Aktualności

[WYWIAD] Marcin Komorowski: Walczę z kontuzją już 28 miesięcy, ale nadal wierzę, że przestanie boleć

Specjalne18.02.2018 
O Marcinie Komorowskim od dłuższego czasu zupełnie nic nie słychać. 13-krotny reprezentant Polski ostatni oficjalny mecz rozegrał we wrześniu 2015 roku i mimo wielu prób, nie wrócił na boisko. Poznał za to mnóstwo gabinetów lekarskich i sal rehabilitacyjnych. Nie tak dawno pojawiło się światełko w tunelu. 6 lutego dwukrotny zdobywca Pucharu Polski z Legią Warszawa przeszedł kolejny zabieg i wszystko wskazuje na to, że z nogą wszystko powinno być OK. – O powrót do zdrowia walczę już ponad 28 miesięcy – opowiada Łączy nas piłka.

Pana problem nazywa się ścięgno Achillesa?
Marcin Komorowski:
Można tak stwierdzić. Pamiętam, jak zaczęło się od stanu zapalnego, z którym musiałem grać. W ogóle nie brałem pod uwagę tego, że może się zrodzić coś tak poważnego, a nie chciałem tracić okresu przygotowawczego, treningów w klubie i oddawać bez walki miejsca w reprezentacji Polski. Wstawałem rano i bolało, ale rozchodziłem to w pięć minut i już wydawało się, że wszystko jest OK. Po meczach, gdy ścięgno zastygało, ponownie odczuwałem duży dyskomfort. Przez rok przeżywałem wzloty i upadki, ale po meczu Polska – Grecja w Gdańsku, w czerwcu 2015 roku, Achilles tak mnie bolał, że dostałem od doktora Jacka Jaroszewskiego zastrzyk. Po tygodniu odpoczynku i miesiącu treningów miałem wrażenie, że sytuacja uległa poprawie, niestety na początku sezonu Achilles zaczął mnie na tyle boleć, że nie byłem w stanie normalnie trenować. O moich późniejszych komplikacjach mógłbym opowiadać godzinami. Wizyty u kolejnych specjalistów, znakomitych lekarzy, zrosty, pojawienie się narośli na kości, jakieś pęcherze, seryjne USG, rezonanse… Kiedyś nie miałem pojęcia o pewnych nazwach, dziś mogę sypać z rękawa, choć wolałbym teraz rozprawiać o futbolu.

Był pan regularnie powoływany do reprezentacji i miał szanse na wyjazd na mistrzostwa Europy 2016. Turniej we Francji obejrzał pan jednak w telewizji.
To był mój cel. Wydawało się, że do grudnia 2015 uporam się z moimi perypetiami, ale w trakcie leczenia, rehabilitacji i prób powrotów do treningów wciąż działy się niepokojące rzeczy. Na początku 2016 roku, podczas obozu przygotowawczego Tereka Grozny, drużyna trenowała osobno, a ja osobno, bo znowu poczułem przeszywający ból. Jeszcze kilka miesięcy przed EURO 2016 dawałem sobie szanse na wyjazd do Francji, ale po kolejnej operacji i komplikacjach, wiedziałem już, że światełko w tunelu powoli gaśnie. Piłkarski świat mi się walił, przepadał kolejny wielki turniej. Na mundial do RPA nie awansowaliśmy, z EURO 2012 wyeliminował mnie uraz – naderwane więzadła poboczne. Sytuacja powtórzyła się cztery lata później. Już po francuskim czempionacie, wraz z Jackiem Jaroszewskim, pojechaliśmy do wybitnego holenderskiego specjalisty do Amsterdamu, który też miał trudny orzech do zgryzienia. Moje kolejne marzenie zostało zniweczone, bo gdy oglądałem kolegów z kadry we Francji wierzyłem, że dołączę do nich na mistrzostwa globu w Rosji. Grałem w rosyjskim klubie i siłą rzeczy pragnąłbym się pokazać w tym kraju na imprezie marzeń. Niestety, to nierealne.



Wypada zapytać czy Marcin Komorowski będzie zdrowy i czy wróci na zieloną murawę?
Cieszę się, że wreszcie wiem, na czym stoję i jak mam się uporać z urazem. Najważniejsze jest teraz dla mnie całkowite wyleczenie, abym mógł normalnie funkcjonować. Na rehabilitacji w Enel-Sporcie w Warszawie zmieniają się prowadzący, rehabilitowani, a ja tam pojawiam się od ponad dwóch lat.

Zagra pan jeszcze w ekstraklasie?
W kwietniu skończę 34 lata, a jak na piłkarza, to całkiem podeszły wiek. Potrzeba czasu, by wrócić do obciążeń treningowych, wskoczyć na odpowiedni poziom. Gdyby nie to ścięgno Achillesa, może dziś rozmawialibyśmy o mundialu w Rosji? Znajomy pytał mnie, czy pojadę tam jako kibic. Chyba nie, bo bolałoby mnie serce. We Francji z całych sił wspierałem kolegów, ale z tyłu głowy siedziało, że mogłem tam być. Z drużyną Adama Nawałki czułem i czuję silny związek, pamiętam jak się tworzyła ta kadra. Obecny selekcjoner to fantastyczny człowiek, na wysokim poziomie, który ma kapitalne podejście do zawodników. Cieszę się, że na swojej drodze spotkałem jego, a wcześniej Leo Beenhakkera. U Holendra zadebiutowałem w reprezentacji i czułem, że mnie lubi, bo wysyłał powołania nawet, gdy nie grałem w Legii.



Co najbardziej utkwi panu w pamięci z reprezentacyjnej kariery?
Ta bramka z towarzyskiego meczu z RPA w Warszawie i ludzie, których poznałem, z Beenhakkerem i Nawałką na czele. Reprezentowanie kraju to największy honor. Życzę każdemu, żeby przy widowni 55 tysięcy osób śpiewał hymn Polski.

Jak ocenia pan szanse kolegów na turnieju w Rosji?
Atmosfera w kadrze jest super, jak będzie zdrowie i forma, możemy zajść wysoko. Podoba mi się, że każdy chce grać, daje z siebie maksimum, a dzięki rywalizacji podnosi się poziom zespołu. Na pewno jednak nie trafiliśmy do łatwej grupy. Senegal, Kolumbia i Japonia to egzotyczni przeciwnicy, ale potrafiący świetnie grać w piłkę. Każda z tych ekip ma w swoim składzie futbolistów z najmocniejszych lig europejskich. Pierwsze starcie może się okazać kluczowe, ale we Francji Polska na dzień dobry pokonała Irlandię Północną 1:0, co pokazuje, że zespół Adama Nawałki wie, jak otwierać takie turnieje.



Poleca pan polskim kibicom wyjazd na mundial do Rosji?
Grałem w Tereku Grozny, którego sama nazwa jest… groźna. Pozory mylą, bo choć to inna kultura, to w Czeczenii nie widać, że jej mieszkańcom brakuje pieniędzy. Centrum robi piorunujące wrażenie, a turystów spotka tam szereg atrakcji. W świadomości Polaków głęboko tkwią wojny rosyjsko-czeczeńskie, a najbardziej ta największa sprzed ponad dwóch dekad, ale za rządów Władimira Putina sytuacja uległa stabilizacji. Ramzan Kadyrow, syn Achmata, który zginął w 2004 roku w zamachu na stadionie w Groznym, realizuje prorosyjską politykę, a o separatystach nie słychać nic. W Rosji spotykałem się głównie z dowodami sympatii, przyjaźni. Rosjanie nie raz słysząc polski język, na przykład w markecie, zaczepiali mnie i wspominali o służbie wojskowej na Dolnym Śląsku lub handlu na Bazarze Dziesięciolecia w Warszawie. Mistrzostwa w Rosji będą zorganizowane perfekcyjnie, a o bezpieczeństwo można być spokojnym. Putin pokaże światu swój kraj funkcjonujący prężnie i cieszący się z wielkiej sportowej imprezy. W Rosji najważniejsi ludzie kochają futbol.



Pewnie wymagania wobec „Sbornej” sięgają wysoko. Ekipa Stanislawa Czerczesowa poradzi sobie z presją?
Kibicuję Rosji ze względu na osobę selekcjonera, który prowadził mnie w Tereku. To człowiek z charyzmą, szczery, który mówi czego oczekuje, co mu się nie podoba. Fyodor Kudryashov i Daler Kuzajev, moi znajomi z Tereka, mają duże szanse na grę na mundialu, ale Czerczesow podejmując decyzje nie weźmie pod uwagę dawnych znajomości, tylko aktualną formę i przydatność do kadry. Nikt nie wie, na co stać „Sborną”, wszystko się może zdarzyć. Mnie na przykład szokuje Fyodor Smolov, napastnik FK Krasnodar, którego nie uważałem za wielkiego napastnika, a u Czerczesowa odpalił. Interesują się nim Zenit Sankt Petersburg, Spartak Moskwa, kluby angielskie, a nawet wyczytałem, w co trudno mi uwierzyć, że Real Madryt. Według mnie zostanie w ojczyźnie, bo Rosjanom najlepiej u siebie, także ze względów finansowych. Na zachodzie muszą walczyć ostro, na przykład o kontrakt w wysokości miliona euro rocznie, ale brutto, w Rosji tyle dostają netto. Na mundialu większość zespołów zagra pod ogromną presją, bo na takie imprezy nie jedzie się jak na wycieczkę. Nawet ciężko mi o tym mówić, bo żałuje, że mnie omija takie wydarzenie. Najbardziej smutno, że to nie ja zakończyłem swoją przygodę z piłką, a zakończono ją za mnie. Nawet nie wiem, kiedy dokładnie zostały popełnione błędy, mogę się domyślać, ale nikomu tego nie udowodnię, a żeby była też jasność – nie mam do nikogo pretensji. Może po prostu mój przypadek ze ścięgnem Achillesa wykraczał poza ówczesne możliwości medycyny? Tego się nie dowiem nigdy.



Jak nie wróci pan do gry, to co wtedy? Praca trenerska?
Na dziś się w tym nie widzę. Trenerka kosztuje więcej wyrzeczeń niż zawód piłkarza, trzeba mieć indywidualne podejście do zawodników. Prowadzę swój biznes, w nim się realizuję, a za daleko w przyszłość wolałbym nie wybiegać.

Ogląda pan ligę polską?
Mecze Legii. Życzę kolegom, aby zdobyli kolejne mistrzostwo Polski. Ekstraklasa jest bardzo wyrównana, emocjonująca, choć za mało w niej indywidualności, takich piłkarzy, dla których kibice przychodzą na stadiony. No, takich jak ja, ha ha. Żartowałem.

Rozmawiał Jaromir Kruk

MARCIN KOMOROWSKI
Urodzony 17 kwietnia 1984 roku w Pabianicach. Kariera piłkarska: PTC Pabianice, Piotrcovia Piotrków Trybunalski, Stal Głowno, Pelikan Łowicz, RKS Radomsko, Sokół Aleksandrów Łódzki, GKS Bełchatów, ŁKS Łódź, Zagłębie Sosnowiec, Polonia Bytom, Legia Warszawa, Terek Grozny. Sukcesy: z Legią Puchar Polski 2011, 2012. W reprezentacji Polski: 13 meczów – 1 gol.

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności