Aktualności
[WYWIAD] Andrzej Bianga: Coś się kończy, coś się zaczyna
Reprezentacji Polski w futsalu nie udało się awansować do mistrzostw świata. W spotkaniach barażowych lepsi okazali się Kazachowie. Trenerzy Andrzej Bianga i Błażej Korczyński po przegranym dwumeczu oddali się do dyspozycji zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej.
Rozmawiamy z jeszcze aktualnym trenerem reprezentacji Polski?
Tak, jeszcze tak. Wraz z Błażejem Korczyńskim oddaliśmy się do dyspozycji zarządu PZPN, bo pewien temat w naszym wykonaniu się skończył. Nie awansowaliśmy do mistrzostw świata, więc celu nie zrealizowaliśmy.
Rozumiem, że Wasza decyzja jest swego rodzaju chęcią poddania się weryfikacji. Nie uważacie jednak bynajmniej, że wyczerpaliście formułę współpracy?
Decyzja w tej kwestii nie będzie należeć do nas. Niech to ocenią inni. Jeżeli będzie wola, byśmy dalej pracowali z tą reprezentacją będziemy z tego faktu zadowoleni. Niech ktoś z zewnątrz tej reprezentacji to wszystko oceni. Nikt nie powiedział, że będziemy na lata z reprezentacją. Uznaliśmy z Błażejem, że tak trzeba zrobić. Takie jest życie, coś się zaczyna, coś się kończy.
Rozumiem, że wysokość porażki (Polska przegrała z Kazachstanem 0:7 – przyp.nred.) w drugim meczu nie miała wpływu na Waszą decyzję? Podjęliście wcześniej decyzję, że tak zrobicie w przypadku przegranej?
Tak. Każda porażka oznaczała brak naszego awansu do mistrzostw świata. A to był nasz jedyny cel. To nie była decyzja pod wpływem impulsu i wysokiej porażki.
Wracając do meczu w Kazachstanie. Był już czas na chłodną analizę tego spotkania?
Jeszcze nie (rozmawialiśmy w czwartek – przyp. red.). Trzeba trochę odpocząć. Nabrać dystansu i ochłonąć. Ostatnie dwa dni przed meczem z Kazachstanem spaliśmy dwie godziny na dobę. Była praca non-stop, byle tylko niczego nie zaniedbać. By nie mieć później do siebie pretensji.
Co w takim razie – mając jeszcze na świeżo w głowie to spotkanie – wiemy więcej o polskim futsalu po rywalizacji z Kazachstanem?
Na pewno jest różnica w potencjale między polskim, a kazachskim futsalem. My rzuciliśmy wszystko, co mamy najlepszego na te mecze. W rewanżu jednak szybko stracona bramka nie ułatwiła nam zadania. Było widać, że generalnie wszyscy zawodnicy w pierwszych minutach byli nieobecni. Pojawia się problem zbyt małej ilości gier pod presją u naszych zawodników. Psychika, kluczowa sprawa. Lepiej zaczęliśmy grać, gdy przegrywaliśmy 5:0, już w drugiej połowie. Nie wiem czy na początku meczu spaliliśmy się psychicznie, czy samozadowolenie się gdzieś wkradło delikatne: że jednak już daleko zaszliśmy. Kazachowie grali natomiast cały czas na pograniczu faulu, my tak nie potrafiliśmy. Na treningach u nas wyglądało to całkiem inaczej, lepiej. Pewne tematy jednak rozgrywają się w głowach zawodników.
Karkołomne pytanie zapewne zadam teraz – zwłaszcza mając w pamięci drugie spotkanie z Kazachstanem. Jakie plusy płyną z tego dwumeczu dla nas?
Zwłaszcza ten pierwszy mecz pokazał, że potrafimy podjąć walkę z silniejszym rywalem. Nasza reprezentacja to mieszanka młodości z rutyną, jest w tej grupie atmosfera, to też bardzo ważne. Chłopcy dobrze się ze sobą czują, jest ta chemia w tej ekipie. Można na pewno wykrzesać więcej z tej drużyny, ale potrzeba czasu. Kazachowie przecież trenują razem w klubie niemalże wszyscy – to tak jakby reprezentacja trenowała codziennie. Nam tego czasu brakuje. Nie można tej ekipy bynajmniej całkowicie skreślać. Różnie mecze się układają, zwłaszcza w futsalu. Jest w tej grupie potencjał, trzeba wierzyć i doskonalić każdy element gry. Jednocześnie mierzyć się z silnymi rywalami – takie przetarcia mogą być najlepszą nauką.
Rozmawiał Tadeusz Danisz