Aktualności
CHCEMY GRAĆ WIDOWISKOWO
Kiedy miał Pan 19 lat, wchodził właśnie do pierwszej drużyny Ajaxu, prowadzonej przez Cruyffa. Patrząc na Pana zawodników z obecnej kadry, nie nachodzi refleksja na temat ewolucji futbolu? Niby są to chłopcy w tym samym wieku, ale zupełnie inni piłkarze, niż 19-letni Aron Winter. Mentalnie, fizycznie i materialnie.
Oczywiście. Od mojego debiutu w Ajaksie minęło 27 lat, a to jak w każdej dziedzinie życia – kawał czasu. Mnóstwo rzeczy się zmieniło. Liczba gier międzynarodowych, tempo gry, a nawet sylwetki piłkarzy. Cieszę się, że futbol się tak rozwinął, bo są to zmiany na lepsze. W każdym aspekcie: od skautingu, poprzez przygotowanie fizyczne, aż po sam poziom gry. To zupełnie inny świat.
Zmienił się także klimat piłkarskiej szatni. Pan jako młody chłopak, tuż przed Euro ’88, wchodził do zespołu mocnych osobowości, takich jak: Hans van Breukelen, bracia Koemanowie czy Ruud Gullit. Łatwo było o aklimatyzację?
Paradoksalnie tak. Jako że byłem najmłodszy, to szybko wzięli mnie pod swoją opiekę. To też bardzo przyspieszyło mój piłkarski rozwój. Szybko musiałem wskoczyć na ich poziom, dawałem z siebie maksimum, by im dorównać. Świadomość, że miałem obok siebie takich piłkarzy, jak bracia Koemanowie czy Frank Rijkaard, mocno mnie napędzała. Teraz w wielu reprezentacjach te różnice wieku się zacierają. Jest coraz więcej młodych chłopaków. Warto jednak by mieli się od kogo uczyć.
FOT: EAST NEWS
A jak Pana przyjął „Generał”, Rinus Michels?
Świetnie. To prawdziwa legenda naszej piłki. Inspirujący jako trener i człowiek.
Odcisnął silne piętno na Aronie Winterze – trenerze?
Rinus łączył dwie cechy, które charakteryzują wybitnych szkoleniowców: inteligencję i poczucie humoru. Ale miałem też wielu innych świetnych trenerów i to nie tylko z Holandii. Od każdego czegoś się nauczyłem, choć sam nie chcę nikogo naśladować. Biorę od kilku to, co najlepsze i staram się to przekładać na własną metodykę pracy z zespołem.
Pobyt we Włoszech pogłębił Pana świadomość taktyczną?
Jasne, to była dobra, wzbogacająca szkoła. Coś innego niż to, do czego przywykłem w Holandii. My zresztą musimy być innowacyjni i kreatywni jako naród, by dorównać najlepszym. Nasze kluby nie mają bowiem takich budżetów, jak te z czołowych lig Europy. Dlatego patrzymy na futbol nieco inaczej, niż ma to miejsce w innych krajach, także we Włoszech. Dziś, jako trener, staram się połączyć to, czego się tam nauczyłem z naszą kreatywnością.
Wyczytałem, że jest Pan bardzo przywiązany do tego holenderskiego rdzenia taktycznego, czyli do systemu 4-3-3.
Tak, my po prostu w takim systemie dorastamy. Mamy to we krwi. To część naszej piłkarskiej filozofii. Ale musisz pamiętać, że to bardzo uniwersalne ustawienie. Elastyczne. Możemy szybko przechodzić w 3-4-3 lub 5-3-2, w zależności od wydarzeń na boisku. Czasem żeby wygrać mecz, trzeba jednak manewrować.
FOT: EAST NEWS
Ale Pan na pierwszym miejscu stawia wynik, czy jednak styl gry swojej reprezentacji?
Zawsze gramy o zwycięstwo. Ale są dwie drogi do wygranej: albo po pięknej grzej, w której zdominujesz rywala, albo po skomasowanej obronie i skutecznym kontrataku. My preferujemy ten pierwszy wariant.
Nie ma Pan wrażenia, patrząc chociażby na Atletico Madryt, że współczesny futbol zmierza w stronę szybkiego, skutecznego kontrataku?
Nie, to zależy od przyjętej koncepcji. My zawsze staramy się zdominować rywala, bo to jest po prostu nasz styl. Ale od Atletico możemy zaczerpnąć wiele dobrego, na przykład jeżeli chodzi o organizację gry defensywnej. Robią to wzorowo. My jednak chcemy grać atrakcyjnie, widowiskowo, narzucając rywalowi swoje warunki gry. To jest nasza filozofia, z której jestem dumny. Podobnie zresztą gra Barcelona, czy Bayern Guardioli.
W końcu to futbol totalny dał podwaliny pod styl gry, preferowany przez Guardiolę.
Zgadza się. I według mnie to słuszna droga.
Wróćmy jeszcze na chwilę do Michelsa. To on powiedział kiedyś, że profesjonalny futbol jest jak wojna, a każdy kto gra zbyt uprzejmie, przegrywa. Pan się szykuje w meczu z Polską na piłkarską wojnę?
Nie, w piłkę gra się przede wszystkim głową. Musisz myśleć. Podążać według nakreślonego planu taktycznego, a my zawsze takowy mamy. Często powtarzam moim piłkarzom, żeby byli cierpliwi. Spotkania mogą różnie się układać, ale my musimy konsekwentnie grać swoje. To w końcu przyniesie efekt.
Widział Pan polską drużynę w dwóch pierwszych meczach tego turnieju. Jak wrażenia?
Macie dobrą drużynę i kilku zawodników, którzy bardzo mi się podobają, ale o nazwiska mnie nie pytaj.
A styl?
Bez zarzutu. Wiadomo, to będzie inny mecz, niż z Mołdawią i Andorą. Polacy zawsze wysoko zawieszają poprzeczkę, jeśli chodzi o zaangażowanie i przygotowanie fizyczne. Ostatnio oglądałem mecz waszej pierwszej reprezentacji z Niemcami, gdzie było to dobrze widać. Świetne spotkanie. Wynik może odrobinę szczęśliwy, bo rywale stworzyli wiele sytuacji, ale wygraliście i właśnie na tym polega piękno futbolu.
Rozmawiał Jakub Polkowski