Aktualności
Mariusz Lewandowski: Z finałów pamięta się tylko zwycięzców. Teraz trzymam kciuki za „Krychę”!
Żaden piłkarz, który zdobył jakiekolwiek europejskie trofeum, na pewno nie zapomni drogi po puchar. To wyjątkowe przeżycie! Proszę powiedzieć, jak Pan wspomina 2009 rok i drabinkę do Stambułu?
Mecze w Lidze Mistrzów i Pucharze UEFA to spore przeżycie i fantastyczna przygoda. Rok 2009 był zupełnie inny dla Szachtara Donieck niż wcześniejsze lata. Nie wybiegaliśmy myślami w przyszłość, nie zastanawialiśmy się, czy wyjdziemy z grupy, awansujemy do kolejnych faz pucharowych, czy nawet do finału. Skupialiśmy się przede wszystkim na kolejnym rywalu i to okazało się kluczem do sukcesu.
Werder Brema długo stawiał Wam czoła. Szalę zwycięstwa na swoją korzyść zdołaliście przechylić dopiero w dogrywce, a Pan rozegrał pełne 120 minut.
To było bardzo wyrównane i trudne spotkanie. Zresztą uważam, że w finale nie ma faworytów, bo rozgrywa się tylko jeden mecz. Wszystko może zależeć od dyspozycji dnia czy pojedynczego błędu. I tak było w starciu z Werderem, gdy Jadson pokonał Tima Wiese w dogrywce. Myślę, że podobnie może być w finale Ligi Europy w Warszawie...
Czy po tych sześciu latach nadal wraca Pan myślami do tego spotkania? Co dla Pana znaczyło zdobycie tego trofeum?
Kiedy byłem czynnym piłkarzem, to nie robiłem tego zbyt często. Dopiero teraz jest czas na takie przemyślenia. Wspominam tamten magiczny wieczór w Stambule podczas rozmów z przyjaciółmi. Gdybyśmy przegrali z Werderem, to na pewno niewielu pamiętałoby, że zagrałem w finale. Pamięta się tylko zwycięzców. Bardzo się cieszę, że udało mi się zdobyć trofeum, a w pamięci została radość, nie smutek.
Jest Pan ostatnim Polakiem w historii, który zdobył Puchar UEFA. Teraz są to rozgrywki Ligi Europy.
Dokładnie. Dlatego wygrania tych rozgrywek było tym bardziej wyjątkowe. Na zawsze zapisaliśmy się w historii rozgrywek.
27. maja w Warszawie przed wielką szansą zdobycia Ligi Europy stanie Grzegorz Krychowiak. Spodziewał się Pan, że Polak tak szybko zostanie liderem drużyny?
Z roku na rok przed Grześkiem stawiane są coraz większe oczekiwania i to dobrze, bo oznacza to, że się rozwija piłkarsko. To typowy wojownik na boisku, który lubi na nim rządzić. Grając na takiej pozycji i posiadając taką charyzmę, to była tylko kwestia czasu, kiedy stanie się liderem Sevilli. Ta pozycja wymaga od zawodnika silnego charakteru i cech przywódczych. On takowe ma i potrafi je przekazać swojemu zespołowi. Przed nim jeszcze wiele przyjemnych chwil, choć chciałbym, żeby jeszcze zmienił klub na lepszy.
Jaki kierunek powinien obrać?
Myślę, że najlepszym wyborem byłaby dla niego liga angielska. Sądzę, że świetnie by się w niej odnalazł, bo ma dobre warunki fizyczne i gra twardo.
Ligę ukraińską zna Pan od podszewki. Czy to dla Pana zaskoczenie, że Dnipro awansowało do finału, eliminując takie zespoły jak Ajax Amsterdam czy Napoli?
Sam awans nie był dla mnie zaskoczeniem. Dnipro jest drużyną, która bazuje na grze zespołowej i stanowi zgrany kolektyw. Pompowane są w nią naprawdę duże pieniądze. Mają też zawodników o sporych umiejętnościach indywidualnych, którzy mogą przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Mam tu na myśli Jewhena Konoplankę. Widzieliśmy jak gra w meczu Ukraina – Polska w Charkowie. Strzelił też przecież gola Anglikom na Wembley. Większym zaskoczeniem było dla mnie tylko to, jak wiele jest w stanie ten zespół z siebie wykrzesać w tak trudnym okresie dla Ukrainy. Przecież Dnipro nie może grać na swoim stadionie. Już samo dojście do finału pokazuje, jak wielki potencjał i siła w nich drzemie.
Której z drużyn daje Pan większe szanse na zwycięstwo na Stadionie Narodowym w Warszawie? Komu będzie Pan kibicował?
Trzeba przyznać, że zdecydowanym faworytem jest Sevilla. Jest zespołem bardziej doświadczonym w tych rozgrywkach, bo trzykrotnie sięgała po trofeum w ostatnich latach. Ja życzę szczęścia i sukcesu Grześkowi. Chciałbym, żeby Polak zdobył to trofeum, bo i dla Polski to duże wyróżnienie. Tym bardziej na magicznym Stadionie Narodowym w Warszawie.
Na zakończenie – czym obecnie się Pan zajmuje? Słuch o Panu zaginął…
Po zakończeniu kariery najwięcej chwil poświęcam rodzinie. Nie miałem dla niej zbyt dużo czasu, kiedy byłem czynnym zawodnikiem. Teraz jesteśmy w Dubaju. Z dumą patrzę jak moje dzieci rosną. Cieszą się, że mają tatę w domu. Małżonka również jest zadowolona.
Rozmawiał Jacek Janczewski
TAGI: Mariusz Lewandowski, Szachtar Donieck, Puchar UEFA, reprezentacja Polski,