Aktualności

Wielkie pieniądze, zagadkowa trzynastka i mecz na pożegnanie. W sobotę finał Pucharu Polski kobiet

Aktualności26.06.2020 
W sobotę o 20:30 na stadionie Polonii w Warszawie najważniejszy klubowy mecz w rozgrywkach kobiet. W finale Pucharu Polski Czarni Sosnowiec zmierzą się z Górnikiem Łęczna. Gra toczy się nie tylko o prestiż, ale też o największe w historii nagrody finansowe.

W tym sezonie pula nagród w kobiecym Pucharze Polski wynosi ponad milion złotych. Zwycięzca otrzyma 400 tys. zł, a finalista 100 tys. W kobiecej piłce są to olbrzymie kwoty. Jest więc o co walczyć.

Obie drużyny bardzo poważnie podchodzą zresztą do tego meczu. Obie przyjechały do Warszawy już dzień wcześniej, co nie zawsze było standardem. – Zmienił się u nas zarząd. Nowe władze chcą małymi krokami poprawiać organizację drużyny. Pokazują, że im zależy. Pomału budują już zespół na następny sezon – mówi bramkarka Czarnych, Anna Szymańska. W sobotni wieczór na trybunach stadionu przy ulicy Konwiktorskiej zasiądzie nawet prezydent Sosnowca. – Mocno nas wspiera, żyje tym, co się u nas dzieje, co też jest dla nas bardzo motywujące – komentuje 31-letnia reprezentantka Polski.



Szczęśliwa trzynastka?

Dla Anny Szymańskiej sobotni finał będzie… trzynastym z rzędu! W ostatnim spotkaniu tych rozgrywek występuje nieprzerwanie od sezonu 2007/2008. Niewykluczone, że takiego przypadku nie ma nigdzie indziej na świecie. W finałach Pucharu Polski grała w barwach trzech klubów: Czarnych, Medyka Konin oraz nieistniejącej już Pogoni Women Szczecin. Puchar wygrywała dotychczas pięć razy, ale tylko z Medykiem.

Czy zmieni się to w najbliższą sobotę? Czy „trzynastka” okaże się dla niej szczęśliwa? – Ostatnio usłyszałam, że jak ktoś chce poprawić to osiągnięcie, to musi mnie zastąpić w bramce – uśmiecha się rekordzistka. – Niesamowicie cieszy mnie ten wyczyn. To podsumowanie mojej ciężkiej pracy. Wierzę, że to nie jest mój ostatni finał oraz że ta liczba trzynaście okaże się szczęśliwa. Wiele osób nie stawia nas w tym meczu w roli faworyta, ale sprawa jest otwarta. W Pucharze często dochodzi do niespodzianek i my możemy ją sprawić. Tym bardziej że widzę, jak dziewczyny podchodzą do tego spotkania i jak się przed nim koncentrują – dodaje.

Do zespołu Czarnych należy rekord pod względem liczby wygranych Pucharów Polski. Zwyciężał w tych rozgrywkach jedenaście razy. Sosnowiczanki, które swoje największe triumfy święciły w latach 80. i drugiej połowie lat 90., po raz ostatni wygrały jednak krajowy puchar w roku 2002, czyli osiemnaście lat temu. Z kolei Górnik Łęczna w swojej gablocie ma tylko jedno takie trofeum. W 2018 roku w finale pokonał właśnie Czarne.

(Nie)skazane na sukces

Zreformowane rozgrywki Pucharu Polski zostały w tym sezonie częściowo storpedowane przez pandemię koronawirusa, ale – w przeciwieństwie do Ekstraligi – zdecydowano się je dokończyć. Jednak zamiast dwumeczów w półfinale rozegrano po jednym starciu na neutralnym terenie.

Górnik miał zdecydowanie trudniejszą drogę do finału niż Czarne, które w ćwierćfinale wyeliminowały I-ligową Tarnovię Tarnów, a przed tygodniem w półfinale pokonały 3:0 spadkowicza z Ekstraligi, KKP Bydgoszcz. Mistrzynie Polski z kolei w 1/4 finału trafiły na Medyka Konin, a zaraz przed finałem na nieobliczalny TME GROT SMS Łódź. W meczu na wodzie, który został przerwany na półtorej godziny z powodu oberwania chmury, zielono-czarne odniosły jednak łatwe zwycięstwo 3:0, udowadniając, że dobrze przepracowały okres izolacji.

– W zespole po tej przerwie wywołanej pandemią panował olbrzymi głód gry. Nie musiałem robić żadnej wielkiej odprawy przed półfinałem z SMS-em Łódź. Było oczywiście trochę nerwów, jak to wszystko wyjdzie, ale zdaliśmy ten egzamin na piątkę. Przed finałem mamy w sobie dużo pokory, mimo że to my jako mistrz Polski jesteśmy faworytem. Nie jesteśmy jednak skazani na sukces. Wszystko trzeba sobie wypracować na boisku – podkreśla trener drużyny z Łęcznej, Piotr Mazurkiewicz.

Ta ostatnia… sobota

W zespole z Lubelszczyzny w sobotę po raz ostatni zagrają dwie jego kluczowe zawodniczki. Od nowego sezonu Sylwia Matysik będzie reprezentować już barwy niemieckiego Bayeru Leverkusen, a Dominika Grabowska francuskiego Fleury 91. – Rywal do finału Pucharu Polski awansował trzeci raz z rzędu, ale jeszcze ani razu go nie wygrał, więc na pewno ma spory apetyt na zwycięstwo. My natomiast jesteśmy mistrzyniami kraju i po raz drugi w historii Górnika chcemy skompletować dublet. Na pewno będzie to więc ciekawy i emocjonujący mecz – prognozuje Matysik.

W obu zespołach nie obyło się ostatnio bez problemów ze zdrowiem zawodniczek. W półfinale w barwach Czarnych nie zobaczyliśmy Katarzyny Daleszczyk. Reprezentantka Polski zmagała się z urazem kolana, ale na finał znalazła się już w kadrze meczowej swojej drużyny. Nawet jeśli nie wyjdzie w podstawowej „jedenastce”, to jej doświadczenie może okazać się niezwykle istotne, kiedy pojawi się na boisku. Z kolei w Górniku problemy zdrowotne miała Anna Palińska i również nie wystąpiła w ostatnim spotkaniu swojej drużyny. Ale, podobnie jak Daleszczyk, 25-letnia bramkarka jest brana pod uwagę w kontekście gry w sobotni wieczór.

Do samego końca ważyły się losy obecności kibiców na stadionie przy ulicy Konwiktorskiej w Warszawie. Półfinały rozegrano bez udziału publiczności. Ostatecznie jednak fani kobiecego futbolu pojawią się na obiekcie, ale w mocno okrojonej liczbie, a także w reżimie sanitarnym. Przeznaczona na to spotkanie pula darmowych biletów rozeszła się w dwa dni.

Mecz na żywo pokaże Polsat Sport. Początek studia o godz. 20:00. Sędzią główną spotkania będzie Michalina Diakow.

Paula Duda
Fot. Paula Duda / Łukasz Grochala

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności