Aktualności
Gdyby Lech z Legią grały na Maracanie też byłby komplet
Odlicza Pan dni do finału? Skomentował Pan wiele wielkich meczów w Europie i na świecie, ale takie spotkanie w Polsce to sprawa szczególna. 50 tysięcy ludzi na trybunach i dwie najlepsze drużyny na boisku.
Takie spotkania mają inny smak. To jest kwintesencja krajowego futbolu. Nie zawsze patrzę na poziom widowiska. Sport na tym najwyższym szczeblu musi również dbać o zwykłe, ludzkie emocje. A te, w przypadku meczu Lecha z Legią na pewno buzują. Nam pozostaje się cieszyć. Nawet, jeśli ktoś źle przyjmie piłkę, to trzeba pamiętać, że najważniejsze będą determinacja, poświęcenie i serducho. Spodziewam się nieco angielskiej atmosfery. Każde zagranie piłkarza wywoła natychmiastową reakcję trybun.
Mówimy o wyjątkowej atmosferze. Można to, z Pana perspektywy, porównać do spotkania reprezentacji? Stadion Narodowy wypełniony po brzegi, mecz o którym mówi cała Polska i miliony przed telewizorami.
Pewne analogie będą. Ten sam stadion i kilku ludzi, którzy są do reprezentacji powoływani. Reszta to inna bajka. Gdy gra kadra narodowa, oprócz małego sektora gości wszyscy, włącznie z nami na stanowisku komentatorskim, sercem są za biało-czerwonymi. Teraz sympatie widzów będą podzielone a my musimy pozostać obiektywni. Nie mogę pozwolić sobie na najmniejszą nieostrożność. Zbytnie chwalenie, czy napiętnowanie może zostać odebrane przez kibiców w sposób mylny. Pochodzę z Podkarpacia, nie mam sympatii wśród polskich zespołów. Na pewno łatwiej będzie mi taki mecz komentować niż warszawiakowi czy poznaniakowi.
Jak podchodzi Pan do otoczki wokół tego meczu?
Jestem bardzo zbudowany tym, co dzieje się w Polsce. Miałem okazje oglądać z trybun lub komentować mecze finałowe pucharów w Anglii, Francji, Włoszech, Hiszpanii czy Niemczech. Na dwa tygodnie przed naszym meczem wszystkie bilety zostały wyprzedane. Pewnie gdyby Lech z Legią grały na Maracanie, to również byłby komplet. Bardzo mnie to cieszy. Od wielu lat jeżdżę na finały Pucharu Polski. Nigdy nie rozumiałem trenerów, którzy z rezerwą podchodzili do tych rozgrywek i nie wystawiali najsilniejszych jedenastek. Na koniec kariery liczy się to, ile trofeów wygrałeś. Fajnie, że PZPN ma ambasadorów tych rozgrywek w osobach Włodzimierza Lubańskiego, rekordzisty pod względem wygranych Pucharów Polski i Piotrka Świerczewskiego, który ma na koncie cztery trofea. „Świr”, pod tym względem piłkarz spełniony, nigdy nie sięgnął po mistrzostwo kraju a marzył o tym. Pewnie wielu zawodników śni o Pucharze Polski. Na przykład prezes Boniek po to trofeum nie sięgnął, choć wiem że bardzo chciał.
Wielu marzy o pucharze, ale przyciąga również sam stadion. Niewielu może tutaj zagrać.
Przez wiele lat traktowaliśmy te rozgrywki patologicznie. Zdarzało się, że prezesa PZPN brakowało na trybunach, bo nie zdążył wrócić z finału Champions League. Masa znakomitych piłkarzy nie miała możliwości zagrać na Narodowym. Organizowaliśmy finały w Płocku, Bełchatowie czy Grodzisku Wielkopolskim. Oczywiście nic do tych miejscowości nie mam. Mieszkają tam ludzie z pasją, zaangażowaniem i przede wszystkim kochający futbol. Randze tego meczu odpowiada Stadion Narodowy. Ogromnie cieszę się, że czeka nas taka impreza. Niech to stanie się świętem futbolu.
Mówimy dużo o otoczce, a czego spodziewa się Pan na boisku?
To jest jeden mecz. Na pewno będzie dużo mądrości i ostrożności. Tracisz bramkę na początku i musisz korzystać z wariantu „b”. Nie zobaczymy meczu, w którym od początku gra będzie toczyć się od jednego do drugiego pola karnego. Musi być trochę kalkulacji. Jedni i drudzy będą jednak pamiętać, że to jest tu i teraz. Nie spodziewam się kosmicznego poziomu. Możemy być natomiast pewni, że nie zabraknie zaangażowania i woli walki. Każdy z zawodników da z siebie coś ekstra, bo będzie zdawać sobie sprawę z tego, że gra o puchar. O odpowiednią adrenalinę i emocje możemy być spokojni.
Maciej Skorża wraca do Warszawy. Sięgał po to trofeum z Legią, teraz spróbuje to uczynić z Lechem. To największy „smaczek” tego spotkania?
Skorża to człowiek pełen pasji. Świetnie przygotowany pod względem analitycznym. Kilka lat temu, według mnie, miał problem z ułożeniem szatni. Na przestrzeni tych kilku klubów, od Amiki aż po wyjazd w egzotycznym kierunku, jeszcze się rozwinął. Jest teraz fajnym, zdystansowanym do siebie i do świata człowiekiem. Zupełnie inaczej reaguje, niż kiedyś. Myślę, że gdy człowiek zarobi trochę pieniędzy, to dużo łatwiej jest mu powiedzieć nie, nie zgodzić się na firmowanie projektów, które mu do końca nie odpowiadają. Nie musi pracować za wszelką cenę. Skorża ten komfort ma.
Rozmawiał Piotr Dumanowski
TAGI: Puchar Polski, Finał Pucharu Polski, Legia, Lech, Mateusz Borek,