałać – zająć to drugie miejsce i awansować do baraży - to będzie to jeszcze bardziej cieszyło i zamkniemy tym samym usta wszystkim niedowiarkom w Polsce.
Analizujecie już rywali?
Zdajemy sobie sprawę, że ten kluczowy mecz to będzie pojedynek z Serbią. Ale też nie możemy lekceważyć Mołdawii z Nicolae Neagu w bramce. Mierzyliśmy się nieraz i wiem jak ciężko go pokonać. Ale konkretnych analiz pod kątem kwietniowych rywali jeszcze nie było. Na razie skupialiśmy się na sobie. Jak mamy grać i jakie popełniamy błędy. A na przeciwnikach skupimy się zapewne, gdy przyjdzie na to odpowiedni moment. Pewnie na ostatnim zgrupowaniu. Teraz to jeszcze nie ten etap.
No właśnie, Ty w turnieju eliminacyjnym zmierzysz się najprawdopodobniej z Twoim kolegą klubowym z FC Toruń, Nicolae Neagu, bramkarzem Mołdawii. Były już jakieś wymiany złośliwości?
Jeszcze nie, bo na razie oboje cały czas jesteśmy w rozjazdach. Zdążyłem mu jednak telefonicznie pogratulować awansu z preeliminacji. „Kola” odpisał, do zobaczenia na turnieju eliminacyjnym.
Ciężkie zadanie Ciebie i kolegów będzie czekać w pojedynkach z Neagu?
Tak, to bardzo dobry bramkarz… ale najpierw musi zacząć grać. Bo w turnieju preeliminacyjnym w dwóch meczach nie grał.
Rozmawiał Tadeusz Danisz