Aktualności
[WYWIAD] Dariusz Żuraw: Lech ma dawać widowisko
Jest pan zwolennikiem stopniowej ewolucji czy nagłej rewolucji?
„Co nagle, to po diable”. Jeśli chodzi o Lecha – stopniowo będziemy szli swoją drogą, nawet jeśli na tej drodze napotkamy przeszkody.
Zmiany, które zaszły w Lechu przed sezonem pokazują, że to była raczej rewolucja aniżeli ewolucja.
Nowi zagraniczni piłkarze, którzy do nas dołączyli, gwarantują odpowiednią jakość. Z drugiej strony mamy młodych zawodników, a oni też z czasem będą stanowić dużą wartość Lecha. To połączenie spowoduje, że moja drużyna z każdym tygodniem, miesiącem, będzie prezentowała się lepiej i grała piłką, jaką chcemy i na jaką czekają kibice.
Dużo w Polsce mówi się o stylu, a bardziej o jego braku, jeśli chodzi o polskie drużyny. Pański Lech stoi w opozycji do tego trendu. Rozumiem, że styl jest dla pana bardzo ważny w pracy szkoleniowej?
Jesteśmy na samym początku sezonu. Trudno na tej podstawie, na dzień dobry, powiedzieć coś o stylu Lecha. Oczywiście, chcemy być rozpoznawalni ze względu na boiskową estetykę. Zamierzamy grać w piłkę, budować akcje od tyłu, stawiać na ofensywę. Powoli to wdrażamy. Wiąże się to z ryzykiem błędu, bierzemy pod uwagę taki scenariusz. Także dlatego, że cały czas uczymy się nowej gry. Ofensywna gra wynika z filozofii Lecha. Tylko w ten sposób jesteśmy w stanie przyciągnąć kibiców na nasz stadion.
Rozpoczęliście proces, który wymaga czasu. Będzie pan konsekwentny w swoich działaniach?
Trudno w polskich warunkach być konsekwentnym, zwłaszcza gdy jesteś trenerem. Mam jednak nadzieję, że dostałem na tyle duży kredyt zaufania, że będę miał czas, aby wdrożyć swoje założenia. Ich realizacja może jednak trochę potrwać.
Co pan sobie myśli, słysząc te wszystkie pozytywne komentarze kibiców i ekspertów na temat gry Lecha, mając na uwadze to, że przecież nie punktujecie jakoś szczególnie?
Moglibyśmy się martwić, gdyby Lech grał słabo, nie stwarzał sytuacji, a przeciwnik nas zdominował. Jest wręcz przeciwnie. To że, w meczach z Arką Gdynia i Śląskiem Wrocław mieliśmy problem ze skutecznością, wynika z faktu, że nasi napastnicy wracają do pełni formy. Nie przepracowali z nami całego okresu przygotowawczego. Myślę, że z biegiem czasu ich dyspozycja będzie rosła. I za tym pójdą bramki.
Przynajmniej o kreatywność swojej drużyny nie musi się pan martwić. W samym meczu z Arką druga linia Lecha stworzyła wiele świetnych okazji.
Dlatego nie mam zamiaru schodzić z naszej drogi. Mamy wielu kreatywnych zawodników w pierwszej jedenastce. Wielu piłkarzy z wysokimi umiejętnościami siedzi na ławce. Zacięta rywalizacja powoduje, że na treningu trwa zażarta walka o pierwszy skład. To podnosi poziom całej drużyny.
Czy mamy już do czynienia z narodzinami nowego Lecha?
Nie chciałbym po kilku kolejkach mówić, że to jest Lech, jakiego wszyscy chcemy. Jako klub postawiliśmy na przebudowę drużyny, mamy konkretny plan związany ze stylem. Idziemy krok po kroku. Nie ukrywam jednak, że jakieś zalążki poprawy już widać.
W porównaniu z końcówką poprzedniego sezonu gra Lecha to niebo i ziemia. Kibice z Wielkopolski znów czerpią radość, oglądając „Kolejorza”.
Mecz ze Śląskiem pokazał, że jest ogromne zainteresowanie na dobrą piłkę w Poznaniu. I dobrą piłkę chcemy zaoferować naszym kibicom. Poznański fan jest wymagający. On nie przyjdzie na Lecha grającego defensywnie, broniącego się, liczącego na szczęście – może uda się wygrać 1:0. Lech ma dawać widowisko. Jako były obrońca zdaję sobie jednak sprawę, że nie można tylko atakować, bo punkty też są ważne. Miejsce „Kolejorza” w tabeli także musi się zgadzać. Niemniej naszym nadrzędnym celem jest zbudowanie zespołu grającego ładnie dla oka.
Nie mogę nie zapytać pana o poznańską młodzież. Obecny model budowy Lecha może się podobać. Zawodnicy młodego pokolenia konsekwentnie dostają swoje szanse, są siłą napędową poznańskiej lokomotywy.
Mamy bardzo dobrą akademią, która jest naszym oczkiem w głowie. Najzdolniejszych wychowanków wprowadzamy do pierwszej drużyny. To najważniejszy punkt obecnej filozofii. Bardzo często porusza się w Polsce temat napływu starszych, zagranicznych piłkarzy, niekoniecznie lepszych od Polaków. My pokazujemy inną drogę.
Czy ze szkoleniowego punktu widzenia, posiadanie drużyny rezerw na szczeblu centralnym przynosi wyłącznie same korzyści? Z pewnością ułatwia to proces selekcji, dbanie o rozwój najmłodszych?
Możliwość rywalizacji na poziomie drugiej ligi działa na plus młodych chłopaków. W tych rozgrywkach dominuje walka, męska gra. Występuje w niej wielu piłkarzy z przeszłością w ekstraklasy, czy pierwszej lidze. Okazja do rywalizacji z kimś takim jest cennym doświadczeniem. Dzięki temu młodzi wchodzą na wyższy poziom. Jako jedyny klub z ekstraklasy mamy rezerwy grające o dwie klasy rozgrywkowej niżej. To ogromny bonus.
Podoba się panu przepis o młodzieżowcu?
Na szczęście mało on nas dotyczy, bo w kadrze Lecha jest tylu młodych, że nie muszę się martwić na zapas, kogo wystawić. Rozumiem trenerów, którzy uważają, że zamiast młodego mógłby grać ktoś inny. Natomiast sam przepis sprzyja rozwoju polskich talentów.
Robert Gumny to przyszłość polskiej piłki?
Tak. To bardzo utalentowany zawodników, który z sezonu na sezon będzie coraz lepszy. On podąży drogą innych zdolnych wychowanków Lecha w osobach Jana Bednarka, Tomasza Kędziory, Karola Linettego oraz Dawida Kownackiego, którzy również wyszli z naszej akademii. Dziś grają w dobrych zagranicznych klubach i są podporą reprezentacji. Podobnie może być z Gumnym.
Rozmawiał Piotr Wiśniewski