Aktualności

[WYWIAD] Jakub Kiwior: Czas w Belgii nie był stracony, ale teraz pora na grę z seniorami

Specjalne20.02.2019 
W weekend w lidze słowackiej zadebiutował 19-latek z Tychów, Jakub Kiwior. Ostatnie 2,5 roku spędził w drużynach młodzieżowych Anderlechtu. Teraz jak jednak mówi czas na piłkę seniorską. – To była główna przyczyna zmiany klubu – przyznaje reprezentant Polski U-19, który w barwach drużyny Zeleziarne Podbrezova zaliczył zwycięski debiut. Jego zespół wygrał na wyjeździe 3:1 z FC Nitra.

Jak wypadł twój debiut?
Według mnie było nieźle. To był dobry mecz, najważniejsze, że moja drużyna wygrała. Nie wiem, jak to wszystko wyglądało z boku, ale czuję, że mogło być jeszcze lepiej, że kilka sytuacji mogłem rozwiązać lepiej.

Udało ci się wystąpić w piłce seniorskiej. Na pewno dostrzegłeś kilka różnic z poziomu młodzieżowego.
Dla mnie to była nowość, ale nie było zaskoczenia. Dużo fizycznej gry, wysocy zawodnicy i tym samym gra górą, szybcy rywale, ale tego wszystkiego się spodziewałem. W pierwszej połowie mieliśmy ciężko, ale po przerwie zaczęliśmy grać lepiej, znaleźliśmy patent na przeciwnika. Na spotkaniu było niespełna dwa tysiące kibiców, infrastruktura na pewno dużo gorsza niż w Polsce. Nie ma takich dużych obiektów jak w naszym kraju, ale są wystarczające jak na słowackie realia.

Co jest waszym celem w tym sezonie? W tabeli słowackiej ekstraklasy plasujecie się na dziesiątym miejscu.
Utrzymanie. Chcemy powalczyć w najbliższych meczach o jak najkorzystniejsze wyniki, a w przyszłym sezonie o coś więcej. Drużyna prezentuje się nieźle. W zespole jest kilku reprezentantów U-21. Mamy bardzo młodą drużynę, w ostatnim meczu grało siedmiu zawodników poniżej 20 roku życia. Koledzy przyjęli mnie bardzo dobrze. Nawet byłem zaskoczony, że aż tak przyjaźnie zostałem przyjęty, bo było nie było, jestem obcokrajowcem. Szybko złapaliśmy wspólny język. Polak ze Słowakiem dogada się bez żadnych problemów.



Byłeś zaskoczony grą w pierwszym meczu od pierwszej minuty?
Przyjechałem tu, żeby grać, taki też mam cel na kolejne spotkania. Ale oczywiście, wszystko zależy od trenera, od sytuacji w drużynie i naszej formy. Fajnie, że trener na mnie postawił. Na środku zagrałem z Matejem Oravecem, reprezentantem Słowacji U-21. Młody, ale już doświadczony zawodnik. Grał jesienią w Lidze Europy w barwach Spartaka Trnava, strzelił nawet jedną bramkę takiej jednej, dobrze znanej mi drużynie (śmiech). Prywatnie, bardzo fajny chłopak, łapiemy szybko kontakt. Ma umiejętności, gdzie go trener wystawi, tam zagra. Dobrze, że razem występujemy, możemy stworzyć fajny duet.

Myślisz o reprezentacji U-20 i mistrzostwach świata?
Jasne, że myślę. Kto by o takich sprawach nie myślał?! Jestem teraz w piłce seniorskiej, może to da mi dodatkowy plusik, jeżeli będę oczywiście grał. Na razie jednak żadnych sygnałów nie dostaję, podchodzę do tego bardzo spokojnie. Wszystko zależy od trenera, ja chcę po prostu wykonywać swoją pracę najlepiej jak potrafię.

Jak oceniasz swój pobyt w Anderlechcie?
Nie był to czas stracony. Mogę sobie porównać, że moje umiejętności, zwłaszcza techniczne, przez okres pobytu w Belgii poszły w górę. Przychodząc, nie prezentowałem tego poziomu co teraz. Oczywiście, pewnie mogłem więcej wycisnąć. Grałem w drużynach U-17, U-19 i młodzieżówce, czyli U-21. Zwłaszcza w tej ostatniej ekipie wiele się nauczyłem, gry seniorskiej, technicznej, także indywidualnej. Byłem na kilku treningach z pierwszą drużyną. Było to pewnego rodzaju wyróżnienie, bo jednak wielu chłopaków tego zaszczytu nie dostąpiło. Gdy zawodnicy z pierwszego zespołu grali mecze, pozostali trenowali, mieli treningi wyrównawcze. Wtedy najczęściej dochodziliśmy do nich, w 5-6 z drużyny rezerw. Graliśmy też sparingi czy gierki w tym składzie. Byłem brany do tej drużyny, z czasem jednak mieliśmy swoje mecze w rezerwach i skupialiśmy się na swoich rozgrywkach.



Gdy trenowałeś z seniorami Anderlechtu czułeś różnicę?
To były jednak inne treningi, inna piłka. Nie wiedziałeś, nie mogłeś się spodziewać, co kolega – rywal zrobi z futbolówką. W juniorskich drużynach to nie było problemem. W seniorach było zdecydowanie trudniej pod tym względem. Pewnie również dlatego, że tych kolegów się nie znało, nie wiedziało jak grają. Ale szybkość reakcji, grania, intensywność, pod tym względem na pewno była różnica. Z czasem było jednak coraz lepiej. Na początku była przepaść. Z każdym treningiem starałem się podpatrywać starszych kolegów, zwracałem uwagę na najmniejsze detale. Jak trzymają piłkę, jak ją wyprowadzają. Z czasem te różnice były mniejsze.

Nie chciałeś zostać?
Przede wszystkim chciałem iść do seniorskiej piłki. To była główna przyczyna zmiany klubu. Wiedziałem, że w Anderlechcie miałbym ciężko przebić się do pierwszej drużyny, a to był już czas najwyższy. Nie chciałem też iść, by ewentualnie być tylko w szerokiej kadrze. Chciałem mieć szansę na grę. Pojawiła się opcja ze Słowacji i skorzystałem.

Brałeś pod uwagę powrót do kraju?
Nie. Stwierdziłem, wspólnie z rodziną, że skoro wyjechałem, to warto spróbować. Chciałem popracować sam za granicą, chciałem się sprawdzić. Inne opcje? Wiedziałem, że Juventus o mnie pytał, chciał mnie do zespołu rezerw. Ale mnie interesował wyłącznie seniorski poziom.



Jak się żyje na Słowacji?
Lepszych warunków do życia nie mogłem sobie wymarzyć. Podbrezova to co prawda nie jest miasto, nie można porównywać chociażby z Tychami, raczej taka wioska, ale wszędzie jest stosunkowo blisko. Pół godziny jazdy dalej jest Bańska Bystrzyca, Brezno jest piętnaście minut jazdy autem. Chłopaków z drużyny też mam blisko, więc można pogadać. Zawsze coś znajdzie się do roboty. Można uprawiać inne dyscypliny sportu, narciarstwo, tenis, golf. Mam „zajawkę” na różne sporty. W golfa lubię zagrać, ze znajomymi kilka razy spróbowałem i tak mnie to wciągnęło. Tutaj mam możliwości i dobre pola do gry, ale teraz jest śnieg. Wybieram więc narty, ale wiadomo, trzeba ostrożnie, by jednak nie narobić sobie problemów. Zawsze lubiłem nie tylko piłkę nożną.

W Tychach, za dziecka, też byłeś taki wszechstronny?
Tam nie miałem dylematu... bardziej hokej niż piłka (śmiech). Chodziłem z tatą na wszystkie mecze hokejowe w dzieciństwie, wciągnął mnie ten sport, ale uprawiać wolałem jednak piłkę. W hokeja to jedynie na osiedlu, pod blokiem samemu. Na treningach nie miałem okazji bywać, ale kto wie, może jeszcze kiedyś... A tak zupełnie poważnie, teraz śledzę wyniki GKS, podobnie piłkarzy. Z niektórymi mam kontakt i jeżeli jest okazja, to staram się wpadać na mecze.

Na Słowacji hokej to wręcz kultura.
Może będzie okazja zobaczyć jak wyglądają słowackie hokejowe widowiska. Na pierwszym miejscu jest jednak futbol.

Rozmawiał Tadeusz Danisz

Fot. 400mm.pl, Zeleziarne Podbrezova

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności