Aktualności
[WYWIAD] Łukasz Piszczek: W piłce najważniejsza jest pasja
Akademia w rodzinnym mieście to spełnienie marzeń?
Jedno z wielu. Założyliśmy Fundację, w zarządzie której są mój tata Kazimierz oraz Michał Zioło, pomaga nam też parę innych osób. Z Michałem i tatą już dłuższy czas rozmawialiśmy o szkoleniu dzieciaków w regionie. Rozmowy w Dortmundzie rozpoczęliśmy trzy lata temu, teraz finalizujemy. To nie będzie łatwe zadanie, dużo pracy przed nami, ale będziemy się starać, by jak najlepiej w przyszłości ta akademia wyglądała. W każdej grupie w młodszych rocznikach będzie czternastu dzieciaków, będą mieć trenera i asystenta. To jest taka norma, tak by wszyscy byli pod kontrolą dorosłych. Nie skupiamy się na wynikach, oni mają się dobrze bawić, a my będziemy stwarzać warunki do tego. Obecnie skupiamy się na dzieciach z regionu, szansę mają również dziewczyny. W przyszłości najlepsi będą jeździć do Dortmundu, gdzie będą trenować. Na staże do BVB udadzą się również nasi trenerzy.
Widać już następców Łukasza Piszczka?
Będziemy ich szkolić i mamy nadzieję, że wyrosną na porządnych ludzi, a jeżeli któremuś z nich uda się zaistnieć w dorosłej piłce, to radość będzie jeszcze większa. Trzeba jednak poświęcić wiele czasu, by zrobić karierę. Ja swój czas poświęciłem piłce, ale jak ktoś ma pasję, to robi to z przyjemnością, dzięki temu się rozwija. Gdybym nie wierzył w powodzenie tej misji, to bym się tego nie podjął. Nie będzie łatwo, jesteśmy o tym przekonani, ale sobie poradzimy.
Pasja – czy to będzie słowo-klucz w pańskiej akademii?
Czasami chodzę na treningi dzieciaków w Dortmundzie, przyglądam się im, widzę jak trenują. To, co zawsze rzuca się w oczy, to właśnie pasja. Chciałbym ją tu również zobaczyć, chcę by dzieci ją miały. Będę chciał nią zarażać. Bo sam talent w żadnym wypadku nie wystarczy. Ale chcemy też wychowywać, nie chodzi wyłącznie o granie w piłkę, ale też o to, by dzieciaki poradziły sobie później w życiu i wyrosły na dobrych ludzi. Jak ja byłem dzieciakiem, to chętnie chodziłem na takie zajęcia, starałem się czerpać z nich to, co najlepsze. Sport to najlepszy sposób na dobre wychowanie.
Znajomi piłkarze, na przykład Kuba Błaszczykowski, będą wpadać do Goczałkowic?
Sam często biorę u Kuby udział w różnych akcjach, więc jeżeli z nim porozmawiam, to zapewne zaszczyci nas swoją obecnością. Co do przyjazdów zagranicznych piłkarzy, to jeszcze za wcześnie, by o tym mówić. Może uda się kogoś namówić.
Goczałkowice to była jedyna opcja, jeżeli chodzi o miejsce dla tej akademii?
Tak, to był główny warunek powstania akademii, chciałem by to tutaj było. Tutaj się wychowałem, tutaj się ukształtował mój charakter, dlatego bardzo mocno czuję się związany z Goczałkowicami. Czy po karierze piłkarskiej tutaj wrócę? Będę tutaj na pewno bardzo częstym gościem, a dzieciakom będę starał się przekazać swoją wiedzę w jak najlepszy sposób.
Czy również w Goczałkowicach Łukasz Piszczek zakończy karierę?
Kontrakt w Dortmundzie mam do 2020 roku i mam nadzieję, że go wypełnię. Tam chcę zakończyć karierę, takie są plany. Ale jest również opcja, by w LKS-ie Goczałkowice trochę jeszcze pograć później, zobaczymy na ile zdrowie pozwoli. Jeżeli będę w stanie grać, to pewnie ten plan zostanie zrealizowany (śmiech).
Goczałkowice najbardziej pana ukształtowały. Jakie miejsce równie mocno na pana wpłynęło w późniejszej karierze piłkarskiej?
Każde miejsce, w którym byłem, każdy klub, w którym grałem. Niektórzy mogą mówić, że miałem nudną karierę, bo grałem tylko w kilku klubach, ale dla mnie to była bardzo fajna kariera. Wiadomo, że jak się jest napastnikiem, to jest się na piedestale. Jak gra się w defensywie, to już tak spektakularnie nie jest. Ale ja się dobrze odnajduje w swoich obecnych zadaniach, zarówno na boisku, jak i poza nim.
Zdarza się panu wspominać czasy polskiego tria w BVB?
Zawsze będę ten okres bardzo mile wspominał, wiele znaczyliśmy w tamtej drużynie. Obecnie tylko ja jestem w klubie, ale każdy z nas radzi sobie bardzo dobrze na boiskach piłkarskich. To musi cieszyć. Borussia gra dalej, a ja postaram się w Goczałkowicach zaszczepiać sympatię do tego klubu.
Ciężko się wracało do zdrowia w ostatnich tygodniach, gdy BVB szło jak po grudzie w Bundeslidze?
Zawsze się ciężko wraca po kontuzji, gdy trzeba przyglądać się kolegom z wysokości trybun i nie można pomóc. Cały czas trzymałem kciuki, na szczęście Borussia wygrała dwa ostatnie mecze i jesteśmy w grze o mistrza Niemiec. Czeka nas jeszcze między innymi spotkanie z Bayernem Monachium, ale to chyba jeszcze nie ten mecz będzie decydował o tytule.
A jak samo zdrowie?
Wracam powoli do treningów, pierwsze sesje treningowo-biegowe mam już za sobą, noga nie boli. Mam nadzieję, że w dalszych tygodniach będę mógł już uczestniczyć normalnie w zajęciach.
Pomówmy jeszcze o reprezentacji Polski.
Jestem optymistą. Będę trzymał kciuki za reprezentację Jurka Brzęczka. Dla mnie oczywiście kadra to już rozdział zamknięty i nic się w tej kwestii nie zmieni. To była świadoma decyzja. Co nie znaczy, że reprezentacji nie kibicuję – będę oglądał wszystkie spotkanie.
Rozmawiał Tadeusz Danisz