Aktualności

[WYWIAD] Marcin Bułka: W Chelsea mogę piłkarsko dorosnąć

Specjalne27.01.2018 
Ma za sobą testy w dwóch z największych europejskich klubów, teraz jego drużyna jest o jeden mecz od finału krajowych rozgrywek pucharowych na legendarnym Wembley. Jednak Marcin Bułka z londyńskiej Chelsea tłumaczy, że najważniejszy jest spokojny rozwój. – Cieszę się, że mam szansę trenować z zawodnikami, którzy prezentują klasę światową. Dzięki temu szybciej piłkarsko dorastam – mówi w rozmowie z Łączy Nas Piłka.

Zrobiło się o tobie bardzo głośno, gdy komunikowano, że interesują się tobą dwa czołowe europejskie kluby, Barcelona i Chelsea. I w jednym, i w drugim klubie przebywałeś na testach. Udało się przy takich nazwach utrzymać na ziemi?

Na pewno mi głowa nie odleciała. Jestem tak wychowany, żeby podchodzić do pewnych rzeczy z dużym spokojem. Przecież samo zaproszenie na testy, to przecież nie jest wygranie Ligi Mistrzów. Wiedziałem, że dostanę szansę i musiałem ją wykorzystać jak najlepiej. Bardziej skupiałem się na tym, żeby tam pojechać i zaprezentować się z jak najlepszej strony, pokazać swoją wartość.

Podczas testów w Barcelonie pisano o tobie nawet w prestiżowych hiszpańskich dziennikach. Kontraktu tam jednak nie podpisałeś. Dlaczego?

Nie zdecydowałem się dlatego, bo miałem również ofertę z Chelsea. Warunki, które przedstawiono mi w Londynie bardziej mi odpowiadały. Widziałem także większe zainteresowanie moją osobą. Uznałem, że Anglia będzie dla mnie lepszym wyborem, więc taką drogę postanowiłem obrać.

Czyli w jednym czasie wiedziałeś o zainteresowaniu Barcelony i Chelsea?

Tak. Jeszcze przed moim wylotem do Barcelony nawet przyjechał oglądać mnie trener bramkarzy Chelsea, Henrique Hilario. Trzy dni przed wyjazdem do Hiszpanii doznałem kontuzji pleców. Podczas tej obserwacji trenowałem tylko przez kwadrans, musiałem szybko skończyć zajęcia. Było blisko, a wcale bym tam nie pojechał przez kontuzję. Dałem radę, udało mi się wyleczyć i poleciałem, ale nie trwało to jakoś długo. Wróciłem do Polski, zagrałem ze dwa mecze i wsiadłem w samolot do Londynu. Trenowałem w tamtejszej akademii, również z pierwszą drużyną „The Blues”. Następnie ponownie poleciałem do Barcelony, ale już na dłuższe testy. Przebywałem tam przez trzy tygodnie, wystąpiłem w kilku sparingach. Pojawiły się dwie oferty z wielkich klubów, ale uznałem, że chcę zostać zawodnikiem Chelsea.

Londyńczycy chętnie sięgają po bardzo młodych zawodników spoza Anglii. Dla wielu piłkarzy nie jest to jednak takie proste, żeby tak z dnia na dzień zmienić otoczenie, kraj. Na jaką pomoc mogłeś liczyć ze strony klubu?

Dla mnie Chelsea pod względem organizacyjnym to absolutny top, klasa światowa. Nieważne z jakiego rocznika przyjeżdża tutaj zawodnik, zawsze jest ktoś, do kogo można się zwrócić z każdym problemem. Wszyscy służą swoją pomocą. Klubowi zależy, żeby zawodnik mógł skupić się tylko na piłce, dlatego robią wszystko co w ich mocy, żeby zapewnić jak najlepsze warunki.

Gdy Krystian Bielik przechodził do Arsenalu, zapewniono mu opiekę w postaci rodziny zastępczej. Jak to było u ciebie?

Ja też jestem pod opieką rodziny zastępczej. Chelsea zawsze proponuje takie rozwiązanie młodym zawodnikom. To może tylko pomóc. Do Londynu trafiłem w wieku 16. lat, więc nie mogłem zamieszkać samodzielnie. Tutaj mam bardzo dobrą lokalizację, bo na trening mam dosłownie rzut beretem. To jest fajne, że nie muszę przebijać się przez miasto. Na zajęcia mogę chodzić piechotą. Ale już niedługo zdaję test praktyczny na prawo jazdy, więc będę mógł już sam poruszać się po mieście.

Jesteś zawodnikiem drużyny młodzieżowej „The Blues”, jednak spotkało cię ogromne wyróżnienie. Znalazłeś się w podobnej sytuacji jak Santiago Munez, bohater filmu „Gol!”. W jednej ze scen Santiago bardzo zdziwiony podszedł do trenera i zapytał, dlaczego nie ma go w kadrze drużyny rezerwowej – okazało się, że czeka go wyjazd na mecz „jedynki”. U ciebie było tak, że miałeś udać się z drugim zespołem na obóz przygotowawczy do Hiszpanii. Plany się jednak zmieniły…

Wróciliśmy po przerwie wakacyjnej do treningów w lipcu. Miałem pierwszy trening i testy motoryczne. Na następny dzień miałem udać do Hiszpanii na obóz przygotowawczy. Byłem pewny, że lecę z nimi. Wydaje mi się, że gdybym nie zapytał wcześniej trenera, to pewnie bym przyjechał do klubu spakowany i jeszcze bardziej się zdziwił. Dzień wcześniej zapytałem trenera, o której wylatujemy do Hiszpanii. On mi odpowiedział: „Ale do jakiej Hiszpanii? Przecież ty nie lecisz.” Zdziwiony zapytałem: „Jak to? Nie lecę?” Zakomunikował mi, że nie. Powiedział, że lecę z pierwszą drużyną do Azji na tournee.

Było to dla ciebie dużym przeżyciem.

Ekstra, że mogłem to wszystko zobaczyć od środka, jak funkcjonuje drużyna. Nadal mogę, bo na co dzień jestem blisko tego zespołu. Na tournee w Azji mieliśmy mecz z Arsenalem, graliśmy jeszcze z Bayernem i Interem. Spotkałem się tam z Robertem Lewandowskim i trochę pogadaliśmy. Sam do niego podszedłem, bo on nie wiedział, że jestem Polakiem. Bardzo fajne przeżycie, by móc zamienić kilka słów z takim zawodnikiem.

Na pokładzie samolotu do Azji byli między innymi Cesc Fabregas, David Luiz, Cesar Azpilicueta, Pedro, Thibaut Courtois i… Marcin Bułka. Myślałeś, że to wszystko dzieje się zbyt szybko? Jeszcze nie tak dawno byłeś bramkarzem w szkółce FCB Escola Varsovia.

To nie była dla mnie nowość, że mogłem przebywać w ich towarzystwie. Już wcześniej spotkałem się z nimi na boisku. Gdy przyjechałem na testy widziałem się z nimi po raz pierwszy. Mijałem się z nimi też w klubie, bo szatnie mamy bardzo blisko siebie. Kontakt z tymi zawodnikami miałem już dużo wcześniej.

Czy nie obawiasz się, że przepływ utalentowanej młodzieży do pierwszego zespołu i dawanie im szans są w tym klubie zbyt małe?

Nie. Sam trener powiedział mi, że jak ktoś mu udowodni, że zasługuje na szansę, to ją otrzyma. Umiejętności zawsze się obronią. Jedyne co można robić, to w każdym treningu i w meczu potwierdzać o swojej wartości i pokazywać trenerom, że warto na mnie postawić. W każdym spotkaniu nabieram jeszcze większej pewności siebie, doświadczenia. A przecież najlepszy trening to rozegrany mecz. Człowiek uczy się przede wszystkim poprzez grę. Cieszę się, że mam szansę trenować z zawodnikami, którzy prezentują klasę światową, wówczas piłkarsko szybciej dorastam.

Nie zjadła cię wcześniej trema, że będziesz trenował z tak doświadczonymi golkiperami?

Jedyny stres, jaki się u mnie pojawił, to przed pierwszym treningiem w Chelsea. Gdy byłem na testach. Spotkałem tam Thibauta Courtoisa, Asmira Begovicia i Marco Amelię. Podszedł do mnie ten ostatni i zapytał ile mam lat. Odpowiedziałem, że 16. On tylko na mnie spojrzał, trochę się zaśmiał i powiedział mi, że mógłbym być jego synem. Raczej dodało mi to pewności siebie, że ktoś do mnie zagadał. Fajnie, że mogłem wcześniej z kimś porozmawiać, bo poczułem się luźniej i dobrze przywitany. To bardzo komunikatywni ludzie, bo każdy z nich był kiedyś w podobnej sytuacji. Chętnie dzielą się swoimi doświadczeniami. Pojawiał się jakiś mały stres, ale więcej było u mnie podekscytowania, że będę mógł się pokazać przy tak doświadczonych bramkarzach.

Czego możesz nauczyć się od tych bramkarzy?

Mnóstwo rzeczy. Przede wszystkim dojrzałości piłkarskiej. Między innymi poprzez rozmowę i podpatrywanie, jak oni zachowują się w poszczególnych sytuacjach. Nauczyłem się podejmować szybciej decyzje na murawie. Można doskonalić swoją grę patrząc na nich, ale najwięcej się można nauczyć patrząc na siebie. To, że oni bronią bardzo dobrze, mają taki styl bronienia, to nie znaczy, że trzeba ich naśladować w stu procentach.

Miałeś okazję trenować pod okiem trenera Antonio Conte. Jakim on jest szkoleniowcem?

Przede wszystkim ma wielki zapał do swojej pracy. U niego wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. Nieraz można zobaczyć, że drużyna wygrywa wysoko, a on potrafi się zezłościć. Nawet przy wyniku 5:0. Jeśli zespół nie ustawi się odpowiednio do piłki, zostawi za dużo miejsca w środku pola, to trener Conte bardzo zwraca uwagę na takie elementy. On doskonale wie, że w meczu z innym rywalem ktoś może wykorzystać ten błąd, co może skończyć się utratą bramki.  

Co w Anglii w szkoleniu golkiperów było dla ciebie największą nowością?

Najbardziej zaskoczyła mnie intensywność treningów. Cała reszta nie była dla mnie zdziwieniem. To, że jest to klub z Anglii, czy innego kraju nie oznacza, że zajęcia będą przecież z kosmosu. Jasne, poziom jest tam bardzo wysoki, ale to tylko dobrze dla zawodnika, bo można w bardzo szybkim czasie doskonalić swoją grę. W Polsce trenuje się zbyt lekko w porównaniu do zespołów angielskich. Mam na myśli treningi nie tylko z bramkarzami, ale również z zawodnikami z pola.

Liczyłeś, że po tym tournee w Azji wkrótce może znaleźć się dla ciebie miejsce w kadrach meczowych pierwszej drużyny Chelsea na przynajmniej spotkania pucharowe? Czy twoim głównym zadaniem jest ogrywanie się w drużynach młodzieżowych?

Jestem z pierwszą drużyną blisko, bo jeżdżę regularnie na mecze pucharowe jako bramkarz. Cały czas walczę o swoją pozycję, żeby wkrótce zagrać. Ciężko pracuję na każdym treningu i czekam na swoją szansę.

W bieżącym sezonie grałeś już w drużynie Chelsea U-18, ale i U-23. Czym to było spowodowane, że zmieniałeś zespół na inny przedział wiekowy?

Jestem zawodnikiem drugiej drużyny Chelsea, ale zdarzyła się sytuacja, że w młodszym roczniku potrzebowano bramkarza. Dwóch zawodników z Chorwacji i Francji nie mogło wystąpić w bramce, bo nie dosłano na czas ich dokumentów. Nie mieli więc pozwolenia na to, żeby zagrać. Ostatecznie to ja zagrałem. Co ciekawe, rozegrałem spotkanie w Premier League 2 w piątek, a w sobotę stanąłem między słupkami w zespole U-18. Dwa spotkania w kilkanaście godzin.

Niedawno miałeś okazję zagrać na Stamford Bridge w meczu z Oxford United w rozgrywkach Football League Trophy. Wygraliście i awansowaliście do półfinału, a kolejne zwycięstwo będzie oznaczało finał na Wembley…

Dla mnie nie ma to znaczenia czy gram na Stamford Bridge, czy na boisku przed szkołą. Wyłączam się od tego, co jest wokół mnie. Skupiam się tylko na piłce. Wiadomo, każdy piłkarz marzy o tym, żeby grać na wielkich stadionach jak Wembley. Ale dla mnie najważniejsze jest to, żeby interesować się wyłącznie piłką.

Rozmawiał Jacek Janczewski

fot. 400mm.pl

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności