Aktualności
Przyszedłem do Lecha po to, aby w końcu coś podnieść
Aktualności30.04.2015
Przyciąga Cię magia Stadionu Narodowego?
Nawet bardzo! Byłem na tym stadionie na meczu otwarcia mistrzostw Europy 2012 pomiędzy Polską a Grecją, ale jako widz. Ostatni mecz w reprezentacji zagrałem w listopadzie 2012 roku, ale mierzyliśmy się wówczas z Urugwajem w Gdańsku. Na Narodowym jeszcze nie grałem, ale teraz będzie okazja. Cieszę się, że finał Pucharu Polski zostanie rozegrany na tym magicznym stadionie, bo to podnosi jego rangę. Pełne trybuny, dwa największy kluby w Polsce – nie można było sobie tego lepiej wymarzyć! To będzie zupełnie inny mecz, niż te finały sprzed lat.
Czy Ciebie, jako kapitana, przed takim meczem czeka więcej roboty?
Przed takimi spotkaniami nie trzeba nikogo motywować. Każdy wie, o co gramy, zna rangę wydarzenia. Pytano mnie ostatnio, dlaczego Lech nie potrafi wytrzymać ciśnienia? Potrafi! Z presją trzeba żyć. Ona powinna motywować, a nie deprymować. W takich klubach, jak Lech czy Legia, które co roku grają o mistrzostwo Polski, presja jest czymś naturalnym. Jeśli ktoś nie potrafi sobie z nią poradzić, to sorry, ale powinien pójść grać gdzie indziej.
Kto, jak kto, ale Ty smak rywalizacji z Legią znasz doskonale.
To prawda. Debiutowałem w ekstraklasie w barwach Pogoni Szczecin właśnie w meczu z drużyną z Łazienkowskiej. Następnie przez cztery sezony byłem zawodnikiem Polonii Warszawa, więc Legia była naszym rywalem zza miedzy. Teraz bronię zaś barw Lecha Poznań. Z Legią rozegrałem sporo meczów i zawsze byłem po drugiej stronie barykady. Nie mogę się już doczekać, kiedy zaczniemy grać finał!
W tym sezonie T-Mobile Ekstraklasy znaleźliście na Legię receptę?
Rozegraliśmy z Legią dwa dobre spotkania. W Warszawie zremisowaliśmy wygrany mecz, a u siebie zwyciężyliśmy. Mamy lepszy bilans, ale to już historia. Nawet gdybyśmy wcześniej przegrali z 0:5, to i tak liczy się tylko to, co będzie teraz. Przed nami bardzo ważny tydzień. Najpierw zmierzymy się z Legią w finale Pucharu Polski, a następnie w lidze. To będą dwa najważniejsze mecze w tym sezonie. Trofea rozstrzygną się między nami.
Legia w półfinale Pucharu Polski bez problemu poradziła sobie z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Wy męczyliście się zaś z Błękitnymi Stargard Szczeciński. Czy warszawianie mają dzięki temu nad Wami przewagę psychiczną, czy uważacie, że półfinałowe starcie tylko Was wzmocni?
Ani nasz bój z Błękitnymi, ani mecze Legii z Podbeskidziem, nie będą miały w finale żadnego znaczenia. Nikt o tym nie będzie myślał. Takie historie żyją w prasie, ale nie na boisku. Tu nie ma sentymentów i kalkulacji. Liczy się tylko ten jeden mecz.
„To serca i płuca Lecha. Prawdziwy kapitan. Kiedy nie ma Trałki, drużyna nie istnieje” – powiedział nam przed tygodniem trener Bogusław Kaczmarek.
Dobrze się czuję w tym sezonie, gram sporo. Fajnie byłoby na koniec rozgrywek coś podnieść. Mówię oczywiście o trofeum za Puchar Polski i mistrzostwo kraju.
Jesteś uznawany za jednego z najlepszych pomocników w lidze. Grałeś w reprezentacji, w ekstraklasie wystąpiłeś ponad 200 razy. Do pełni sukcesu brakuje tylko jednego…
Trofeów – zdecydowanie! Po to przyszedłem do Lecha, aby coś podnieść. Wcześniej nie było mi dane występować w klubach, które grały o najwyższe cele. Teraz liczy się dla mnie tylko i wyłącznie finał Pucharu Polski. Chcemy rozegrać dobry mecz, aby kibice byli zadowoleni i mówili, że to starcie było godne Stadionu Narodowego.
Rozmawiał Paweł Drażba TAGI: Puchar Polski, finał, Stadion Narodowy, Warszawa, Lech, Legia, Łukasz Trałka,