Aktualności
Jedne wygrały na Północy, drugie na Południu. Przedstawiamy nowych ekstraligowców
Południe
– Pewnie chciałaby pani usłyszeć coś ciekawego… Smaczkiem w naszym przypadku jest to, że trener futsalowy poprowadzi drużynę w Ekstralidze na trawie – śmieje się opiekunka Rolnika Głogówek Anna Wójcik.
To trenerka, która jeszcze trzy lata temu sama biegała po murawie. Wtedy działo się to w barwach Czarnych Sosnowiec. Później, w roku 2017, była grającą trenerką futsalowej ekipy AZS Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Przed zakończonym niedawno sezonem dołączyła zaś do Rolnika, z którym po 17 latach nieobecności tego zespołu w najwyższej klasie rozgrywkowej, wywalczyła awans do niej z grupy południowej I ligi.
– Dla mnie to niesamowita niespodzianka. Przychodząc do zespołu, dostałam zadanie, by skupić się na futsalu. Poproszono mnie jednak o poprowadzenie kilku treningów na trawie. Zawodniczkom się spodobało i zostałam. Miałam po prostu utrzymać się w I lidze, a tu zrobiłyśmy awans – opowiada Anna Wójcik, podkreślając, że największą rolę w tym sukcesie odegrała waleczność prowadzonych przez nią piłkarek. – Są niezwykle zawzięte. I ja, i one zdajemy sobie sprawę, że pod kątem umiejętności są braki, ale wolą walki możemy wygrać z innymi – przyznaje szkoleniowiec.
– W uzyskanie tego awansu włożyłyśmy mnóstwo pracy i serca. Jestem bardzo dumna z tego, co udało nam się osiągnąć, ale mam też pewność, że tego sukcesu mogłoby nie być bez naszej trenerki. Ona odegrała w nim wielką rolę. Uwierzyła w nasze możliwości i potrafiła tę wiarę w nas zaszczepić. Poczułyśmy, że możemy wszystko – mówi Wiktoria Aumiiller, zawodniczka ekipy z Górnego Śląska, która stanowi dowód na to, że w Rolniku nie ma miejsca na podziały. Aumiiller od urodzenia bowiem nie słyszy. W grudniu ubiegłego roku wywalczyła nawet z futsalową reprezentacją Polski niesłyszących złoty medal Mistrzostw Europy Głuchych.
– W Rolniku czuję się jak każda inna zawodniczka i tak też traktują mnie koleżanki. Gram dopiero pierwszy cały sezon w Głogówku, bo w poprzednim leczyłam kontuzję. Uważam, że ta ostatnia kampania była w moim wykonaniu dobra. Wiem, że jest jeszcze sporo do poprawy, ale każdego dnia uczę się czegoś nowego – mówi 22-latka.
– Dla mnie nie ma ograniczeń. Jeśli ktoś chce grać w piłkę, ma ambicję, chodzi na treningi, to niech to robi. Nie zamykam nikomu drzwi. Tak samo nie uznaję ograniczeń wiekowych. Nigdy nie powiem zawodniczce po 30-tce: „Sorry, dla ciebie już jest za późno”. Jeżeli masz pasję, to zapraszam na trening. Jeśli zaś chodzi o Wikę, to normalne, że czasem mamy problem z komunikacją w trakcie meczu. Ale jeśli ona mnie nie do końca zrozumie, informację może przekazać jej koleżanka, która jest bliżej. To nie jest duży kłopot – wyjaśnia Anna Wójcik.
Ona i jej drużyna o awans do Ekstraligi walczyły do samego końca. Udało się go zdobyć dopiero po ostatnim starciu sezonu z Resovią Rzeszów, które Rolniczki zremisowały 2:2. Ten remis dawał promocję.
– Po końcowym gwizdku zapanowała wielka euforia, bo zrobiłyśmy coś, w co niewiele osób wierzyło. Pokazałyśmy, że małe miasta też mogą mieć wielkie osiągnięcia. Patrząc jednak wstecz, droga do Ekstraligi nie była łatwa. W każdym meczu trzeba było maksymalnie się skupić i walczyć do końca. Głównie wspominam tu spotkanie z Sokołem Kolbuszowa Dolna, gdy do bodajże 60. minuty przegrywałyśmy 0:3, a ostatecznie to my wygrałyśmy 4:3. Nawet, gdy zdarzały się gorsze dni, w których gra nie była ładna dla oka, liczyły się trzy punkty. Za parę lat nikt nie będzie pamiętał stylu, a wynik – zaznacza kapitan i najskuteczniejsza w ostatniej kampanii piłkarka Rolnika Ilona Kujawska.
Jak widzi rywalizację na szczycie polskiej kobiecej piłki? – Nie będzie już tak łatwo, jak w I lidze, bo na wyższym szczeblu grają bardzo doświadczone piłkarki. Myślę, że każda z nas będzie zostawiać na boisku sto procent swoich sił i dużo serca, bo chcemy pokazać się z jak najlepszej strony. Nie będziemy się poddawać – zapewnia Kujawska.
– To wielkie wyzwanie, nie tylko dla dziewczyn, bo one jeszcze w Ekstralidze nie grały. Ja wiem, z czym to się je. Wiem, jaka jest różnica w poziomie względem I ligi. Na pewno będzie ciekawie, ale zamierzamy walczyć o utrzymanie. Nie jesteśmy drużyną, która ma duże zaplecze finansowe i może pozwolić sobie na pozyskiwanie np. reprezentantek Polski. Robimy oczywiście wzmocnienia, ale nie będą one aż tak spektakularne, jak w zespołach np. z pierwszej szóstki Ekstraligi – mówi Anna Wójcik.
Z kim trenerka chciałaby zmierzyć się na otwarcie nowego sezonu? – Ktoś ostatnio zrobił mi kawał i powiedział, że już jest terminarz i wylosowaliśmy Górnik Łęczna. Uśmiechnęłam się, ale stwierdziłam, że to dobrze. Zdaję sobie sprawę, że mierzenie się z zespołami z grupy mistrzowskiej będzie okrutnie trudne. Ale po to też weszłyśmy do Ekstraligi, by walczyć. Oczywiście, fajnie byłoby zrobić niespodziankę i od razu zdobyć trzy punkty, ale stąpamy twardo po ziemi. Zobaczymy, co będzie.
Północ
Z drugiego bieguna, a więc północnej grupy I ligi, do elity weszła ekipa, która w sezonie 2018/2019 zanotowała aż 19 wygranych, dwa remisy i zaledwie jedną porażkę. To Kobiecy Klub Piłkarski Bydgoszcz. Głównodowodzącym tej łodzi jest Adam Góral.
– Gdy spadaliśmy z Ekstraligi, byłem asystentem trenera. Od tamtego czasu odeszło od nas około 30 zawodniczek. W obecnej kadrze zostały tylko trzy piłkarki, które pamiętają ostatnie mecze KKP w czołówce. Odmłodziliśmy zespół, wprowadziliśmy wychowanki, a pierwszy rok po spadku był bardzo trudny. Wszyscy liczyli, że szybko wrócimy do piłkarskiej elity, ale ja wiedziałem, że nie będzie tak łatwo – wspomina Góral.
Wśród tych, które pamiętają spadek bydgoszczanek, jest obrończyni Monika Kaźmierczak, która w KKP gra od sześciu lat. – Gdy tu przychodziłam, klub występował właśnie w Ekstralidze. Pograłam pół roku i doznałam kontuzji, a na boisko wróciłam już w I lidze – opisuje Kaźmierczak.
Po trzech latach gry na zapleczu wreszcie nastąpił jednak przełom, a zespół z województwa kujawsko-pomorskiego awans zapewnił sobie na kolejkę przed końcem rozgrywek po pokonaniu na wyjeździe Pragi Warszawa 5:1. – Mogliśmy awansować już rok temu, ale nie wyszedł nam początek sezonu i ostatecznie promocję wywalczyła Polonia Poznań. W tym roku, mimo że też nie byliśmy faworytem i mieliśmy dość wąską kadrę, udało się. Stworzyliśmy fajny kolektyw, który potrafi radzić sobie z problemami. Przypomina mi się tu spotkanie z drugą drużyną SMS-u Łódź, gdy byliśmy zmuszeni skorzystać z bramkarki w polu. Nawet takie sytuacje nie stanowiły dla nas przeszkody – mówi szkoleniowiec bydgoszczanek.
– Nikt co prawda nie naciskał na awans, ale trener w każdym meczu kazał nam walczyć o zwycięstwo. Nam, zawodniczkom, również bardzo zależało na powrocie do krajowej czołówki, a wiosną uwierzyłyśmy, że jest to realne – dodaje Monika Kaźmierczak.
Co jest główną zaletą nowego beniaminka Ekstraligi? Jak twierdzi jego trener – dobre przygotowanie fizyczne. – W I lidze większość spotkań rozstrzygaliśmy na swoją korzyść w drugich połowach. Charakteryzuje nas też to, że dużo bramek zdobywamy po akcjach oskrzydlających i strzałach głową, z czym drużyny pierwszoligowe mają trudności – wylicza Adam Góral, który podobnie jak trenerka Rolnika Głogówek, w pierwszym sezonie w Ekstralidze za główny cel stawia sobie utrzymanie. – Uważam jednak, że wcale nie będziemy łatwym przeciwnikiem – puentuje opiekun bydgoskich piłkarek.
Monika Kaźmierczak dodaje natomiast, że w pierwszej kolejce sezonu 2019/2020 chciałaby zmierzyć się z Olimpią Szczecin. – W tym klubie się wychowałam. Fajnie byłoby rozpocząć od potyczki właśnie z Olimpią i oczywiście wygrać – śmieje się obrończyni.
Czy jej małe marzenie się ziści? Przekonamy się już niebawem.
Aneta Galek