Aktualności
A.Bucciol: Musimy wykorzystać szansę
W miniony weekend telefon chyba rozgrzany był do czerwoności?
- Tak. Oglądałem mecze Halowego Pucharu Polski i kontaktowałem się z zawodnikami, także z tymi, którzy się nie dostali do tej wąskiej grupy, bo chciałem by o decyzjach dowiedzieli się bezpośrednio ode mnie, nie z mediów.
W ubiegłym tygodniu miało miejsce zgrupowanie w Bielsku-Białej. Przed jego rozpoczęciem trener cieszył się na myśl o kilku wspólnych treningach z kadrowiczami. Wszystko udało się zrealizować?
- Tak, same pozytywy po tym zgrupowaniu. Chłopcy ostro trenowali, byłem nawet trochę zaskoczony zaangażowaniem na boisku, ale tak powinno być. Było to zgrupowanie pożyteczne i bardzo potrzebne. Trenowaliśmy dwa razy dziennie. Zajmowaliśmy się elementami taktycznymi, które podczas ostatnich spotkań towarzyskich szwankowały. Wszyscy opuszczali zgrupowanie zdrowi, może jedynie trochę zmęczeni. Ale to chyba dobrze
To zgrupowanie rozwiało ostatnie wątpliwości jeżeli chodzi o powołania, czy raczej jeszcze zwiększyło ból głowy u trenera?
- Wizję miałem już wcześniej, ale po ostatnich meczach z Rosją i tyskim turnieju w styczniu miałem dużo wątpliwości. Ale największe obawy były związane z siłą i wytrzymałością zawodników. To mnie martwiło. Pod tym względem jest jednak już duży postęp. Nie jest to jeszcze optymalna forma, ale to dobrze, bo ta optymalna ma nadejść w przyszłym tygodniu. Po tym zgrupowaniu na pewno jeżeli chodzi o siłę jestem mniej zmartwiony niż wcześniej.
W gronie powołanych na turniej nie brakuje młodych zawodników. Na początku wydawało się, że na zgrupowanie przyjeżdżają oni głównie po naukę.
- Zawsze takie zgrupowania są nauką. Spotkali się najlepsi futsalowcy w kraju, więc nie tylko Ci młodzi mogli coś z tego obozu wynieść. Oczywiście dla tych najmłodszych była to olbrzymia nauka, ale też nie jest tak, że oni przyjechali wyłącznie po naukę. Tomasz Kriezel i Marek Bugański grają już w Futsal Ekstraklasie kilka lat, ich młodsi koledzy z Wisły również zaczynają grać w lidze, więc te doświadczenia są coraz większe.
Rozumiem, że na bieżąco staracie się także pogłębiać wiedzę o rywalach?
- Tak. I nie myślę bynajmniej tu o moich rodakach, gdyż z nimi zagramy na samym końcu. Najpierw martwimy się Białorusią i Finlandią. Poziom Białorusi znamy, nie przypadkowo są w drugim koszyku. Widziałem ich kilka ostatnich meczów i jest to dobra drużyna. Trzeba dać z siebie 110 procent w tym pojedynku. Finowie zrobili natomiast duży postęp. Widziałem ich mecz w Czarnogórze. Może jest to młoda drużyna, ale od dwóch lat prowadzona bez większych zmian, widać postęp w ich grze. Mają dwóch zawodników, którzy grają we Włoszech, a jednego który gra w Hiszpanii. Umiejętności mają. Ale na tym poziomie nie ma słabych rywali, Ci odpadli w preeliminacjach.
Dla pana to najważniejszy turniej w dotychczasowej karierze trenerskiej?
Dla trenera najważniejszą imprezą są Mistrzostwa Świata, następne w hierarchii są Mistrzostwa Europy. Myślę, że w głowie każdego trenera, nie tylko mojej, kiełkuje myśl by poprowadzić drużynę narodową w takiej imprezie. Ale najpierw trzeba do niej awansować. Ja uważam ogólnie, że dla każdego trenera najważniejszy jest najbliższy mecz. Każdy jeden, bez żadnego wyjątku. Z książek możemy się dużo nauczyć, ale najlepszą nauką jest mecz. I parkiet wszystko weryfikuje. Ale tak, eliminacje w Krośnie to pierwsza taka i najważniejsza impreza w moim życiu i musimy wspólnie wykorzystać szansę.
Rozmawiał Tadeusz Danisz