Aktualności
[WYWIAD] Debata o rozwoju młodych piłkarzy. „Wydobywajmy co najlepsze”
Ostatnio temat różnic w warunkach fizycznych w dojrzewaniu młodzieży w wieku 11-15 stał się jednym z ważniejszych w szkoleniu piłkarskim.
Marcin Dorna (Zastępca Dyrektora Sportowego ds. Szkolenia w PZPN): Tendencja jest stała, w rozwoju niektórych zawodników jest tak, że ten skok pokwitaniowy przypada wcześniej lub później. Kiedyś nie było i nie będzie inaczej. Obserwując zgrupowania Zimowej Akademii Młodych Orłów roczników 2004 i 2005 widać te różnice najbardziej: w tym pierwszym więcej było zawodników wysokich, a w drugim ten skok rozwojowy przyszedł do mniejszości. Nie możemy jednak mylić niskich chłopców z późno dojrzewającymi: część z nich po prostu takie ma warunki fizyczne, nie wyrośnie na wysokich zawodników.
Czy na poziomie klubów są sprawdzane warunki fizyczne chłopców w odniesieniu do ich daty urodzenia? Często mówi się, że późno dojrzewający zawodnicy są z drugiej połowy lub ostatniego kwartału danego rocznika.
Jakub Grzęda (Trener przygotowania motorycznego Akademii Lecha Poznań): W Akademii Lecha Poznań robimy testy PHV -badamy tempo wzrostu i faktycznie jest tak, że w wieku 13-14 lat poziom rozwoju u zawodników jest czasami diametralnie różny. Warto jest znać różnice między wiekiem kalendarzowy a biologicznym. Jest to ważne, by rozróżnić wczesno i późno dojrzewających zawodników, wiedzieć na rozwój jakich cech motorycznych położyć największy nacisk w danym momencie wzrostu. Bardzo istotny aspekt to kontuzje: jak udowadniają badania naukowe największe ryzyko odniesienia urazu występuje w okresie miesiąca przed maksymalnym wzrostem do roku i trzech miesięcy po. Dlatego musimy odpowiednio dostosować objętość treningową do fazy rozwojowej zawodnika.
Artur Gadzicki (koordynator Akademii Młodych Orłów w Lublinie): W Akademiach Młodych Orłów testy są skonstruowane w taki sposób, aby aspekt wzrostu, czy siły fizycznej nie był dominujący. W wielu przypadkach chłopcy lepiej rozwinięci będą szybsi w niektórych próbach, jednak ważną częścią składową testów jest gra, a w niej często wyróżniają się mniejsi zawodnicy. Bronią się umiejętnościami czysto piłkarskimi, inteligencją w grze, wysokim poziomem rozumienia gry i przewidywania tego co może wydarzyć się na boisku. Braki w fizyczności nadrabiając również ambicją i walecznością. Nawet dziś podczas zajęć w terenie jeden z naszych „maluchów” miał problem z tempem biegu, w porównaniu do chłopca, który biegł obok niego musiał tych kroków postawić dwa razy więcej, ale mimo wszystko nie poddał się, bo taki ma charakter. Jeszcze może nie urósł, nie zmężniał, ale deficyty w fizyczności nadrabia innymi atutami.
MD: Testy AMO są po prostu kompleksowe, oceniają atuty koordynacyjne, szybkościowe… A wspólną obserwacją trenerów jest to, że chłopcy na których ruchy po boisku przyjemniej się patrzy to z reguły ci późno dojrzewający lub niewysocy. Na przykład lepiej zmieniają kierunek prowadzenia piłki… Natomiast gdy pojawia się ten skok pokwitaniowy, rosną wiele centymetrów w krótkim czasie, a mięśnie nie rozwijają się tak szybko, to ich koordynacja nie jest najlepsza. W odczuciu „estetyki ruchu” nie są oceniani wysoko. Wiemy jednak, że przyjdzie czas gdy „rozwój dogoni czas”. Stąd potrzebne jest specyficzne spojrzenie na jednych i na drugich. Niższy zawodnik osiąga lepsze wyniki w biegu ze zmianą kierunku, wyższy – w sprincie po prostej. Dlatego testy AMO skonstruowaliśmy tak, by było widać wszystko.
Jak dostosować trening, by zadbać o jednych i o drugich?
MD: Trzeba brać pod uwagę różny poziom skuteczności w grze. Na ZAMO robiliśmy dwie gry testowe: jedna na mniejszej przestrzeni, dziewięć na dziewięć, gdzie było widać inne rzeczy w np. dryblingu, wyjściu na pozycję. Ale już w przejściu na większe, szersze pole gry okazało się, że ocena skuteczności gry tych mniejszych jest niższa, nie są w stanie uderzyć z dalszej odległości, nie nadrabiają straty w pojedynkach z większymi. Dlatego patrzymy bez kalki, czy gra danego zawodnika przynosi efekty w postaci asyst, bramek. Są szkoły w Europie i my również przygotowujemy się do pracy specjalnej z późno dojrzewającymi chłopcami. Zdarzają się też sytuacje, że zawodnicy ze starszych roczników trafiają do młodszej grupy: gdy nie są w stanie rywalizować w swojej kategorii wiekowej, a odnajdują się w niższej.
JG: W kwestii motorycznej należy odpowiednio dostosować obciążenia i objętość treningową do zawodnika. W okresie przed skokiem pokwitaniowym należy większa uwagę zwrócić na rozwój kompetencji ruchowych, a mniejszy akcent kłaść np. na ćwiczenia reaktywne. Stopniowo te proporcje się zmieniają, w trakcie rozwoju lub po stawiamy bardziej na drugi rodzaj ćwiczeń. Jeśli chodzi o okres sensytywny dotyczący kształtowania siły, który następuje w ciągu 12-18 miesięcy po skoku pokwitaniowym, to główny nacisk powinno się kłaść na dociążanie zawodnika we wzorcach ruchowych które wcześniej wykonywał z własnym ciężarem ciała a teraz robi je z obciążeniem zewnętrznym. Wyjściową do treningu z ciężarami jest odpowiednia technika wykonywania ćwiczenia.
MD: Warto rozwinąć, czym jest okres sensytywny: to czas w którym dana zdolność motoryczna najlepiej się rozwija i nad nią należy pracować. To gwarantuje nam spełnienie danej cechy w przyszłości, a przegapienie tych okresów oznacza duże deficyty. Jesteśmy tego świadomi i pilnujemy tego na ZAMO.
JG: Ważnym aspektem jest badanie chłopców pod tym kątem i wyznaczanie nad czym możemy pracować.
W kontekście zajęć AMO, czym różnią się wskazówki trenerów do chłopców, gdy widoczne są te różnice w ich rozwoju fizycznym?
AG: Zawodnicy, którzy są w momencie wzrostu i nagle „dostają” 10-12 cm ekstra elementy stricte techniczne będą wykonywali słabiej i to jest naturalne. Trzeba na nich poczekać, dawać im czasami więcej czasu na przyswojenie konkretnych umiejętności. Zdolności koordynacyjne z czasem „dostosują" się do nowego wzrostu oraz masy ciała. W tym okresie nie powinno się zawodników pospieszać, bo można ich zniechęcić. Oni sami widzą, że coś co do tej pory przychodziło im stosunkowo łatwo i sprawiało przyjemność staje się okresowo trudniejsze. Popularne wśród trenerów „zrób to wolniej, ale dokładniej” zaczyna nabierać tutaj znaczenia. Istotny może być również dobór środków treningowych, tak aby pomóc zawodnikowi w wykonaniu ćwiczenia np. zwiększając przestrzeń podczas gry, oddalając tym samym przeciwnika i dając więcej swobody.
Kiedyś zarzucano, że w tym wieku dynamicznego rozwoju i największych różnic bardziej stawia się na chłopców większych i silniejszych, niż tych mniejszych i technicznych. Nadal da się to dostrzec?
AG: Nie do końca. Jeżeli trener nie ma zaszufladkowanej wizji, chęci wygrywania, a będą się liczyły aspekty współpracy, ale też techniki indywidualnej, to będzie stawiał również na mniejszych zawodników. Wybieranie tylko tych silniejszych i wyższych zdarza się coraz rzadziej.
MD: Wynika to z rosnącej świadomości trenerów w tym temacie. Niektórzy pracują dużej i wiedzą, że zawodnik, który teraz wygrywa większość pojedynków wcale nie musi się tym wyróżniać na kolejnym poziomie wiekowym. Mamy takiego chłopca, który pod tym względem dominuje: w pierwszej grze zanotował asystę, w następnej strzelił gola. Ale zastanawiamy się, czy nie wynika to z tego, że jest sporo szybszy od pozostałych zawodników. Czy to jego talent, czy jest to efekt tego, że jest większy od innych? To, że ktoś jest większy czy silniejszy nie jest jego wadą. Absolutnie: to atut, który należy odpowiednio pielęgnować. Ale obserwujemy, że gdy chłopcy przyjeżdżają z małych klubów, jak i dużych akademii, to są na różnym etapie rozwoju: mniejsi, więksi. Jest spora różnorodność cech i w starciach muszą deficyty kompensować innymi swoimi atutami, np. inteligencją. Naszą rolą nie jest patrzeć wyłącznie przez pryzmat braków, ale również atutów. Wydobywajmy co najlepsze.
W wielu krajach normą jest cofanie słabiej rozwiniętych chłopców do wcześniejszych grup wiekowych. Dotyczyło to piłkarzy z topu, jak choćby Johna Stonesa, który obecnie gra w Manchesterze City. Jakie są inne rozwiązania, które można stosować?
MD: Mamy na to sporą tolerancję. Nasze zespoły to tak naprawdę grupy piłkarzy, w których pracujemy w mocno zindywidualizowany sposób. Obserwujemy, wskazujemy drogę rozwoju, przekazujemy informacje do klubów. A w klubach już funkcjonują jako części prawdziwych zespołów, mniejszy jest poziom indywidualizacji zajęć. Może więc drugą drogą jest właśnie takie podejście. Jako federacja przygotowujemy zespół przyszłości, w którym szczególną uwagę zwrócimy na zawodników późno dojrzewających. Na młodszym etapie nie ma reguły według której dociera się do piłki seniorskiej. Często podaję przykład Piotra Zielińskiego, którego miałem okazję obserwować od lat i na poziomie piętnastolatków był on średnio skuteczny. Wyróżniał się techniką, ale jego rozwój nie pozwalał mu na rywalizowanie z np. Emre Canem z Niemiec, bo takie spotkanie było. On wyglądał już prawie na dorosłego. Jednak Piotrek dotarł na szczyt dzięki innym umiejętnościom, takim jak technika, spryt, inteligencja gry, ale, na co pozwolił mu rozwój, zrobił się z czasem także atletą. To tendencja europejska: na turniejach grają ci, którzy gwarantują skuteczność w danym momencie, lecz w klubach monitoruje się tych później dojrzewających, czasem dając im bodziec występem w eliminacjach lub pojedynczym spotkaniu. Trudno wystawić cały zespół składający się z późno dojrzewających.
JG: W naszej akademii Lecha Poznań funkcjonuje awans młodszych zawodników do starszych drużyn ale np. w drużynie U-17 gdzie głównie gramy rocznikiem U-16 jest paru piłkarzy, którzy nie zostali przeniesieni wyżej właśnie ze względu na ich poziom rozwoju, który nie jest jeszcze odpowiedni. Pierwszym rozwiązaniem jest praca indywidualna raz w tygodniu nad motoryką i fizycznością, by im w tym kolejnym kroku pomóc.
W akademiach jest jednak tak, że wiekowo większość piłkarzy jest urodzonych w pierwszej połowie roku, a wyrównuje się to dopiero w wieku seniorskim. Czy więc ci mniejsi chłopcy zniechęcają się, czy trzeba ich specjalnie motywować, by nie rezygnowali z gry?
MD: Ten poziom motywacji wewnętrznej to zupełnie inna kwestia. Wracając do biegu o którym wspomniał Artur: są zawodnicy wysocy, którzy łatwo się poddają, ale też tacy, którzy walczą. Naszą rolą jest poświęcać każdemu mnóstwo czasu, dostrzec i rozwijać tę chęć do gry, ale to już od ich postanowienia wewnętrznego zależy, jak podchodzą do sytuacji, gdy im coś wychodzi lub nie. Czy dalej będą pracować, jeśli nie radzą sobie pośród większych? Na ZAMO pod tym względem mamy elitę chłopców.
AG: Zgadzam się, odpowiednie cechy wolicjonalne i talent do pracy powinny towarzyszyć wszystkim zawodnikom, bo to pozwoli tym chłopcom pozostać przy piłce na dłużej. Naszą rolę jako trenerów jest pomoc w budowaniu pewności siebie i boiskowej odwagi młodych zawodników, nawet w okresach kiedy niej jest to dla nich najłatwiejsze.
MD: Plusem jest też to, że ci mniejsi chłopcy nie wybierają łatwych rozwiązań, nie podają do najbliższego, ale angażują się w drybling i w pojedynki biegowe. To również część pracy szkoleniowej i chylę czoła przed trenerami, którzy ich na co dzień prowadzą, bo to znaczy, że ich do tych wyzwań zachęcają. My również mówimy im, by pierwszą myślą było, że chcą coś zrobić dobrze, a nie boją się dany element wykonać źle. Zachęcamy do pozytywnego ryzyka.
Rozmawiał Michał Zachodny