Aktualności
[WYWIAD] Łukasz Sosin: Marzenia o kadrze i Lidze Mistrzów spełniły się
– Zaczynając przygodę z piłką marzyłem o tym, by zagrać choćby chwilę w Lidze Mistrzów i reprezentacji Polski. To spełniło się z nawiązką – mówi Łukasz Sosin, który w 2002 roku wyjechał na Cypr. Nie spodziewał się, że spędzi w tym kraju najpiękniejsze lata kariery. Czterokrotny król strzelców ligi cypryjskiej nadal mieszka w Limassol, ale myśli o powrocie do ojczyzny.
Śledzisz finisz polskiej ekstraklasy przebywając na Cyprze?
Obecnie zajmuje się organizacją Ligi Biznesu dla pracowników największych firm z Limassol, a także innych eventów sportowych, co w żadnym wypadku nie przeszkadza mi być na bieżąco z ekstraklasą. Oglądam w telewizji sporo meczów i jestem pod wrażeniem postawy Piasta Gliwice. Cenię Waldemara Fornalika i życzę jego drużynie zdobycia mistrzostwa Polski.
Dałeś sobie spokój z trenerką?
Zaliczyłem pięciodniowy epizod w roli trenera seniorów FC Paphos. Chwilowo zająłem miejsce szkoleniowca, w tak zwanym okresie przejściowym, bo szykowany był już jego następca. Dobrze się odnalazłem, zdobyłem interesujące doświadczenie i… raczej czułem niedosyt, bo trwało to zbyt krótko. Natomiast w tamtym momencie moim głównym zajęciem było szkolenie młodzieży w klubie Paphos FC. Pracując w kilku cypryjskich akademiach zawsze miałem ambicje stworzenia najlepszej na Cyprze. Natomiast praktyka i teoria nie zawsze idą w parze, a plany i ich realizację dzieli długa i kręta droga. Nie zgadzam się z krótkofalowym podejściem do szkolenia dzieci i młodzieży gdzie częściej liczą się cyfry, a nie realizacja głównego celu w osiąganiu jakości i postępu. Mimo wszystko zostałem przy futbolu i cieszę się widząc zainteresowanie imprezami, które organizuję. Może kiedyś znów los da mi szansę spróbować swych sił w profesjonalnej trenerce, ale staram się do tego podchodzić spokojnie. Dokształcam się, rozwijam i po cichu liczę, że dostanę kiedyś szansę w Polsce.
Nie czujesz się Cypryjczykiem?
Nie uważam się za Cypryjczyka. Nawet bym nie chciał. Nie do końca podoba mi się tutejsza mentalność. Oni się potrafią z kimś umówić na jedenastą, a przyjść o trzynastej, jak gdyby nigdy nic. Polacy przerastają ich dyscypliną i organizacją, choć z drugiej strony u nas ludzie za rzadko się uśmiechają i negatywnie podchodzą do świata.
Od 2002 roku bardzo zmieniło się postrzeganie cypryjskiego futbolu na świecie?
Cypryjczycy sami dali odpowiednie argumenty, bo tutejsze kluby regularnie występują w fazach grupowych jak nie Ligi Mistrzów, to Ligi Europy. Czołowe drużyny grają fajną piłkę i sprowadzają więcej klasowych cudzoziemców niż zespoły z ekstraklasy. U nas bazuje się głównie na walce, na Cyprze mecze są atrakcyjniejsze dla kibiców. Gdyby jednak nie obcokrajowcy miejscowa liga byłaby znacznie słabsza. Tubylcy szybko odlatują, po udanym występie są klepani po plecach i tracą kontakt z rzeczywistością. Mentalność to poważny problem Cypryjczyków, widać to choćby po reprezentacji, która niby ma niezły potencjał, ale nie tworzy kolektywu i zawodzi. Kadrowicze broniąc barw kraju najzwyczajniej w świecie się gubią. Do tego drużyna narodowa nie cieszy się takim prestiżem, jak w większych państwach z Polską włącznie.
Wciąż jesteś rozpoznawalną postacią na Cyprze?
Wyrobiłem sobie markę. Nie wiem czy ktoś cztery razy zostawał tu królem strzelców ligi, a do tego zdobywałem z Apollonem Limassol i Anorthosis Famagusta mistrzostwo kraju. Często jestem proszony o autografy i pozuje do fotek, a to jest bardzo miłe. Tak samo przyjemnie się poczułem, gdy niedawno podczas pobytu w Polsce w pociągu konduktor podziękował mi za bramki strzelane dla Odry Wodzisław. Okazało się, że był kibicem tego klubu.
Za swoje najważniejsze trafienie w karierze uważasz to dla Anorthosis w eliminacjach Champions League z Olympiakosem Pireus?
Na niwie klubowej zdecydowanie tak, bo gol przyczynił się do wyeliminowania wielkiego Olympiakosu. Nikt na nas nie stawiał, a zagraliśmy świetnie. Ale nie doszłoby do tych konfrontacji, gdyby Anorthosis pękło wcześniej w Wiedniu z Rapidem. U siebie wygraliśmy 3:0, w stolicy Austrii po 70 minutach było już 3:0 dla gospodarzy, na szczęście udało się zdobyć honorową bramką. Co ciekawe przed dzień przed meczem spacerowałem po Wiedniu, a niektórzy koledzy poszli do kasyna, bo szczególnie zawodnicy z Cypru mają to chyba we krwi. Rząd zdecydował się jakiś czas temu zamknąć kasyna, ale za półtora roku zostanie z powrotem jedno otwarte, aż strach pomyśleć jak wpłynie na wielu miejscowych zawodników. Przygoda z eliminacjami, a potem fazą grupową Ligi Mistrzów to coś dla czego warto było się poświęcać od najmłodszych lat na treningach. Mi udana partia z Olympiakosem na Cyprze pomogła w powrocie do drużyny narodowej, po rekomendacji Michała Żewłakowa, któremu mocno dałem się we znaki. Potrzebowałem sukcesu w Europie, by zwrócić uwagę selekcjonera, a wcześniej jakby nie doceniano moich snajperskich wyczynów, mimo że znajdowałem się w wybornej dyspozycji. Nigdy nie zapomnę powitania jakie zgotowali drużynie Anorthosis fani z Famagusty. Tego się nie da opisać. Podczas przygody z futbolem kilka razy czułem się, jak w niebie. Po awansie z Anorthosis do Champions League, debiucie w tych rozgrywkach, trafieniach w kadrze i szalonym zwycięskim dla Wisły Kraków dwumeczu z Realem Saragossa w Pucharze UEFA. Jak oglądałem w telewizji spotkanie Liverpoolu z Barceloną w ramach Ligi Mistrzów, to przypomniałem sobie pościg „Białej Gwiazdy” za Saragossą. To było coś niesamowitego. 1:4 na wyjeździe, przegrana pierwsza połowa u siebie, jeszcze po samobóju Marcina Baszczyńskiego i popis w drugiej, wreszcie konkurs karnych. Nie ma bardziej fascynującej gry na świecie niż futbol.
Do którego klubu czujesz największy sentyment?
Jestem dumny, że występowałem w trzech największych klubach z Krakowa – wychowałem się w Hutniku, potem broniłem barw Cracovii i Wisły. Coś wspaniałego. Nie zostawiałem za sobą spalonej ziemi, a przenosząc się na Cypr nawet nie marzyłem o takiej przygodzie. Mistrzostwa kraju, tytuły najlepszego snajpera, gra z takimi zawodnikami jak Traianos Dellas – mistrz Europy z Grecją z 2004, Savio – wielokrotny reprezentant Brazylii, Paulo Costa stanowiła wielkie przeżycie. Ukształtowałem się w Polsce, gdzie też spotkałem wspaniałych zawodników. Od Tomka Frankowskiego nauczyłem się sprytu, a dzięki treningom z Kazikiem Moskalem wiedziałem nad czym najwięcej muszę pracować. Kazek to fantastyczny gość i bardzo się cieszę, że jako trener wywalczył awans z ŁKS-em do ekstraklasy. Pomyślałem o nim, gdy strzelałem gola dla reprezentacji Polski i debiutowałem w Lidze Mistrzów.
Jesteś zadowolony ze swojej gry w drużynie narodowej?
Nie mogę narzekać, bo nie było łatwo przebić się do kadry z klubów cypryjskich. Nikt mi jednak nie zabierze trafień z Arabią Saudyjską, przy pierwszym asystował Irek Jeleń, przy drugim Jacek Krzynówek. Nie mam pojęcia czemu arbiter nie uznał w Kielcach mojego gola z San Marino, ale pozostała satysfakcja, że wziąłem udział w meczu, który zakończył się rekordowym zwycięstwem Polski 10:0. Nie ukrywam, że lubię sobie pooglądać swoje najładniejsze gole. Trochę ich było, nie mogę narzekać.
Rozmawiał Jaromir Kruk
Łukasz Sosin
Urodzony 7 maja 1977 roku w Krakowie. Kariera piłkarska: Hutnik Kraków, Kalwarianka, Cracovia, Hutnik Kraków, Wisła Kraków, Odra Wodzisław Śląski, Apollon Limassol, Anorthosis Famagusta, AO Kavala, Aris Limassol. W reprezentacji Polski: 4 mecze – 2 gole. Sukcesy: z Wisłą mistrz Polski 2001, Puchar Ligi 2001, z Apollonem Limassol mistrz Cypru 2006, Superpuchar Cypru 2006, z Anorthosis mistrz Cypru 2008, król strzelców ligi w sezonach 2003/04, 2004/05, 2005/06, 2007/08.