Aktualności
[WYWIAD] Od piłkarki do trenerki i odwrotnie. Poznajcie Ewelinę Prokop
To jedyny taki przypadek w kobiecej Ekstralidze. Pod koniec września 2018 roku była jeszcze piłkarką Mitechu Żywiec, a kilka dni później, 1 października, została jego trenerką. Teraz znów wróciła na murawę, by spełnić swoje marzenie – rozegrać 100 meczów w najwyższej klasie rozgrywkowej. Piłkarka i trenerka czy trenerka i piłkarka? - Te role bardzo się różnią, ale cel jest taki sam: pomoc drużynie, sprawić, by grała jak najlepiej i osiągała jak najlepsze wyniki – opowiada w rozmowie z Łączy nas piłka Ewelina Prokop.
Łatwiej było zmienić rolę z zawodniczki na trenerkę zespołu, w którym przecież cały czas grałaś, czy wrócić z ławki trenerskiej na boisko?
Podejmując pracę na stanowisku trenera, wiedziałam że muszę zrezygnować z bycia zawodniczką. Było to dla mnie bardzo trudne. Wcześniej zdawałam sobie co prawda sprawę, że czas bycia czynną piłkarką powoli dobiega końca, ale nie chciałam, by nastąpiło to tak szybko. Stało się. Ale nie żałuję swojej decyzji, mimo iż, patrząc w tył, nie był to dobry czas dla mnie, jako dla szkoleniowca drużyny z Żywca. Zdecydowanie łatwiej było mi więc wrócić w szeregi tego zespołu, jako zawodniczka.
Był taki moment, że chciałaś łączyć bycie trenerką z grą?
Po cichu myślałam i miałam nadzieję, że to się uda. Jesienią grałam regularnie, ponieważ uważałam, że moja forma jest dostatecznie dobra i w ten sposób również pomagam drużynie. W trakcie przerwy zimowej rozpoczęliśmy z klubu rozmowy na temat przedłużenia umowy. Był tylko jeden warunek: będę wyłącznie trenerem. Uznałam, że skoro taka jest decyzja zarządu, przystanę na nią. Plan był taki, że będę wchodzić na boisko jedynie w naprawdę krytycznej sytuacji kadrowej.
Jak to się w ogóle stało, że w tamtym sezonie objęłaś posadę szkoleniowca Mitechu?
Nasze wyniki w tamtym sezonie od początku nie były imponujące. Nie tylko na treningach, ale i poza boiskiem, wkradł się dziwny marazm. Wszyscy, my jako zawodniczki oraz ówczesny trener, potrzebowaliśmy zmian. Nasz szkoleniowiec zrezygnował, a mnie zaproponowano jego posadę. Miałam ogromny dylemat, ale wiedziałam, że muszę wykorzystać daną mi szansę, mimo iż wiele bliskich mi osób odradzało mi podjęcie tego wyzwania.
Czego nauczyło Cię bycie „po drugiej stronie”? Teraz jakoś inaczej widzisz swoją rolę w zespole?
Nauczyło mnie przede wszystkim tego, że nieważne, co by się działo, trzeba trzymać się tego, co się założyło i dążyć do realizacji celów mimo przeciwności. Nie można się poddawać i czasami warto zrobić dwa kroki w tył, by później iść już tylko do przodu. Role trenera i zawodniczki bardzo się różnią, natomiast cel jest taki sam - pomoc drużynie, sprawić, by grała jak najlepiej i osiągała jak najlepsze wyniki.
Po tym dość nieudanym czasie na ławce trenerskiej, którego zakończeniem był spadek z Ekstraligi, miałaś wątpliwości, by wrócić na murawę?
Dwa i pół roku temu założyłam sobie, że rozegram 100 meczów w Ekstralidze. Miało się to stać przed ukończeniem 30. roku życia. Kontuzja pokrzyżowała mi jednak plany, a zostanie pierwszą trenerką odsunęło realizację tego celu. Jestem uparta i wiedziałam, że muszę osiągnąć to, co założyłam. Obecnie mam rozegranych 95 spotkań. Czy uda mi się dojść do setki? Z pewnością, ale nie zakładam już kiedy. W życiu trudno cokolwiek zaplanować.
Mimo że sezon temu spadłyście z Ekstraligi, to wciąż w niej gracie. Jaka była Wasza reakcja na pozostanie w elicie?
Większość z nas bardzo ucieszył ten fakt. O dziwo, były też głosy niezadowolenia. Płynęły od osób, twierdzących, że grając w I lidze i wygrywając w niej mecze drużyna odbuduje swoje morale. Morale z pewnością, ale czy z trenerskiego punktu widzenia granie o szczebel niżej i wygrywanie meczów z rywalami wynikami dwucyfrowymi podnosi poziom sportowy zawodniczek? Jak dla mnie absolutnie nie. Nawet przegrywając z najlepszymi w Polsce, zawodnik wyciąga dużo więcej wniosków, zwłaszcza dotyczących tego, jak wiele brakuje mu do najlepszych. Piłkarka czy piłkarz będzie wtedy dawał z siebie więcej, trenował ciężej i jeszcze bardziej przykładał się do jednostek treningowych, a to z kolei podniesie umiejętności indywidualne tego zawodnika.
Nie było Wam żal, że w Ekstralidze nie utrzymałyście się dzięki swojej grze, a dzięki wycofaniu się z rozgrywek AZS PSW Biała Podlaska?
Przykro nam, że utrzymania nie udało się wywalczyć na boisku, tylko kosztem tragedii innego zespołu. Z matematycznego punktu widzenia do pozostania w Ekstralidze zabrakło nam naprawdę niewiele. Pod koniec sezonu gra zaczęła wyglądać bardzo przyzwoicie, co zaczęło przekładać się na wyniki. Niestety było już za późno. Jest nam ogromnie żal drużyny z Białej Podlaskiej, tym bardziej że patrząc na sytuację kobiecych drużyn w Polsce, każda ekipa może prędzej czy później podzielić los zespołu z Białej.
To, że tak późno dowiedziałyście się o pozostaniu w Ekstralidze, bo w zasadzie tuż przed startem sezonu, jakoś wpłynęło na wasze przygotowania do niego?
Rzeczywiście ta informacja wpłynęła bardzo późno. To miało bardzo duży wpływ na nasze przygotowania. Miałyśmy około dwóch tygodni mniej na dojście do optymalnej formy. W związku ze spadkiem do niższej ligi, odeszło wiele kluczowych zawodniczek, które chciały kontynuować grę na najwyższym poziomie. Myślę, że ich obecność mogłaby zmienić obraz naszej gry.
Obecny sezon w waszym wykonaniu jest średni, ale mimo wszystko utrzymujecie się nad strefą spadkową. Na co stać Mitech?
Jestem świadoma tego, że nasza gra nie wygląda dobrze, bo zapunktowałyśmy tylko w meczach z beniaminkami. Natomiast w spotkaniach z zespołami z Wałbrzycha czy Szczecina zabrakło nam szczęścia. W tych starciach nie byłyśmy drużyną słabszą. Po prostu, by zdobywać punkty, trzeba też mieć odrobinę szczęścia. Do końca rundy zostało jeszcze kilka kolejek. Będziemy robić wszystko, by jak najlepiej zaprezentować się w tych meczach, nie tylko dla siebie, ale i dla naszych nielicznych – ale za to bardzo wymagających – kibiców. Celem Mitechu jest utrzymanie i postaramy się ten cel realizować. Skład personalny drużyny zmienił się w porównaniu z ubiegłym sezonem, bo, jak już mówiłam, odeszło kilka bardzo doświadczonych i kluczowych zawodniczek. Zasiliły nas młode, perspektywiczne piłkarki. Ale czy to wystarczy na zawojowanie Ekstraligi? Uważam, że oprócz przebojowości, na tym poziomie niezwykle ważne jest doświadczenie, a tego nabiera się latami.
Rozmawiała Aneta Galek
Fot. Łukasz Kaczanowski