Aktualności

[BEACH SOCCER] Dariusz Słowiński: Nasz styl gry zaprowadził nas aż do finału

Specjalne12.06.2019 
Choć przed Euro Winners Cup trenowali razem tylko raz, to piłkarze plażowi KP Łódź zajęli drugie miejsce w najbardziej prestiżowym turnieju beach soccera – Euro Winners Cup. – Jesteśmy bardzo szczęśliwi, choć nie wiem, czy nawet do nas dotarło, jak wiele osiągnęliśmy. Kluczem do sukcesu była świetna obrona i dyscyplina na boisku – uważa Dariusz Słowiński, wybrany bramkarzem turnieju.

Często zdarza się tak w sporcie, że drużyna, która przegra w finale, mniej się cieszy z drugiego miejsca, niż ta, która zajęła trzecie. Wy jednak doceniliście wasz sukces po przegranym finale ze Sportingiem Braga.
Bardzo cieszymy się z tego drugiego miejsca, choć nie wiem, czy do nas dotarło, jak wiele osiągnęliśmy. Rzeczywiście, często przegrani w finale nie mają wesołych min, ale my jesteśmy szczęśliwi. Zagraliśmy z najmocniejszą drużyną nie tylko w Europie, ale też na świecie. Sporting trzeci rok z rzędu wygrał Euro Winners Cup.

W finale było widać, że rywal są lepsi, ale długo prowadzili tylko 1:0.
Od początku turnieju mieliśmy swój styl. Byliśmy głęboko cofnięci i bardzo zdyscyplinowani taktycznie. W finale liczyliśmy, że uda się zagrozić poprzez kontratak i kilka okazji było. Po stracie drugiej bramki zostało 12 minut i już nie było czego bronić. Musieliśmy zaryzykować i się otworzyć. Przy sile Bragi skończyło się wysoką porażką. Jesteśmy jednak zadowoleni, że w ogóle dotarliśmy do finału. Niejedna drużyna bogatsza i teoretycznie silniejsza chciałaby w nim zagrać. To jednak KP Łódź walczyło o złoto. Podobnie zagraliśmy w półfinale z Levante. To zresztą był nasz najlepszy mecz w tym turnieju. Też byliśmy cofnięci, też taktycznie ułożeni i to się sprawdziło, bo wygraliśmy 2:1. Sporting okazał się zbyt silny. Trudniejszego rywala trudno sobie wyobrazić. To był top topów. Przeważyły przede wszystkim umiejętności indywidualne czterech Brazylijczyków, w tym Jordana, czyli MVP turnieju. Jeśli doliczyć do tego Portugalczyków, którzy na co dzień mieszkają w Brazylii, to w składzie mieli siedmiu zawodników ze światowej czołówki. Przewyższali nas dryblingiem, szybkością poruszania się na piasku. Biegali po plaży z piłką przy nodze, jakby to było na trawie. Staraliśmy się niwelować to taktyką, ale na tego rywala to było za mało.



Z jakim celem jechaliście do portugalskiego Nazare?
Przed turniejem zakładaliśmy minimum wyjście z grupy, a maksimum awans do najlepszej ósemki. Rok temu po zajęciu trzeciego miejsca wydawało nam się, że nie da się tego powtórzyć. Okazało się, że może być jeszcze lepiej. W awansie do finału pomogła nam niespodziewana porażka w 1/8 finału rosyjskiego Kristalla. Na papierze to była druga najsilniejsza ekipa, która też ma w składzie kilku świetnych Brazylijczyków, a do tego nieporównywalnie większe możliwości finansowe. Oni ulegli Euroformatowi, z którym my w grupie przegraliśmy minimalnie. Udało nam się zemścić w ćwierćfinale, ale widać było, ile Ukraińców kosztował mecz z Rosjanami. Zamęczyliśmy ich fizycznie.

Ile przygotowywaliście się do Euro Winners Cup?
Tak naprawdę to mieliśmy tylko… jeden trening w Poddębicach i to też w niepełnym składzie. To pokazuje, jaka jest skala naszego sukcesu i ile nam mogło brakować do najlepszych. Przed wyjazdem do Nazare było jeszcze zgrupowanie reprezentacji Polski, na którym było siedmiu zawodników KP. Nie można jednak powiedzieć, byśmy wtedy mogli zgrywać się po kątem drużyny. Bo przecież obcokrajowcy w KP pełnią ważna rolę. Dzień przed wylotem spotkaliśmy się na boisku. Wcześniej nie było za bardzo kiedy, bo część gra w hali, część jeszcze na trawie. I tak osiągnęliśmy świetny wynik. Na przykład Kristall to drużyna właściwie zawodowa. Już w lutym wyjechali na pierwsze zgrupowanie, by przygotować się do sezonu. Ich budżetu nie ma co porównywać do naszego. Na szczęście w piłce często się potwierdza, że na boisko, także tym piaskowym, pieniądze nie grają.

W 2018 roku byliście trzeci, w tym roku drudzy. To co będzie w 2020 roku?
Oczywiście w marzeniach jest złoto, ale nie wybiegamy tak daleko w przyszłość. Najpierw musimy odzyskać mistrzostwo Polski, które rok temu przegraliśmy. A przed tym jest jeszcze liga i Puchar Polski. Mamy nad czym się skupiać.



Zostałeś wybrany bramkarzem turnieju. Nie dość, że świetnie broniłeś, to nawet strzeliłeś gola.
Trochę kolegom pomogłem, ale bez ich wsparcia nie byłoby szans na dobrą postawę w bramce. Ich ciężka praca w defensywie, trochę szczęścia i moich umiejętności sprawiły, że tych bramek za wiele, jak na beach soccera, nie straciliśmy. To pomogło w zdobyciu tytułu najlepszego bramkarza turnieju.

Grasz w hali i na plaży, a kiedyś broniłeś na trawie. To pomaga?
Raczej tak. Przez 10 miesięcy przed sezonem beach soccera jestem cały czas w treningu. Inna specyfika, bo jak w hali piłka spada na parkiet, to wiadomo, w którą stronę się odbije. Na piasku może polecieć w każdą. To niejednego bramkarza zaskoczyło. W tym roku dla mnie piłka była bardzo łaskawa.

Długo świętowaliście wicemistrzostwo Europy?
Nie było prawie na to czasu. Następnego dnia już o godzinie 5 rano wyruszyliśmy w drogę do Łodzi. A w środę rozpoczynamy zgrupowanie reprezentacji, podczas którego zagramy dwa razy z Grecją w Gdańsku. Czas mamy przede wszystkim na regenerację i wracamy do beach soccera.

Rozmawiał Robert Cisek

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności