Aktualności
[PUCHAR POLSKI KOBIET] Czarni i Medyk w finale! Górnik nie obroni tytułu
Jako pierwsza do finału awansowała ekipa, która zagrała w nim także rok temu, a więc Czarni Sosnowiec. Zespół dowodzony przez Grzegorza Majewskiego wyeliminował UKS SMS Łódź, ale dopiero po rzutach karnych.
Mecz był bardzo zacięty i do piątej minuty doliczonego czasu gry to łodzianki były blisko wielkiego sukcesu, bo po golu Klaudii Jedlińskiej z 76. minuty prowadziły 1:0. W 95. minucie gospodynie miały jednak rzut karny, który pewnie wykorzystała Patricia Hmirova. Wszystko miało się więc rozstrzygnąć w serii jedenastek, a w tych lepsze okazały się sosnowiczanki. Wygraną 5:4 zapewniła im bramkarka Anna Szymańska, która w ostatniej kolejce podeszła do piłki i pokonała swoją vis-a-vis Danutę Paturaj.
– Zabrakło nam niewiele. Mieliśmy świetną sytuację, by zdobyć gola na 2:0, ale ją zmarnowaliśmy. Rywalki wyprowadziły zaś kontrę i możemy dyskutować, czy rzut karny powinien czy nie powinien zostać podyktowany. Sędzia podjęła decyzję, a strata tego gola nas podłamała. Szkoda, bo graliśmy konsekwentnie. Czarni być może mieli przewagę optyczną, ale nie stwarzali sobie klarownych okazji. Mecz zawsze można przegrać, ale jeśli przegrywa się go w takich okolicznościach, w doliczonym czasie gry i po rzutach karnych, można czuć rozgoryczenie. To jest jednak tylko piłka. Mam nadzieję, że to będzie dla nas dobra lekcja taktyki, bo w końcówce popełniliśmy sporo juniorskich błędów – ocenił szkoleniowiec łodzianek, Marek Chojnacki.
– To był skomplikowany mecz, a zarazem chyba nasz najgorszy w całym sezonie. Zespół SMS-u zagrał bardzo dobrze i postawił trudne warunki. Widać, że ta drużyna odrobiła lekcję z poprzedniej potyczki, a my podbudowani ostatnią wygraną 4:0 byliśmy zbyt pewni. Z przebiegu całego spotkania, uważam, że rywal był zespołem lepszym. Nie wykorzystał jednak sytuacji na 2:0 i szczęście uśmiechnęło się do nas. Cieszę się, że jesteśmy w finale, że nam się udało – przyznał z kolei Grzegorz Majewski, opiekun Czarnych Sosnowiec.
Górnik nie obroni tytułu
W drugim półfinale obrońca tytułu i lider tabeli Ekstraligi, Górnik Łęczna, mierzył się z będącym za jego plecami, Medykiem Konin. Jako pierwsze bramkę zdobyły zielono-czarne, a padła ona po fatalnym błędzie bramkarki koninianek Stephanie Busch. Golkiperka wyszła do piłki, a tę przejęła Ewelina Kamczyk i dograła do Alicji Materek, która nie miała problemów z umieszczeniem futbolówki w pustej bramce.
Gdy wydawało się, że przyjezdne kontrolują przebieg meczu, na 1:1 trafiła Nikol Kaletka, której w wyrównaniu nie przeszkodziło nawet to, że uderzała z bardzo ostrego kąta. Remis utrzymał się do końca pierwszej połowy.
Drugą część gry wyśmienicie zaczęły gospodynie, które już w 50. minucie za sprawą trafienia Dominiki Kopińskiej wyszły na 2:1. W dalszej części potyczki swoje szanse miały obie ekipy, ale żadna nie potrafiła wpakować już piłki do siatki. Ostatecznie więc do finału awansował Medyk Konin, który wraca tam po roku przerwy. Łęcznianki w meczu decydującym o zdobyciu trofeum nie zagrają natomiast po raz pierwszy od sezonu 2013/2014.
– Gratuluję mojej drużynie. Nareszcie dziewczyny nie dały się pobić, bo czasem miałem do nich pretensje o to, że dają się pobić jak dzieci. Nie mówię tu nawet o grze w piłkę, a o faulowaniu. Dziś zawodniczki się postawiły, a od 15. minuty zaczęły grać po męsku. Wcześniejsza strata bramki spowodowała, że ruszyły do przodu, bo nie miały nic do stracenia. Trudno ocenić samo spotkanie, bo emocje były duże. Najbardziej cieszę się z tego, że przetrwaliśmy bez kontuzji i po roku przerwy wracamy do finału. Jesteśmy szczęśliwi i gramy dalej – stwierdził na pomeczowej konferencji szkoleniowiec Medyka, Roman Jaszczak.
– Jestem zawiedziony tym, w jak łatwy sposób potrafimy stracić bramkę. W szatni mówiłem, że Medyk nie jest w stanie nam zagrozić, że zagrozić sobie możemy tylko my sami. To, co jako cała drużyna wyprawiamy w ostatnich meczach w defensywie, woła o pomstę do nieba. Musimy to poprawić i znów zacząć być monolitem w obronie. Mam nadzieję, że w kolejnym, już ligowym meczu się przełamiemy, bo na razie mamy serię dwóch remisów i dwóch porażek z rzędu – przyznał natomiast Szymon Gieroba, trener Górnika.
Medyk Konin - GKS Górnik Łęczna 2:1 (1:1)
Bramki: Kaletka 23, Kopińska 50 - Materek 12.
Żółte kartki: Gedgaudajte, Kaletka, Kopińska, Zając - Jelencić, Materek, Grabowska.
Medyk: Busch - Zając, Maskiewicz, Sałata, Lukas, Kaletka, Gedgaudajte, Pakulska (77 Chudy), Chudzik, Gawrońska, Kopińska.
Górnik: Kowalska - Dyguś, Balcerzak, Guściora, Jelencić, Matysik, Grzywińska, Sikora (83 Górnicka), Materek, Grabowska, Kamczyk (90+3 Grec).
Sędziowała: Monika Mularczyk.
Aneta Galek
Fot. Paula Duda