Aktualności
Bukareszt? Nigdzie się stąd nie ruszam!
Steaua to wielki klub z tradycjami, były zdobywca Pucharu Europy z 1986 roku. Czujesz na co dzień, że jesteś zawodnikiem największego klubu w Rumunii?
Presja w Steaule jest naprawdę ogromna. Powiedziałbym, że dużo większa niż w Legii. W gazetach codziennie piszą o klubie, zawodnikach, ich życiu prywatnym. Piszą nawet o tym, co robię, gdy jestem w Polsce! Kibice, prezes, trener – wszyscy wymagają od zawodników stałego, wysokiego poziomu. Remis w lidze oznacza początek kryzysu. Dlatego ostatnie dwa lata były dla mnie idealne. Dwa razy wygraliśmy ligę rumuńską, występowaliśmy w Lidze Mistrzów i Lidze Europy. Potrafiliśmy wygrać z Chelsea, Ajaksem, wyprzedzić w grupie Stuttgart czy Kopenhagę.
Jesteś w Steaule od dwóch lat. Wcześniej grałeś we Francji i w Niemczech. Jak porównałbyś stolicę Rumunii do dotychczasowych miast, w których miałeś okazję grać?
Mieszkałem w Monachium, które jest naprawdę piękne. Metz czy Aachen również niczego nie brakuje. Jednak to właśnie w Bukareszcie czuję się najlepiej. Muszę przyznać, że na początku trochę obawiałem się transferu do Rumunii. Język, kultura, styl życia – wszystko w Bukareszcie było dla mnie czymś nowym. Co więcej, przed przyjazdem nasłuchałem się wielu negatywnych rzeczy o Rumunii.
Wraz z Łukaszem Szukałą i Łukaszem Fabiańskim zajrzeliśmy niedawno do archiwum PZPN. Zobaczcie, co w nim znaleźliśmy!
Mówi się, że jest to kraj kontrastów – z jednej strony piękne miasta, drogie samochody, a z drugiej widoczne ubóstwo.
Nauczyłem się jednej ważnej rzeczy – nie podążać za stereotypami. Dopóki sam czegoś nie doświadczę, wolę się nie wypowiadać. Do Niemiec trafiłem z Polski. Wiadomo, jakie zdanie mają tam o Polakach – że kradniemy, jesteśmy niewychowani. Nie wiedzą nic o życiu w innym kraju, dlatego mówią takie rzeczy. Szczerze? Jak do tej pory nigdzie nie żyło mi się lepiej niż w Rumunii. Wiadomo, że dużo zależy od pozycji w klubie, dobrej formy. Chodzi mi jednak o coś innego. Podam Ci przykład. Przez dwa lata nie spotkało mnie tu nic złego. Mam na myśli kradzieże, włamania, nieprzyjemne sytuacje na ulicach Bukaresztu. Mam tu wszystko, czego potrzebuję. Znam wiele świetnych restauracji. Rumuńska kuchnia jest przepyszna, a imprezy fantastyczne. Nie mówię o klubach, a raczej o ludziach.
Co masz na myśli?
Ich otwartość, życzliwość. W tym względzie porównałbym Rumunów do Polaków. Pamiętam, że jak mieszkałem w Niemczech, to większość czasu wolnego spędzałem w gronie rodaków. Spotykaliśmy się u kogoś w domu, dzieciaki biegały dookoła nas, a my rozmawialiśmy. Potrafiliśmy siedzieć do rana, nie potrzebowaliśmy żadnych innych rozrywek. W Rumunii jest tak samo. „Chodź na kawkę, piwko, grilla czy do kina”. W Bukareszcie szczególnie spodobały mi się właśnie te wyjścia na kawę. Idziemy w pięciu-sześciu, siadamy przy stoliku i gadamy. Taki sposób spędzania czasu zawsze kojarzył mi się raczej z Włochami, Hiszpanią czy Grecją. Jestem człowiekiem, który nie lubi każdej wolnej chwili poświęcać na siedzenie w domu i granie na PlayStation. Wolę wychodzić, porozmawiać, pójść do dobrej restauracji czy do kina. Rozrywek jest tu pod dostatkiem. W godzinę mogę dojechać z Bukaresztu nad Morze Czarne. Jeśli pojadę na wschód – za chwilę jestem w górach Brasov. Czego mi więcej potrzeba? Dobrze, może nie ma tak doskonałych dróg jak w Niemczech, ale zupełnie mi to nie przeszkadza.
Rok temu przepytaliśmy najlepszego obrońcę ligi rumuńskiej (przeczytacie o tym TUTAJ) przed towarzyskim spotkaniem z Irlandią. Co myśli o kobietach w Rumunii? Dlaczego nie ma szans zagrać w... Borussii Dortmund? Sprawdźcie!
Dzięki pobytom w klubach zagranicznych doskonale posługujesz się wieloma językami. Francuski, niemiecki czy angielski nie są dla Ciebie żadną przeszkodą. Jak poradziłeś sobie z rumuńskim?
Wbrew pozorom znajomość francuskiego na początku bardziej mi przeszkadzała niż pomagała. Myślę, że łatwiej byłoby, gdybym rozmawiał po włosku lub hiszpańsku. To prawda, że wiele słów jest bardzo podobnych, ale ostatnio działało to raczej na moją niekorzyść (śmiech). Ciężko się przestawić z jednego na drugi w krótkim czasie. Na szczęście nigdy nie miałem problemów z nauką języków, więc rumuński też nie był jakimś szczególnym wyzwaniem. Zawsze zaczynałem uczyć się na podstawie materiałów dla dzieci, bajek. Teraz zrobiłem tak samo i szybko zobaczyłem efekty. Nauka rumuńskiego była dla mnie priorytetem. Wiedziałem, że będę zupełnie inaczej postrzegany w szatni, wśród znajomych. Wszyscy byli zachwyceni, jak udzieliłem pierwszego wywiadu po rumuńsku! Wreszcie nie musiałem przechodzić na angielski podczas codziennych spotkań towarzyskich czy uroczystości.
Wydaje się, że Bukareszt jest idealnym miejscem dla Ciebie pod każdym względem.
Nie wiem, czy nie zostanę tutaj na dłużej. Jestem w stanie to sobie wyobrazić. Moja dziewczyna jest stąd, mam tu mnóstwo znajomych. Na razie nigdzie się nie ruszam! Piłkarsko i prywatnie wszystko świetnie się układa. Niektórzy znajomi pukali się w głowę i pytali mnie, czy wiem co robię, przechodząc do Rumunii. Teraz przyjeżdżają do mnie parę razy w roku, a niektórzy postanowili zostać tu na stałe. Czuję się tu jak w domu.
Rozmawiał Aleksander Solnica
TAGI: Łukasz Szukała, Steaua Bukareszt, Rumunia,