Aktualności

[WYWIAD] Czesław Michniewicz: Nikomu nie zagwarantuję wyjazdu na mistrzostwa

Specjalne02.02.2019 
– Jeśli nasi zawodnicy będą zdrowi i będą regularnie grać, podtrzymując swoją dobrą formę, to powalczymy na mistrzostwach Europy. Niczego nie mogę jednak obiecać, nie będziemy też stawiać sobie nierealnych celów. Póki co skupiamy się na pierwszym meczu z Belgami, dobry start będzie szalenie ważny – mówi trener Czesław Michniewicz, który podobnie jak jego asystenci, obserwuje obecnie swoich kadrowiczów podczas obozów przygotowawczych do rundy wiosennej. Selekcjoner reprezentacji Polski do lat 21, tak jak przed rokiem, udał się do Turcji. Tam też porozmawialiśmy o jego wizytach u zawodników, transferach kadrowiczów i budowie zespołu na włoski turniej. Zapraszamy!

Czy do jazdy po Belek i okolicy używa pan jeszcze nawigacji?
Już nie (śmiech). Jeżdżę na pamięć, byłem tu też przed rokiem i zdążyłem poznać większość hoteli, a także rozkład boisk. Wprawdzie mam auto z GPS-em i oddalając się od okolic Side i Belek muszę go użyć, ale zdarza się to rzadko. Do tej pory włączyłem go tylko raz, gdy jechałem na zgrupowanie Arki Gdynia do Antalyi.

Kapryśna pogoda daje się we znaki?
Chyba nie tylko mi, ale dzięki dobrej logistyce nie stanowi to większego problemu.

Dobra logistyka pozwala też na obejrzenie dużej liczby sparingów naszych zespołów w Turcji. Jak wiele meczów ma pan na rozpisce?
Około 40 spotkań, na początku było ich 37. Później jednak część została przełożona, inne odwołane, a jeszcze inne zostały zorganizowane w ich miejsce. Niektóre zaczęły się na siebie nakładać. Nie wszystkie mecze oglądam jednak w całości. Ustalam przed wyjazdem, kto kiedy gra i jeśli wiem od trenera, że mój zawodnik wystąpi dopiero w drugiej połowie, to szukam sobie dodatkowego meczu na pierwszą część gry. Nie jest o to trudno, bo wszystkie boiska są bardzo blisko. Dzięki temu udaje mi się dużo zobaczyć, dodatkowo zawodnicy wysyłają mi swój plan dnia. Wiem, kto o której gra, a przez to jest mi znacznie łatwiej planować kolejny dzień.

Czy dużo czasu zajęło panu planowanie tego wyjazdu? Zespołów z naszej ligi jest tu sporo, wiele meczów do obejrzenia i rozmów do odbycia. Generalnie, jest co robić.
Zespołów jest sporo, ale skupiamy się w pierwszej kolejności na klubach, które mają zawodników znajdujących się pod naszą obserwacją. Mamy swój ranking, w którym piłkarze podzieleni są na tych pod ścisłą obserwacją, a także na tych, których oglądamy na przyszłość. Sporządzamy raporty, ale często są to trudne rzeczy do zrobienia. Piłkarze mocno pracują, dodatkowo panują trudne warunki pogodowe,  przez co ciężko jest racjonalnie ocenić ich postawę. Cieszy jednak to, że wszyscy są zdrowi. Nie ma kontuzji, a to najważniejsza rzecz, bo zwiększa nam się pole manewru. Obserwujemy, nawet teraz w hotelu, różne rozgrywki i wiemy, że poziom mistrzostw będzie wysoki. Widzimy, ilu włoskich zawodników występuje w Serie A. Nasi też muszą grać w swoich klubach, żeby mierzyć się później z przeciwnikami, jak równy z równym.



No właśnie. Oglądamy Puchar Włoch, Krzysztof Piątek zdążył już ustrzelić dublet dla Milanu. Nie zazdrości pan trochę sytuacji w ataku selekcjonerowi Jerzemu Brzęczkowi?
Dokładnie o tym pomyślałem, chociaż zazdrość to złe słowo. Chciałbym mieć takie pole manewru. Trzech bardzo dobrych napastników. Jeden światowej klasy, mam tu na myśli Roberta Lewandowskiego, a są jeszcze Arek Milik i Krzysiek Piątek, którzy są w europejskiej czołówce. My mamy trochę inne problemy. Na szczęście nasz kapitan, Dawid Kownacki, wreszcie zmienił klub i powinien mieć zdecydowanie więcej okazji do gry. To będzie dla nas kluczowa sprawa, gdyż „Kownaś” jest naszym liderem i królem strzelców eliminacji. Regularne i częste granie pozwoli mu utrzymać poziom do jakiego nas przyzwyczaił. Najgorsza jest stagnacja, sam trening nie wystarczy. Jest też Karol Świderski, do którego się wybiorę, gdy tylko zdąży się już trochę zadomowić w Salonikach. Wybieram się też do Bartka Kapustki i Kuby Piotrowskiego. W przyszłym tygodniu Kamil Potrykus leci do Krystiana Bielika, a Tomek Muchiński odwiedzi w Danii Kamila Grabarę. Pod koniec lutego wybieram się też na mecze ligi włoskiej, żeby zobaczyć Bartka Drągowskiego. Mam nadzieję, że wywalczy miejsce w składzie. Okoliczności są dobre, dotychczasowy bramkarz nieco zawodzi i patrząc czysto po trenersku, Bartek może skorzystać na tym nieszczęściu Empoli i pokazać swoje nieprzeciętne umiejętności.

Nie niepokoją pana ostatnie transfery swoich graczy? Choćby Świderskiego, który wybrał PAOK, a zostając w Jagiellonii, miałby chyba jednak większe szanse na grę w podstawowym składzie.
Z jednej strony tak. Z drugiej, jeśli wywalczy sobie miejsce w składzie tak silnego zespołu, z tak silnej ligi, to jego rozwój będzie jeszcze szybszy. Nie ma co się oszukiwać, liga grecka jest lepsza od naszej. Staram się szukać w tym wszystkim pozytywów. Jest zagrożenie, że może grać mniej, ale jeśli się zdecydował na przejście do prawdopodobnie przyszłego mistrza Grecji, to uważam, że to jest dobry ruch. Znam „Świdra” doskonale i wiem, co potrafi. Jeśli się obroni w nowym miejscu, to podczas EURO może nam jeszcze bardziej pomóc. Początek jest bardzo ważny. Od napastników oczekuje się goli, od bramkarzy i obrońców czegoś innego. Rozmawiałem też z Szymonem Żurkowskim, któremu gratulowałem transferu do Fiorentiny. Fajny ruch, będzie miał czas na naukę języka i gdy pojedzie do Włoch, będzie już rozumiał szatnię i trenera. Zamieszka w pięknym mieście, jego nowy klub ma bardzo dobrą bazę treningowa, którą miałem okazję zobaczyć przy okazji wizyty u Bartka Drągowskiego.



Podobne rozwiązanie, jak Żurkowski, wybrał inny młodzieżowy reprezentant Polski.
Tak, Filip Jagiełło wybrał przenosiny do Genoa CFC. W jego przypadku cieszy regularna gra i moim zdaniem dobrze się stało, że wiosną zostaje w Lubinie. Tam cieszy się zaufaniem kolejnych trenerów, a to bardzo ważne. Byłem teraz także u Patryka Dziczka, który ma silną pozycję w Piaście Gliwice. W każdym treningu musi jednak udowadniać, że zasługuje na swoje miejsce. Byliśmy również na zgrupowaniu Śląska Wrocław. Kuba Wrąbel nie gra i to na pewno jest problem. Damian Gąska łapie minuty, Kamilowi Dankowskiemu odnowiła się kontuzja, a Kuba Łabojko gra regularnie w sparingach. Z każdym zawodnikiem przebywającym w Turcji zdążyłem się spotkać i przedyskutować, co zrobić, żeby jeszcze lepiej przygotować się do marcowych meczów towarzyskich z Anglią i Serbią. Nikomu nie zagwarantuję wyjazdu. Każdy musi walczyć, ale oczywiście są zawodnicy, którzy są trochę bliżej, niż inni ze względu na swoją grę. Mamy 23 miejsca. Zdecydowaliśmy się, że powołamy 23 zawodników i utworzymy listę rezerwową. Znajdujący się na niej piłkarze będą musieli być na tak zwanym „stand by”.

Poważnie do tematu podchodzą także bramkarze. Drągowski i Grabara opuścili macierzyste kluby w poszukiwaniu gry i zwiększeniu szans na wyjazd na turniej.
I bardzo mnie to cieszy. Kamil wybrał ligę duńską. Wczoraj rozegrał cały mecz pod obserwacją naszego asystenta Kamila Potrykusa. Grabara wypadł bardzo dobrze, co prawda jego zespół przegrał 0:1, ale on nie ponosi winy za stratę gola, a miał dodatkowo kilka dobrych interwencji. Cały czas będzie pod naszą obserwacją i będziemy śledzić jego postępy. W młodzieżowej piłce się sprawdzał, mam nadzieję, że tak też będzie w piłce seniorskiej. Duńska liga jest wymagająca. Oglądaliśmy tamtejsze zespoły w grach kontrolnych z Lechią Gdańsk czy Pogonią Szczecin, to twarde rozgrywki. Drągowski też walczy. Tomek Loska musi natomiast wygrać rywalizację w Zabrzu z nowym bramkarzem. Już poza tym, to bardzo cieszy nas powrót do zdrowia Roberta Gumnego. Trudną sytuację ma natomiast w Legii Mateusz Wieteska. Mam jednak nadzieję, że obroni się umiejętnościami. Obserwujemy też Karola Filę z Lechii i wielu innych z chłopaków z rocznika 96’ i młodszych. Mamy naprawdę szerokie spektrum. Wczoraj oglądałem też Michaela Olczyka z Arki. Ma duży potencjał i jego również możemy brać pod uwagę. Musimy zwiększać rywalizację. Zawodnicy muszą grać i pokazywać się z dobrej strony. Tylko tak można powiększyć szansę na grę podczas mistrzostw.



Już w Turcji, oglądając jeden z treningów, powiedział pan, że nie da się do jednej zupy dodać wszystkich przypraw. Po prostu z jednym zespołem nie można zrobić wszystkiego, trzeba się na coś zdecydować. Jakich więc pan użyje przypraw, żeby ta „włoska zupa” dobrze smakowała polskim kibicom podczas mistrzostw?
Przede wszystkim, to jesteśmy bardzo szczęśliwi, że mamy ten czas na odpowiednie przygotowanie się. Pracujemy w dobrych warunkach, a sam turniej będzie stał na bardzo wysokim poziomie. Mam świeżo w pamięci polskie EURO U21. Trzeba być przygotowanym pod każdym względem, żeby móc nawiązać wyrównaną walkę. Nie jesteśmy faworytem, ale cieszymy się z czekającego nas wyzwania. To piłka młodzieżowa, tu ciągle coś się zmienia. Jeśli nasi zawodnicy będą zdrowi i będą regularnie grać, podtrzymując swoją dobrą formę, to powalczymy na mistrzostwach. Niczego nie mogę jednak obiecać, nie będziemy też stawiać sobie nierealnych celów. Póki co skupiamy się na pierwszym meczu z Belgami, dobry start będzie szalenie ważny.

Włosi, Hiszpanie i wspomniani Belgowie. Taki zestaw rywali to z jednej strony przekleństwo, z drugiej błogosławieństwo.
Hiszpanie to finaliści poprzedniego turnieju, a Włosi dotarli do półfinału. Belgowie natomiast to rewelacja eliminacji. My z kolei nie przegraliśmy żadnego meczu w tych kwalifikacjach, a dodatkowo wygraliśmy baraż z Portugalią. Można więc i przy nas postawić jakiś mały plusik. Trafiliśmy do silnej grupy, w której rywale bardzo regularnie grają w swoich mocnych i silnych klubach. W Milanie przy okazji debiutu Piątka mogliśmy zobaczyć Patricka Cutrone, który najprawdopodobniej zagra przeciwko nam. Ja się cieszę z takiego zestawu rywali, ale wiem też, jakie są nasze realia. Teraz nikt nie oczekuje od nas cudów, ale gdy przyjdą mistrzostwa, to wszystko się zmieni. Zaczną się pytania – dlaczego pojechał ten? A nie tamten? Budujemy zespół po swojemu. Nie chcemy najlepszych zawodników, a najbardziej odpowiednich. Właśnie takich mamy wyselekcjonowanych. Przed nikim oczywiście nie zamykamy drzwi. Zbudowana przez nas drużyna będzie musiała być gotowa na wielki wysiłek. Trzy mecze grupowe zagramy w sześć dni, dodatkowo będzie też pewnie bardzo ciepło.



A przy takich rywalach to i pobiegać trzeba będzie więcej.
Chcemy wypaść jak najlepiej, ale przy takich zespołach nasz sposób gry będzie inny. Oni bazują na posiadaniu piki, a my na grze bezpośredniej – dobrej obronie i kontratakach. Na pewno trzeba będzie pobiegać za piłką. My lubimy takie zmęczenie. Chłopaki żartują, że jesteśmy jedyną drużyną w Europie, która nie cierpi z tego powodu, że nie ma piłki przy nodze. Potrafimy cierpieć i bez niej, mając przy tym satysfakcje. Mówię to oczywiście żartobliwie. Cieszymy się, że jesteśmy w miejscu, w którym jesteśmy.

Zbieracie informacje o swoich zawodnikach, ale też pewnie o przeciwnikach.
Ja jestem w Turcji, Kamil Potrykus w Portugalii, Mirek Kalita obserwuje Wisłę Płock i Górnika Zabrze na Cyprze. Będziemy wykorzystywać trenerów, których mamy. Co do przeciwników, to Krzysztof Paluszek odpowiada za Włochów, Miłosz Stępiński analizuje Belgów, natomiast Piotrek Urban już zaczął rozkładać na mniejsze części Hiszpanów. Pracy jest naprawdę dużo, stąd też pomysł, żeby ktoś jeszcze dołączył do naszego sztabu. Nowe informacje spływają cały czas. Działamy zgodnie z przyjętym harmonogramem. Teraz trzeba tylko na bieżąco patrzeć, które składniki będą najświeższe i jakich warzyw i przypraw dodać, żeby wyszła nam dobra zupa.



Na poniedziałkowym posiedzeniu Zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej do regulaminu rozgrywek została wprowadzona poprawka dotycząca przepisu o młodzieżowcu. Na jej mocy od sezonu 2019/2020 status zawodnika młodzieżowego w rozgrywkach Ekstraklasy oraz Pucharu Polski należał się będzie graczom z obywatelstwem polskim, którzy w roku kalendarzowym, w którym następuje zakończenie sezonu, kończą 22. rok życia oraz młodszym. Jak pan to ocenia?
Patrząc w przód, to bardzo dobrze. W przyszłych eliminacjach grać będą roczniki 98’ i młodsze, dlatego jest to idealne rozwiązanie. Co tydzień będziemy mogli obejrzeć 16 zawodników w podstawowym składzie, a do tego jeszcze może kogoś na zmianie. Do tej pory zdarzały się takie mecze, na które w ogóle nie jechaliśmy, bo nie było szans, żeby zagrał ktoś, kto nas interesuje. Teraz w każdej drużynie będziemy mogli zobaczyć potencjalnego reprezentanta Polski. Według mnie to naprawdę super pomysł. Priorytetem są obecnie mistrzostwa we Włoszech, ale już myślimy o przyszłości. Wielu zawodników z tego zespołu zostanie, ale w takich warunkach, jakie stworzą nam nowe przepisy, będzie pracowało się o wiele łatwiej.

Rozmawiał Kamil Świrydowicz

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności