Aktualności
Liga Mistrzyń nie dla Górniczek. „Zabrakło nam zimnej krwi”
Do decydującego o awansie do Ligi Mistrzyń spotkania zielono-czarne przystępowały jako liderki swojej grupy. W dwóch pierwszych starciach zgromadziły cztery punkty, a więc tyle samo, co ich wtorkowy rywal z Holandii, FC Twente i turecki Besiktas, z którym podopieczne Piotra Mazurkiewicza na inaugurację kwalifikacji zremisowały 1:1 (później pokonały FC Alashkert z Armenii 13:0).
Przed ostatnimi meczami grupowymi szansę na promocję do dalszej fazy Champions League miały więc wciąż aż trzy zespoły. Do awansu zarówno Górnik, jak i Twente potrzebowały jednak zwycięstwa. Promocję łęczniankom dawał też remis 0:0, ale przy takim wyniku musiały one liczyć na przegraną Besiktasu. Ekipa ze Stambułu mogła natomiast awansować w przypadku swojego zwycięstwa z Alashkert i bezbramkowego remisu w potyczce Górnika z Twente. – Nie kalkulujemy. Jesteśmy niezwykle zmotywowane i zdeterminowane, by grać dalej w Lidze Mistrzyń. Na boisko wyjdziemy po trzy punkty – zapewniała we wtorek rano kapitan zielono-czarnych Natasza Górnicka.
Tego scenariusza niestety nie udało się zrealizować, ale zacznijmy od początku. W pierwszych minutach motywacja, o której mówiła Górnicka, rzeczywiście była widoczna, bo Górnik szybko stworzył sobie dwie okazje do wyjścia na prowadzenie, ale pudłowały kolejno Ewelina Kamczyk i Nataliia Hryb. Rywalki na swoją premierową szansę musiały czekać aż 15 minut, ale i w tym przypadku strzał Venmechelen okazał się niecelny.
W kolejnych minutach mecz stawał się coraz bardziej otwarty. Obie drużyny co rusz przeprowadzały groźne ataki, po których piłka nie wpadała jednak do siatki. Wraz z upływem czasu, to Twente miało większą inicjatywę. W 41. minucie zawodniczki z Enschede na swoim koncie miały osiem strzałów na bramkę, z których trzy leciały w jej światło. Już w doliczonym czasie gry pokonać bramkarkę ekipy z Holandii próbowała jeszcze Nikola Karczewska, ale ostatecznie na przerwę zespoły zeszły przy bezbramkowym remisie, który nie premiował jednak Górnika do awansu. Wszystko dlatego, że pod koniec pierwszej części gry w swoim meczu na 1:0 trafił Besiktas.
Po powrocie na murawę sytuacja łęcznianek pogorszyła się jeszcze bardziej. W 51. minucie w polu karnym sędzia dopatrzyła się zagrania ręką Małgorzaty Grec, a jedenastkę na gola zamieniła napastniczka Twente Fenna Kalma, która tym samym wyprowadziła swój zespół na prowadzenie. Mistrzynie Polski rzuciły się do odrabiania straty, ale wciąż nie były w stanie trafić do siatki. Gdy wydawało się, że gorzej już być nie może, na 20 minut przed końcowym gwizdkiem na 2:0 dla Twente podwyższyła Renate Jansen. Zielono-czarne próbowały jeszcze walczyć, ale ich starania pełzły na niczym, a mecz zakończył się dwubramkową przegraną mistrzyń Polski.
Górnik ostatecznie zajął więc dopiero trzecie miejsce w grupie 9., a do dalszej fazy Ligi Mistrzyń awansowało FC Twente. – Rywalki były skuteczniejsze. Miałyśmy swoje sytuacje na początku, ale zabrakło nam zimnej krwi. Mimo wszystko nie załamujemy się. Mamy młodą i naprawdę fajną drużynę i jeszcze pokażemy, na co nas stać – skomentowała tuż po końcowym gwizdku Natasza Górnicka.
– Cały czas zastanawiamy się, czy ten rzut karny powinien być podyktowany. Gosia Grec zrobiła wślizg i podparła się ręką, w którą trafiła ją piłka. Sędzia uznała, że to „jedenastka”, nie dyskutuję z tym. Jednak na "dzień dobry" drugiej połowy dostaliśmy gola – przyznał natomiast z żalem trener Piotr Mazurkiewicz. I dodał: – W pierwszej części stworzyliśmy sobie co najmniej trzy stuprocentowe sytuacje, ale ich nie wykorzystaliśmy. Po stracie bramki musieliśmy ryzykować, odkryć się, a co za tym idzie naraziliśmy się na kontrataki, co przeciwnik wykorzystał. Wiemy, że Twente było w naszym zasięgu, rywal nas nie deklasował. Wiemy także, nad czym musimy pracować, by następnym razem poszło nam lepiej.
Aneta Galek