Aktualności
[WYWIAD] Bartłomiej Drągowski: Z każdym spotkaniem będę coraz lepszy
Dlaczego Drągowski zdecydował się pójść na wypożyczenie? Co najbardziej podoba mu się we włoskiej Serie A i dlaczego nie chciał nigdzie ruszać się z Italii? Przypominamy fragmenty wywiadu z reprezentantem Polski do lat 21, którego udzielił Łączy Nas Piłka pod koniec marca, tuż przed ostatnim zgrupowaniem kadry Czesława Michniewicza.
Bartłomiej Drągowski znów regularnie pojawia się na boisku, ale żeby tak się stało, to trzeba było zmienić klub.
Bardzo się cieszę z tej decyzji. W końcu znów ruszyłem do przodu. Dużo dała mi wykonana we Florencji praca, ale żeby zacząć stawiać dalsze kroki, musiałem zacząć regularnie grać.
Brak gry mocno dawał się we znaki?
Oczywiście, że tak. Jestem młodym, ambitnym zawodnikiem, który potrzebuje weryfikacji swojej pracy wykonanej podczas treningów.
Fiorentina staje się powoli zamkniętym tematem? Czy ruch do Empoli ma przynieść korzyści obu stronom? Zakładasz rozwój i powrót do Florencji?
Teraz się nad tym nie zastanawiam. Chcę jak najlepiej spożytkować swój czas. Zrobię wszystko, żeby grać, pomóc Empoli i sobie, żeby pokazać, że warto zainwestować w Drągowskiego, dać mu szansę.
Byłeś opcją, która była uruchamiana, gdy kontuzji doznawał któryś z rywali do gry, ale nie udało się powtórzyć tego, co miało miejsce w Jagiellonii i wywalczyć miejsca między słupkami na stałe. Trudno było to znieść?
Trudno jest pogodzić się z siedzeniem na ławce, ale decyzję zawsze podejmuje trener i trzeba się z tym pogodzić, chociaż czasem jest ciężko. Szkoleniowiec miał swoją hierarchię. Ja dawałem z siebie maksimum na każdym treningu. Wiadomo, że każdy ma swoje słabsze momenty, kiedy głowa nie dojeżdża. Motywacji też nie da się bez końca szukać tylko w treningach. Nie jest tak, że wyjdę z domu i znajdę ją na ulicy. Czasem ciężko było mi trenować, niekiedy walczyłem sam ze sobą i ze świadomością sytuacji, w jakiej się znalazłem.
Wracasz po takim treningu i trzeba zająć czymś głowę.
Potrafiłem się zająć innymi rzeczami. Nie przesadzajmy, nawet piłkarz nie myśli o piłce przez całą dobę. Na pewno było to uciążliwe, ale nie na tyle, żebym na przykład nie mógł spać.
Czas na zmiany. Ten dotychczasowy pobyt we Włoszech dał ci więcej pod względem piłkarskim czy mentalnym?
Bez gry ciężko mówić o tych sportowych względach. Można trenować, ale nic nie zastąpi dziewięćdziesięciu minut na boisku. Na pewno jednak dużo zyskałem pod względem mentalnym. Oczywiście, na bank zrobiłem postęp od wyjazdu z Polski, ale nie jest to żaden krok milowy, który będzie teraz rzutował na moją dalszą karierę. Uważam, że odzyskuję pewność. Gra w Empoli jest dla mnie lekarstwem, czymś co pomaga mi się odbudować i rosnąć z meczu na mecz. Wiem, że z każdym spotkaniem będę coraz lepszy. Będę lepiej się czuł na boisku, choć wydaje mi się, że po takim czasie bez gry i tak nie wyglądam najgorzej. Nie notuję słabych występów i mam nadzieję, że spożytkuję te wypożyczenie jak najlepiej.
Zanim trafiłeś do Empoli przez chwilę mówiło się nawet o możliwym powrocie do Jagiellonii Białystok.
Czekałem na to, jak potoczą się sprawy kadrowe. Sam też nie chciałem być obciążeniem w swoim klubie, bo mój ewentualny powrót na zasadzie wypożyczenia wiązałby się z tym, że w Jagiellonii nagle byłoby do zagospodarowania trzech bramkarzy. Myślałem nad tym, ale po cichu czekałem na to, co jeszcze może się wydarzyć. Wiem, że jeszcze zagram w Jagiellonii, ale teraz chciałem spróbować czegoś nowego, innego. Była też opcja wypożyczenia do Danii.
Do Danii ostatecznie trafił Kamil Grabara, a ty miałeś również możliwość przenosin do Turcji. Jak bardzo poważna była to sprawa?
Rozmowy były bardzo zaawansowane, ale mocno zastanawiałem się nad tym, czy to odpowiedni kierunek dla młodego zawodnika.
Kto był tobą tak mocno zainteresowany?
Mowa o Kasimpasie. Teraz chciałem jednak pójść do klubu, w którym będę mógł grać. Szansa przenosin do Empoli pojawiła się w zasadzie bardzo późno, ale była dość konkretna. Całość sfinalizowaliśmy w dwa dni. Oczywiście, nikt nie mówił mi, że będę miał pewne miejsce, to również wiązało się z ryzykiem. Wiedziałem jednak, że polscy zawodnicy dobrze czuli się w Empoli, skąd trafiali później do dobrych klubów i chciałem pójść taką ścieżką.
Mówisz, że wrócisz do Jagiellonii, ale chyba jeszcze za wcześnie na to, by na poważnie o tym myśleć?
Na pewno jestem daleki od tego, żeby teraz coś deklarować. Nie mówię, kiedy to zrobię, ale na pewno tak będzie. Karierę chcę zakończyć w domu. Mam przynajmniej taką nadzieję, że po latach będę mógł w ten sposób nazywać czas spędzony na grze w piłkę. Nie wyobrażam sobie lepszego miejsca, by to uczcić.
Ivan Provedel oraz Filippo Perucchini to twoi rywale do gry w Empoli. Jak cię przyjęli? Jak sam mówisz – przychodzi chłopak, który przez ponad dwa lata nie grał i nagle wskakuje do pierwszego składu ich kosztem, to dla nich też może być frustrująca sytuacja…
Grałem mało, ale nie zapomniałem, jak to się robi. Każdy z nas rozumie swoją sytuację, to trener decyduje o składzie, a nie my. Mamy dobre, koleżeńskie relacje. Doskonale się rozumiemy, pomagamy sobie na treningach i cieszymy się, kiedy komuś coś wychodzi. Jest naprawdę bardzo dobra atmosfera.
Ruchy podjęte przez ciebie i Kamila Grabarę pokazują, że poważnie myślicie o zbliżających się mistrzostwach Europy do lat 21. Trener Michniewicz mówił, że rywalizacja trwa, ale pomóc w wyjeździe zawodnicy muszą sobie sami. Przede wszystkim regularną, dobrą grą.
Na pewno fajnie byłoby, gdybym zapracował na ten wyjazd. Na poprzednich byłem częścią zespołu, ale zagrać mi się nie udało. Na pewno byłaby to fajna przygoda móc reprezentować swój kraj na takim turnieju. Zmiana klubu najmocniej wiązała się jednak z tym, żeby przypomnieć o sobie wszystkim. Pokazać, że Drągowski wciąż żyje i że wciąż jest młody, że gra. Czasem, gdy z kimś rozmawiam, to mam wrażenie, jakby wszyscy traktowali mnie jak jakiegoś emeryta, zbliżającego się do końca kariery. Ja po prostu wcześniej, niż inni zacząłem grać.
Zawsze miałeś mocny charakter. Włoska szkoła jeszcze go wzmocniła?
Czas, który tu spędziłem do tej pory, na pewno nauczył mnie jednego – cierpliwości.
Rozmawiał Kamil Świrydowicz