Aktualności
[WYWIAD] Hubert Kostka: Szczęsny i Fabiański to absolutna światowa czołówka
Hubert Kostka strzegł bramki złotej drużyny Kazimierza Górskiego z Igrzysk Olimpijskich w 1972 roku, osiągał też wielkie sukcesy z Górnikiem Zabrze. Uczestnik pamiętnego finału Pucharu Zdobywców Pucharów 1970, który może się pochwalić niezłymi osiągnięciami jako trener, martwi się losem Górnika, ale wierzy w utrzymanie w ekstraklasie.
Górnik Zabrze czeka stresująca końcówka sezonu ekstraklasy?
Górnik powinien mieć w dorobku przynajmniej kilka punktów więcej, bo wcale nie gra tak źle. Chłopaki przegrali parę meczów, których nie powinni przegrać, na przykład z Legią. W Górniku nie ma kto odciążyć od strzelania goli Igora Angulo i to w zasadzie spoczywa na barkach Hiszpana, który cały czas znajduje się w wysokiej formie. A problemy Górnika zaczęły się przed tym sezonem, bo nie zdołano załatać ubytków po odejściu Damiana Kądziora, Mateusza Wieteski i Rafała Kurzawy. W przerwie zimowej zespół Marcina Brosza został solidnie wzmocniony, ale nowi piłkarze przyszli za późno i wkomponowują się w skład już w zasadzie podczas rozgrywek ligowych. Podkreślam, bliski memu sercu zespół nie gra źle, za to nieskutecznie. Też wymagam więcej od młodzieży, bo zbyt mało młodych chłopaków spełnia oczekiwania. Dobrą drogą podążają niesamowicie utalentowani Szymon Żurkowski, Przemysław Wiśniewski i Tomasz Loska, choć ten ostatni przegrywa rywalizację z golkiperem sprowadzonym ze Słowacji. A wracając do pytania, jestem dobrej myśli, bo Marcin Brosz ma dobry zespół i zna się na swoim fachu.
Żurkowski to naprawdę taki super talent?
Szymon to największy talent, jaki pojawił się w polskiej piłce w ostatnich latach. Szkoda, że nie pojechał na mundial do Rosji, nawet po to by zdobywać doświadczenie, ale i tak czyni błyskawiczne postępy. Ten chłopak będzie liderem linii pomocy reprezentacji Polski seniorów, tak jak Przemek Wiśniewski będzie powinien rządzić na środku obrony drużyny narodowej. On mi przypomina Władka Żmudę z najlepszych czasów.
Czyli czekają nas dobre czasy reprezentacji?
Do Euro 2020 awansujemy bez kłopotów, spodziewam się, że po czterech kolejkach eliminacji Polska umocni się na czele tabeli z kompletem punktów. Mamy niesamowity wybór na środku ataku, bo Robert Lewandowski, Krzysztof Piątek czy Arkadiusz Milik to piłkarze światowej klasy. W bramce też jest spokojnie, ale na niektórych pozycjach nie jest tak wesoło. Na pewno też nie wszyscy kadrowicze obecnie prezentują się na miarę swojego potencjału, choćby Piotrek Zieliński i Mateusz Klich. Obaj mają ogromne umiejętności, tylko ktoś musi do nich dotrzeć, by wyeliminowali pewne braki. Zielińskiego trzeba wreszcie nauczyć gry w defensywie. Gdy to się uda, stanie się piłkarzem najwyższej światowej klasy. Liczę, że młodzieżówka Czesława Michniewicza da szybko wartościowych zawodników kadrze Jurka Brzęczka. Liczę na udane finały mistrzostw Europy U-21 w czerwcu w Italii, bo to też wpłynie na przyszłość polskiego futbolu.
Wojciech Szczęsny zasługuje na pozycję numer 1 w drużynie narodowej?
Kiedyś, już dość dawno temu powiedziałem, że Wojtek jak wejdzie do reprezentacyjnej bramki, nie odda miejsca przez 15 lat. Różnie się toczyły jego losy, miewał wzloty i upadki, lecz nieprzypadkowo trafił do Juventusu. Oglądałem w telewizji mecz „Juve” z Ajaksem w Amsterdamie i biłem brawo po interwencjach Szczęsnego. A jeśli chodzi o reprezentację Polski, możemy być dumni z golkipera Juventusu i Łukasza Fabiańskiego, nie tak efektownego jak Wojciech, ale też znakomitego fachowca. Powiedzmy sobie szczerze – Szczęsny i Fabiański to bramkarze absolutnej światowej czołówki.
Zauważył pan jakiegoś zawodnika, który stylem gry przypomina Huberta Kostkę z lat świetności?
Ja się nigdy nie porównywałem do nikogo, a największy wpływ na moją karierę miał Gyula Grocsics, bramkarz słynnej węgierskiej złotej jedenastki, który pracował w Górniku. Ile ja się nasłuchałem o przegranym finale mundialu z 1954 roku… Prawie po każdym treningu Gyula, którego uważano za najlepszego bramkarza świata lat 50-tych, rozmyślał nad porażką Węgrów z Niemcami, bolało go to aż do śmierci. On mnie ukształtował i wbił do głowy, że w sporcie liczą się tytuły, dlatego poczułem spełnienie, gdy z zespołem Kazimierza Górskiego sięgnęliśmy po złoty medal igrzysk w Monachium 1972. Polska potem zdobywała medale na mundialach, najważniejszych futbolowych turniejach, ale to nasze złoto sprzed 47 lat ma wyjątkowy smak. Pamiętam jak dziś wszystkie spotkania w drodze do triumfu.
Bardzo się zmieniła gra bramkarzy na przestrzeni kilku dekad?
W moich czasach bramkarz więcej grał na przedpolu, ale tak to nie widzę większych różnic. No, może teraz mają mniej pracy. Widziałem niedawno mecz Bayernu Monachium i w nim mój ulubiony kiedyś Manuel Neuer tylko dwukrotnie został zmuszony do interwencji. Wcześniej chyba mieliśmy więcej pracy, ale i tak u bramkarza najważniejsza jest koncentracja. Cieszę się z tego co osiągnąłem, grałem w finale Pucharu Zdobywców Pucharów, ale wyżej sobie cenię złoto z Monachium, bo wiadomo – pierwsze miejsce to pierwsze miejsce. Mam 34 występy w kadrze, według oficjalnych statystyk tylko 32, bo dwa mi zabrano, ale wybić się w czasach bez fachowego szkolenia naprawdę nie było łatwo. Wtedy brakowało nam boisk do trenowania, sprzętu. Nie zapomnę, jak nawet w meczach kadry w Polsce długo graliśmy nieco jajowatą piłką. Przez drugą wojnę światową, potem ciężki okres powojenny świat nam odjechał, ale nawet słynny niemiecki trener Sepp Herberger napisał w swojej książce, że Polska to kraj niesamowitych talentów. Ile z nich się zmarnowało, a przecież takiego Ernesta Pohla czy Lucjana Brychczego wzięłyby w ciemno największe kluby z Realem Madryt na czele. Ze względów politycznych nie było to możliwe. W 1958 roku Brazylia zdobywając mistrzostwo świata grała ustawieniem 4-2-4, a u nas wprowadzano je 5-6 lat później, gdy inni stawiali na 4-3-3. Dobrze, że sięgnęliśmy po węgierskich trenerów, oczy na nowoczesny futbol otworzył nam Geza Kalocsai. Bez niego Górnik nie stałby się tak wielki i tylu wspaniałych piłkarzy nie trafiłoby do reprezentacji Polski.
Wierzy pan, że Górnik nawiąże do lat największej świetności?
Zgadzam się z filozofią na jaką postawiono z Zabrzu, by opierać się na zawodnikach z regionu i młodzieży. Teraz mamy inne czasy, a kibice wymagają sukcesów od zaraz. Marcin Brosz świetnie sobie radzi w tej rzeczywistości, a nie jest łatwo wkomponować do zespołu nawet dobrych piłkarzy, którzy dochodzą niedługo przed wznowieniem ligi. Przeżywałem to samo pracując w Szwajcarii i rozumiem Brosza. Najważniejsze, żeby w dobrym stylu dokończyć ten sezon i dalej konsekwentnie trzymać się obranej drogi. Na pewno na Śląsku talentów nie brakuje, a Górnik to wielka marka i mnóstwo młodych chłopaków chce w nim grać.
Rozmawiał Jaromir Kruk