Aktualności
[WYWIAD] Brak szacunku do trenerów? „Czasem jest gorąco”
W ramach grudniowej konferencji szkoleniowej w Cetniewie i pod patronatem Polskiego Związku Piłki Nożnej odbyła się prezentacja raportu Blue Media pt. „Pozaszkolna edukacja sportowa dzieci”. W jego ramach znalazły się interesujące wnioski, m.in. z przeprowadzonych sond wynika, że aż 62% rodziców „dopuszcza krytykę i korektę wskazówek trenera”. O tych wynikach oraz kwestiach związanych z relacjami między trenerem, dzieckiem i rodzicem w szkoleniu piłkarskim rozmawiamy z Rafałem Wisłockim, dyrektorem zarządzającym akademii Wisły Kraków.
Raport Blue Media dotyczy nie tylko tego, kto trenuje i w jaki sposób, ale również oczekiwań rodziców i ich stosunku do pracy trenerów. Autorzy raportu w tej kwestii piszą, że „badani oczekują od trenerów przygotowania pedagogicznego i mentorskiego. Wielu rodziców dopuszcza korektę, a nawet krytykę wskazówek przekazywanych dziecku przez trenera. Jest to efekt złej oceny pracy szkoleniowca. Zdaniem części rodziców trener nie zawsze wie, co jest najlepsze dla ich dziecka. Taka opinia może wynikać z niewystarczającej komunikacji. Dodatkowo, jak pokazuje badanie, przy ocenie trenera rodzice pod uwagę biorą przede wszystkim jego umiejętności interpersonalne, m.in. podejście do dzieci, cierpliwość, wsparcie. Zaledwie jedna czwarta wskazań dotyczy kompetencji trenerskich”. O tym, jak pracować z dziećmi i z rodzicami mówi Rafał Wisłocki z akademii Wisły Kraków.
W akademii Wisły Kraków zaczęliście już jakiś czas temu zwracać uwagę na potrzebę wzajemnego szacunku. Przy boiskach akademii wywieszaliście plakaty z hasłami, które były skierowane do rodziców: to nie jest jeszcze finał Ligi Mistrzów, nie każdy trener to Adam Nawałka…
- Do tego współpracujemy z Zakładem Psychologii krakowskiej AWF, w sztabie akademii mamy pięć pań psycholog, dwie z nich pracują w pełnym wymiarze godzinowym. Każda z pań ma po dwa, trzy roczniki. Jesteśmy świeżo po warsztatach z rodzicami, którego tematem było to czego oczekujemy od rodziców młodych piłkarzy. Mamy stworzony model, jak powinien funkcjonować zawodnik, ile osób powinno go otaczać. W minionym roku na urodziny akademii zorganizowaliśmy dla wszystkich konferencję, gdzie przedstawialiśmy nasze cele, jak przebiega proces identyfikacji talentów oraz nasz model skautingowy. Tak, by rodzice wiedzieli jak działamy, po co i z jaką konkurencją się zmagamy. Chcemy, by każdy zawodnik był otoczony opieką trenerów: pierwszego, od motoryki, od konkretnej pozycji, do tego fizjoterapeuta. Rodzic jest ważnym elementem, wspólnie tworzymy krąg zamknięty wokół zawodnika: tak aby mógł jak najlepiej rozwijać swoją pasję.
Szkolenia i kroki, które podjęliście wynikały z tego, że wcześniej komunikacja na linii trener – rodzic nie była najlepsza?
- Rodzice często myślą, że trenerzy się nie znają. Podważają ich opinie. W Polsce wszyscy znają się na trzech rzeczach: na polityce, ekonomii i piłce. Widać to przy meczach kadry, a nawet, gdy polskiej drużynie dobrze idzie w europejskich pucharach. A tak naprawdę działając w piłce i rozwijając się z każdym etapem dowiadujesz się, jak wielu rzeczy jeszcze nie wiesz. Dostrzegam jednak, że im mniej ktoś wie, tym bardziej jest przekonany o swojej wszechwiedzy. Mieliśmy problem z rodzicami, ale regularna praca od początku projektu w grudniu 2015 daje efekty. Dziś w 90% przypadków możemy być zadowoleni z zachowania rodziców na trybunach. Są sytuacje, gdy musimy reagować. Jesienią graliśmy w młodzikach z Sandecją było sporo emocji, dwie mocne drużyny, jedna grupa rodziców zaczęła i druga odpowiedziała… Mecz był nagrywany, zrobiliśmy transkrypcję tego, co padało z trybun i zaprezentowaliśmy rodzicom ze wszystkich grup. Pokazaliśmy, jakich zwrotów używali, co dziecko słyszało na boisku. Tak staramy się nad tym problemem pracować, bo on istnieje, nie można od niego uciec. Jestem już dziewiąty sezon w klubie i widzę postęp. Jednym z większych sukcesów jest nasz projekt psychologów: panie są przynajmniej raz w tygodniu na treningu, są na meczach, co dwa tygodnie warsztaty, do tego rozmowy indywidualne… Zmienia się samo podejście do tematu. Chłopcy dostają dodatkowe wsparcie, jakiego wcześniej nie mieli, a nam zależy, by zwiększyć świadomość rodziców w kwestii wpływu ich zachowania na grę i rozwój dziecka. Tylko dając młodemu zawodnikowi samodzielność w myśleniu i działaniu możemy ocenić, czy robi on postępy i lepiej przygotować go do radzenia sobie z wymaganiami na i poza boiskiem.
W kwestii budowania świadomości rodziców: jedna rzecz to zwracanie im uwagi na zachowanie, a druga – rozmawianie z nimi o piłce.
- Najwięcej staramy się przekazać przy okazji zebrań i przedstawiania celów akademii: od tych podstawowych do „idealnego”, czyli rokrocznego wprowadzania dwóch zawodników do profesjonalnej piłki. Realnie za pięć, siedem lat będziemy mogli to ocenić, ale po drodze chcemy weryfikować realizacje celów pośrednich. Staramy się też wybierać w każdym roczniku czterech zawodników, którym dzięki sponsorom gwarantujemy dodatkowe treningi, większą opiekę indywidualną. Najwięcej pracy z rodzicami wykonują psychologowie na częstszych spotkaniach.
Jednak nadal rodzic najczęstszy kontakt będzie miał z trenerem. Jak jest w tych rozmowach: dopuszczacie do dyskusji, gdy jest niezadowolenie po ich stronie, pozwalacie trenerom angażować się w takie rozmowy?
- Podstawowe założenie jest takie, że nie chcemy rozmawiać z rodzicem bezpośrednio po treningu czy meczu. Trenerzy wyznaczają dyżury. To efekt nabranego doświadczenia. Rodzic najczęściej właśnie po meczu jest najbardziej zdenerwowany, bo np. jego syn zagrał tylko 10 minut. A przecież wtedy powinno mu zależeć na rozmowie z dzieckiem, nie trenerem. Zapraszamy więc na konkretny dzień, by przygotować się merytorycznie: sprawdzić, czy po naszej stronie wszystko zostało dobrze wykonane. Jest też czas, by to rodzic przemyślał swoją opinię, często ochłonął. Jesteśmy świeżo po „wywiadówkach” na których rodzice otrzymali od trenerów karty z ocenami. Do kategorii młodzika dane umiejętności są oceniane światłami: czerwone – trzeba nad tym mocno popracować; żółte – dużo jest zrobione, ale wciąż można popracować nad daną umiejętnością; zielone – dana rzecz jest opanowana, teraz czas ją doskonalić. To wtedy odbywa się praca nad świadomością dziecka i rodzica. Także sami zawodnicy muszą się oceniać i zauważamy, że ci z lepszych grup wystawiają sobie słabsze noty: jakby wedle zasady, że im większy potencjał, im wyższa świadomość, tym więcej widzisz do poprawy.
Czy twoim zdaniem brak szacunku do kompetencji trenerów w grupach młodzieżowych może brać się z tego, jaki przykład idzie z góry? Przecież rodzice widzą, jak często zmienia się szkoleniowców w Ekstraklasie i w całej Europie, że to oni są pierwszymi winnymi i „skazanymi” w obliczu gorszych wyników.
- Jest ten problem dobrze opisany w książce „90-minutowy menedżer” (autorstwa Davida Bolchovera i Chrisa Brady’ego – dop. red.), gdzie porównuje się te zmiany w podejściu w futbolu oraz światowym biznesie. Czas efektywnej pracy menedżera w firmie jest określany na 24 miesiące: coraz mniej, ale wciąż niemal dwa razy więcej, niż w świecie piłki nożnej. Jednak i tu, i tu cierpliwość jest mniejsza. Najważniejsze jest, by z głową zarządzać akademią, klubem.
Bo im bardziej przejrzyście i konkretnie jest „firma” zarządzana, tym większe zaufanie jest wobec jej pracowników, trenerów?
- Dokładnie. Najwięcej pozytywnych opinii słyszę od osób, które są blisko akademii od wielu lat i widziały, ile udało nam się zmienić. Odwiedził nas niedawno Paweł Stolarski, wychowanek Wisły, jego brat jest trenerem w drużynie U-15… Paweł przyznał, że jest pozytywnie zaskoczony, ile osób pracuje w akademii, jakie stwarzamy warunki, że są eksperci od żywienia, motoryki, psychologii, pozycji.
Co byś poradził trenerom, którzy nie pracują w tak dużej akademii jak ta Wisły Kraków, właśnie w kwestii podnoszenia świadomości o ich roli, o szacunku do tego, co robią?
- Sam pochodzę z małej miejscowości, pamiętam, jak to wygląda. Trzeba bardzo dużo inwestować w siebie i ciągle się rozwijać, ponieważ to jest głównym czynnikiem wpływającym na postrzeganie. Widzę, że rozmawiając z rodzicami naszym największym atutem jest posiadana wiedza, że oni będą czuli, iż dzieci są we właściwych rękach. W Polsce jest duża moda na różne konferencje i szkolenia trenerskie, więc możliwości są. Najważniejszym czynnikiem naszej oceny pracy trenera jest to, czy chce się rozwijać i co robi w tym kierunku. Jako Wisła mamy też inne wyzwania: rywalizujemy na innym poziomie i z innymi wielkimi akademiami. Wszystko zaczyna się i kończy na pieniądzach, choć my najbardziej liczymy na czynnik ludzki, robiąc wszystko, by wykorzystać go jak najbardziej.
Kwestię pieniędzy i ich znaczenia również pokazuje wspomniany raport: rodzic dziecka do dla akademii klient, a jako klient – wymaga bardzo dużo.
- Oczywiście. Żyjemy w takich czasach, że płacąc za coś klient oczekuje, że będzie dokładnie tak, jak przedstawione na ulotce przez sprzedawcę. I także przenosząc to na grunt akademii, że będzie tak, jak zostało powiedziane na pierwszym spotkaniu. Z tego jesteśmy później rozliczani, musimy pilnować tego, co realizujemy. A gdy tego zabraknie, to czasem jest gorąco.
Rozmawiał Michał Zachodny