Aktualności
[WYWIAD] Bartosz Kapustka: Wszystko zależy ode mnie
Bartosz Kapustka jesienią długo nie grał w SC Freiburg, ale w końcu dostał swoją szansę. Wystąpił w pięciu spotkaniach Bundesligi, strzelił nawet pięknego gola w meczu z Wolfsburgiem. – Rywalizacja w zespole jest duża, ale jestem przekonany, że w tej drugiej połowie sezonu będzie to wyglądało zdecydowanie lepiej. Wiem, że poprzez dobrą grę w klubie mogę sobie zasłużyć na ponowne powołanie do reprezentacji – zapewnia w rozmowie z Łączy Nas Piłka Bartosz Kapustka.
Pierwsza runda w Bundeslidze była dla ciebie burzliwa.
Zanim dołączyłem do Freiburga doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że moje początki będą bardzo trudne. Przed wypożyczeniem rozmawiałem z trenerem Christianem Streichem, który powiedział, że będę potrzebował trochę więcej czasu, żeby dojść do odpowiedniej dyspozycji. Pierwszą poważną szansę otrzymałem w meczu z Schalke, w którym wystąpiłem w podstawowym składzie i uważam, że pokazałem się z bardzo dobrej strony. Wówczas już myślałem, że będę wychodził na boisko regularnie w każdym meczu.
I ponownie zabrakło dla ciebie miejsca w kadrze meczowej.
Nie było to dla mnie proste, bo już zacząłem łapać rytm meczowy. Liczyłem, że kolejne okazje będą pojawiały się w każdym następnym spotkaniu, a zamiast zaliczyć kolejne minuty, znowu zabrakło mnie nawet na ławce. Trener rotuje składem i niejednokrotnie zdarzyło się, że ktoś zagrał w jednym meczu, a później nie było go w ogóle w składzie. Tak też było w moim przypadku, gdy zagrałem od początku z Mainz, a potem zabrakło dla mnie miejsca w kadrze. Rywalizacja we Freiburgu jest duża, ale jestem przekonany, że w tej drugiej połowie sezonu będzie to wyglądało zdecydowanie lepiej.
Debiut w pierwszym zespole Freiburga we wrześniu ubiegłego roku był dla ciebie przełomem? Przywrócił wiarę w siebie?
Na pewno był to dla mnie mały, pozytywny bodziec, bo brakowało mi gry w oficjalnym meczu. Cieszyłem się z tego, że w końcu wyszedłem na murawę, ale ta radość nie była duża. Przecież przegraliśmy i to bardzo wysoko, więc po takim spotkaniu nie można być zadowolonym. Mimo wszystko pojawiło się jakieś światełko w tunelu.
We Freiburgu trener Christian Streich ustawiał cię już na pozycji napastnika i pomocnika. To ci pomagało czy raczej przeszkadzało?
Tak naprawdę nie ma dla mnie większego znaczenia, czy jestem ustawiany na skrzydle, czy na pozycji napastnika. Trener wprowadził kilka roszad, zmieniał ustawienia i sprawdzał możliwości zawodników. Ja zagrałem tylko jeden mecz jako stricte napastnik w meczu z Mainz wspólnie z Nilsem Petersenem. Nie zaprezentowałem się dobrze i po zmianie stron zostałem zmieniony. Graliśmy też trójką zawodników z przodu, więc w pozostałych meczach nie występowałem jako typowy atakujący.
Czyli nie wskażesz, na której pozycji czujesz się lepiej?
Trudno mi powiedzieć, bo w swoim życiu grałem już na wielu pozycjach. Od dziecka występowałem w środku pola, a później w Cracovii zdecydowano się przesunąć mnie na skrzydło. Na pewno chciałbym dojść do takiego momentu, gdzie będę miał jedną nominalną pozycję i stwierdzić, że na niej czuję się najlepiej. Najważniejsze jest teraz dla mnie to, żeby być w rytmie meczowym i otrzymywać regularne szanse występów.
Jaki pomysł ma na ciebie trener Christian Streich po wznowieniu rozgrywek?
Wiem, że trenerowi Streichowi na mnie zależy. Jasno powiedział, czego ode mnie wymaga i nad czym muszę jeszcze więcej popracować. Patrzę na to wszystko optymistycznie i wierzę, że szkoleniowiec w nowej rundzie Bundesligi będzie korzystał z moich usług częściej.
Jakim trenerem jest Christian Streich?
Przede wszystkim bardzo wymagającym. Dokładnie i klarownie mówi, czego oczekuje od każdego zawodnika. Kiedy trzeba na któregoś z nas krzyknąć, to zrobi to bez zawahania. Czasem zadziała też impulsywnie, ale i pewne sprawy rozwiązuje również na chłodno. Nie jest szkoleniowcem, który spokojnie siedzi na ławce rezerwowych. To osoba niezwykle energiczna i charyzmatyczna. Nawet na treningach potrafi wejść na boisko, powiedzieć, jak trzeba prawidłowo wykonać dane ćwiczenie. Czasem nawet sam to pokazuje.
Co w nim cenisz?
Bardzo mi się podoba, że nie patrzy tylko na nas jako zespół, ale podchodzi do każdego indywidualnie. Ma świetny kontakt z każdym zawodnikiem. Zabiera nas czasem na osobne rozmowy i wytyka słabsze cechy. Otrzymałem od niego taki feedback i uwagi wziąłem sobie mocno do serca. Trener Streich kładzie bardzo duży nacisk na taktykę i pokazuje każdemu zawodnikowi, jak powinien zachować się w danej sytuacji. Uważam, że to jeden z najlepszych szkoleniowców, z jakimi miałem okazję do tej pory pracować.
Na pewno potrafi być surowy. Strzeliłeś pięknego gola w meczu z Wolfsburgiem, a później nie grałeś. Powiedział nawet o tobie: „Szwankuje u niego gra w defensywie i skuteczność w wykończeniu akcji. Musi się tego nauczyć”.
Nie pamiętam już dokładnie, kiedy tak powiedział, ale tak – na pewno potrafi być ostry. Jeżeli od kogoś dużo wymaga, to się z tym nie czai, tylko mówi prosto w twarz. To tylko z korzyścią dla mnie, bo wkłada dużo pracy w to, żebym był jeszcze lepszym zawodnikiem. Jeśli czasem powie coś ostrego lub nieprzyjemnego, to przecież nie będę się z tego powodu obrażał. Wszystkie jego uwagi staram się przyswajać najlepiej, jak tylko potrafię.
Krytyka twojej osoby ze strony mediów jeszcze bardziej cię wzmocniła?
Po bardzo dobrym okresie na polskich boiskach i w meczach reprezentacji trafiłem do Leicester City i wówczas nie było mi łatwo, bo wcześniej nie krytykowano mojej osoby. Znalazłem się w zupełnie nowej sytuacji, ale z biegiem czasu nauczyłem się z tym radzić. Musiałem się z tym zmierzyć. Każdy piłkarz kiedyś musi. Na bezpodstawną krytykę ze świata mediów nie mam zamiaru zwracać uwagi, bo to mi nie pomoże. Wręcz przeciwnie, będzie tylko przeszkadzało w rozwoju. Nie zrobię kroku do przodu, jeśli będę słuchał ludzi, którzy nie wiedzą za bardzo, jak wszystko wygląda od środka. Z pewnością jednak nie mam problemu z konstruktywną krytyką – jeśli ktoś wytykając aspekty, które powinienem poprawić, chce mi przez to pomóc, jestem bardzo wdzięczny i z pewnością biorę to pod uwagę.
Bundesliga wraca już do gry. Jak wyglądał wasz zimowy obóz przygotowawczy?
Byliśmy na obozie w Hiszpanii, który trwał niecały tydzień. Przygotowywaliśmy się pod najbliższy mecz z Eintrachtem Frankfurt. Przerwa w Niemczech nie jest tak długa i nie ma czasu na większe zgrupowania. Pracowaliśmy fizycznie, ale przede wszystkim skupialiśmy się na elementach taktycznych.
Dla wielu zawodników, którzy byli w reprezentacji i są na liście trenera Adama Nawałki, kluczowe będą najbliższe miesiące. Też do tego tak podchodzisz?
Na razie o tym nie myślę. Najważniejsze jest dla mnie to, żeby dobrze wejść w nowy rok, zagrać w meczu z Eintrachtem i pokazać się z jak najlepszej strony. W tym momencie jest to priorytet. Jeśli będę grał regularnie, prezentował wysoki poziom, to trener Adam Nawałka zainteresuje się moją osobą i zaprosi na zgrupowanie. Wiem, że poprzez dobrą grę w klubie mogę sobie na powołanie zasłużyć.
Rozmawiał Jacek Janczewski