Aktualności

[WYWIAD] Były młodzieżowy reprezentant Polski wspomina Azerbejdżan: Spore pieniądze pompowane w piłkę, na ulicach mercedesy i stare jelcze

Specjalne10.02.2016 

Jeśli wydaje się Wam, że o piłce wiecie wszystko, to posłuchajcie opowieści Pawła Kapsy. Zmienicie zdanie. Były reprezentant Polski poznał odmienny kulturowo i obyczajowo kraj, jakim jest Azerbejdżan. Po latach tułaczki wrócił nad Wisłę, a w zasadzie nad Kaczawę. Został nowym piłkarzem Miedzi Legnica.

Ostatnio grał Pan w Azerbejdżanie. Jaka pierwsza myśl pojawia na wspomnienie o tym kraju?

Do głowy przychodzą mi wyłącznie bardzo miłe wspomnienia. Jestem zadowolony, że było mi tam dane grać, a spędziłem przecież w Azerbejdżanie 2,5 roku. Jak to zwykle bywa, były lepsze i gorsze momenty, ale ogólna myśl jest taka, że był to udany etap mojej kariery. Krzywda mi się tam nie działa. Poznałem wielu ciekawych ludzi. Nauczyłem się czegoś nowego o piłce, o życiu.

Dla Polaka Azerbejdżan jawi się jako inny świat. Prawda to?

Nie było niczego, co mi Polakowi jakoś szczególnie by doskwierało. W formie ciekawostki powiem, że my piłkarze mieszkaliśmy w hotelu, a nie jak w Polsce, w mieszkaniach. Przyznam, że było to dość uciążliwe. Człowiek ciągle obracał się wokół tych samych ludzi. Za to fantastycznych ludzi. Ale zawsze to życie w hotelu... Nie muszę chyba mówić, że Azerbejdżan to dla nas inny świat. Inaczej się tam żyje. Ja nie miałem problemu z akceptacją tej kultury.

A różnice kulturowe?

W Azerbejdżanie jest duży kontrast w społeczeństwie. Są miasta, które opływają w luksusie i w złocie jak Baku. Są też miasta zniszczone, w których bieda aż piszczy i dopiero co zaczyna się szczątkowa odbudowa. Nie ma klasy średniej. Na ulicach jeżdżą nowe mercedesy i stare jelcze. W Baku buduje się luksusowe apartamenty na wysokość 100 pięter, a obok stoją rozpadające się lepianki.

Za to piłkarze na warunki bytowe w Azerbejdżanie nie mają prawa narzekać.

To prawda. W piłkę pompowano wielkie pieniądze, ale teraz powoli trend ten się zmienia. Spadły ceny za ropę, przez co ligę dopadł mały kryzys finansowy. Dotyczy to całej federacji w Azerbejdżanie. Nie jest też tak, że w tym kraju są sami biedni ludzi. Ktoś w końcu musi łożyć na piłkę. Jest wielu oligarchów, którzy sponsorują piłkę. A to jeden ze sposobów promocji kraju za granicą. Wiadomo jakim nośnikiem jest futbol. Chyba nie ma lepszej reklamy. Dobra liga uatrakcyjnia wiarygodność kraju. Dlatego zainwestowane w nowe stadiony. Tak stworzony produkt postanowiono dobrze sprzedać na zachodzie.

Czyli futbol w Azerbejdżanie to zabawka w rękach krezusów?

Na początku tak było. Jednak z czasem coraz więcej ludzi łapało bakcyla na piłkę. Futbol stał się ich miłością. Zaczęły się wielkie inwestycje. Lawina ruszyła. Futbol przestał być zabawką w rękach bogaczy. Otworzył się na większą publikę.

Jak się to przekłada na poziom tamtejszej ekstraklasy?

W pierwszym roku mojej gry, poziom ligi był naprawdę niezły. Nie wzięło się to znikąd. Pojawiły się pieniądze. Do ligi zaczęli trafiać dobrzy piłkarze. Przychodzili zawodnicy z ligi angielskiej, z ekstraklasy rumuńskiej, izraelskiej, pamiętam też reprezentantów Kenii. Automatycznie podnosił się poziom ekstraklasy azerskiej. Młodzi, lokalni piłkarze mieli od kogo się uczyć. Przy klubach powstawały akademie. Czołowe drużyny nie odstają poziomem od topowych drużyn w Polsce. Tyle, że tam jest dużo mniej drużyn. Są tylko dwie ligi. Druga liga działa na zasadach amatorskich. Z kolei 10 drużyn ekstraklasy gra ze sobą po cztery razy.

Kluby azerskie nie miałyby problemów z grą w polskiej ekstraklasie?

Nie. Prosty przykład: FK Qabala i Karabach Agdam grały w tym sezonie w grupie Ligi Europy. I jakoś zdecydowanie nie odstawały od innych zespołów. W ekstraklasie azerskiej jest duży kontrast. Trzy, cztery ostatnie drużyny prezentują poziom dołu naszej I, a nawet II ligi. Pozostałe zespoły są za to bardzo silne.

Jak dużym zainteresowaniem cieszą się rozgrywki ekstraklasy w Azerbejdżanie?

Zależy o jaki klub chodzi. Największa frekwencja jest w klubach spoza Baku. Za moich czasów w stolicy było siedem drużyn i zainteresowanie rozkładało się na różne drużyny. Na Nefczi chodziło tysiąc kibiców, na Karabach do tysiąca, czasami nawet pojawiało się sto osób. Na Lenkoran potrafiło przyjść dziesięć tysięcy. Mecze Zaqatali często oglądało kilka tysięcy widzów. Brało się to stąd, że w innych miastach niż Baku piłka była jedyną rozrywką ludzi. Miasta tym żyły.

Azerscy kibice są równie fanatyczni, co Polacy?

Z naszymi kibicami to nawet nie ma ich co porównywać. Nie ten świat. Kluby kibica są zakładane odgórnie. Czasem coś krzykną. Nie jest to jednak zorganizowany doping.

Zatęsknił Pan za ligą polską?

Chciałem wrócić. Kierowałem się względami osobistymi. Moja córka idzie we wrześniu do szkoły, postanowiłem osiedlić się bliżej domu. Jestem już w takim wieku, że muszę myśleć o stabilizacji rodzinnej. Nie wyobrażam sobie gry daleko poza domem, bez rodziny.

Gra w I lidze nie przeszkadza Panu?

Oczywiście, że nie. Podpisałem kontrakt z Miedzią, bo wiem, że ambicją klubu jest awans do ekstraklasy. Podstawy ku temu są. Mam nadzieję, że zagram z Miedzią w ekstraklasie. I to jest mój prywatny cel.

Rozmawiał Piotr Wiśniewski

TAGI: Paweł Kapsa,

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności