Aktualności
[EKSTRALIGA KOBIET] Lokomotywa z Sosnowca, łódzka rewelacja i rozczarowanie mistrza, czyli blaski i cienie jesieni
Jesień toczyła się pod dyktando Czarnych, ale lokomotywę z Sosnowca wciąż goni młoda Łódź. - Nie wieszałabym jeszcze złotych medali na szyi sosnowiczanek - przestrzega była reprezentantka Polski i ekspertka TVP Sport, Joanna Tokarska. W tej rundzie nie brakowało niespodzianek i spektakularnych rozstrzygnięć. Trudne chwile przeżywali Górnik Łęczna i Medyk Konin, za to mnóstwo nieoczekiwanej radości dali kibicom Śląsk Wrocław i Sportis KKP Bydgoszcz. Oto blaski i cienie rundy jesiennej Ekstraligi kobiet sezonu 2020/2021.
ZMIANA WARTY
Piłkarki Czarnych Sosnowiec po kilku latach nieudanej walki o mistrzostwo Polski doczekały się miana najlepszej drużyny w lidze - póki co na półmetku sezonu. Jesień była niemalże perfekcyjna w ich wykonaniu. Do nich należy miano jedynej niepokonanej drużyny. Lokomotywa z Sosnowca wyhamowała dopiero w ostatnim meczu, remisując w derbach z GKS Katowice 1:1. To jednak wydaje się być wypadek przy pracy. Kilkanaście miesięcy wystarczyło, by trener Sebastian Stemplewski perfekcyjnie poukładał klocki w układance złożonej z doświadczonych i utalentowanych piłkarek. Ofensywę zespołu oparto na niechcianych zawodniczkach w innych zespołach, głównie w Górniku Łęczna tj. Weronice Zawistowskiej, Dżesice Jaszek i Agnieszce Jędrzejewicz.
Ale brakującym elementem okazała się dopiero Bułgarka Lilyana Kostova, która z przytupem wróciła do polskiej ligi. - To taka piłkarka, która swoją inteligencją w grze powoduje, że jakość całego otoczenia od razu jest wyższa - nie ma wątpliwości była reprezentantka Polski, Joanna Tokarska, która nie jest zaskoczona wysoką formą drużyny Czarnych. - Zaskakiwać może tylko to, że tak mocno odjechały Medykowi i Górnikowi - uważa. Czarne na półmetku sezonu mają trzy punkty przewagi nad TME UKS SMS Łódź, ale aż osiem nad Medykiem Konin i dziesięć nad Górnikiem Łęczna. Sosnowiczanki mają najskuteczniejszy atak i najlepszą obronę w całej Ekstralidze. Nokaut? Tak, gdyby nie fakt, że po piętach depczą im łodzianki. - Na dzisiaj Czarne są głównym faworytem do mistrzostwa, ale z szacunku do SMS nie można jeszcze wieszać złotych medali na szyi sosnowiczanek. Chociaż mam pewne obawy, czy SMS utrzyma tak wysoką formę, biorąc pod uwagę ich trudny terminarz na wiosnę - przyznaje ekspertka TVP Sport.
ŁÓDZKA FANTAZJA
O ile świetna postawa Czarnych nie jest zaskoczeniem, o tyle TME UKS SMS Łódź już tak. Młody zespół - którego średnia wieku ledwie przekracza 20 lat, a jego najstarsza zawodniczka liczy 26 wiosen - zajmując drugie miejsce w tabeli zasłużył na miano rewelacji jesieni. Zespół trenera Marka Chojnackiego przegrał tylko z Czarnymi Sosnowiec. - Przede wszystkim łodzianki nie traciły punktów z rywalami ze swojej półki tak, jak to było w poprzednich sezonach - zauważa Joanna Tokarska. - Młode piłkarki SMS fajnie się rozwinęły. Paulina Filipczak nie tylko strzela gole, ale też pracuje dla zespołu. To typ napastniczki, który ogląda się z większą przyjemnością niż takie typowe, statyczne „dziewiątki”. Poradziłaby sobie w każdym zespole w Ekstralidze, zasłużyła na powołanie do reprezentacji Polski. Adriana Achcińska mimo młodego wieku bierze na siebie odpowiedzialność i ciężar gry całego zespołu. Gabriela Grzybowska zadomowiła się w jedenastce. Świetny był ruch z przesunięciem na prawa obronę Klaudii Jedlińskiej. Defensywę trzyma w ryzach Katarzyna Konat - analizuje.
Łodzianki cztery poprzednie sezony kończyły na czwartym miejscu, ale teraz zamierzają przełamać to fatum i wywalczyć historyczne medale. Dokąd poniesie ich młodzieńcza fantazja dowiemy się już na początku rundy wiosennej, którą rozpoczną od wymagających starć z AZS UJ Kraków i Śląskiem Wrocław. Trzeba jednak pamiętać, że wiosenny kalendarz nie będzie sprzyjał łodziankom, bo ze wszystkimi najgroźniejszymi rywalami, czyli Czarnymi, Medykiem i Górnikiem, zagrają na wyjeździe. Bez względu na miejsce w klasyfikacji końcowej pokazały, że trzeba się z nimi liczyć i wniosły mnóstwo świeżości w całej lidze. - Postawa SMS to korzyść dla całej polskiej piłki kobiecej, bo to jego zespół niemal w całości tworzą młode i utalentowane reprezentantki Polski - zauważa Tokarska.
MISTRZ JEST NAGI
Trudno było wyobrazić sobie większe rozczarowanie niż to, jakie sprawił w rundzie jesiennej Górnik Łęczna. Po tym, jak w czerwcu zdobył dublet i zasilił klubowy budżet potężnym zastrzykiem pieniędzy, wydawało się, że wciąż będzie głównym kandydatem do wygrania mistrzostwa Polski. Tymczasem jesienią nie wygrał z żadnym rywalem z pierwszej piątki w lidze(!), do tego przytrafiła mu się porażka z AZS UJ Kraków, był nawet blisko kompromitacji w starciach na swoim boisku z Olimpią Szczecin i Sportisem KKP Bydgoszcz. Zasłużenie wylądował poza podium tabeli. W dodatku wygrywając tylko raz w pierwszych czterech kolejkach błyskawicznie pokazał całej lidze, że „mistrz jest nagi”, przez co rywale w dalszej części sezonu podchodzili do starć z Górnikiem bez najmniejszych kompleksów. - Nie ukrywam tego, że przed sezonem był to mój główny kandydat do złota - przyznaje Joanna Tokarska. - Trudno logicznie wytłumaczyć to, co stało się w Łęcznej. Doszło tam do kumulacji nieszczęść. Z jednej strony osłabienia, źle zbilansowane transfery, czy pandemia koronawirusa, ale z drugiej strony jesienią o żadnej piłkarce Górnika nie można było powiedzieć, że jest w swojej optymalnej formie. Jeżeli zawodniczki z Łęcznej są zadowolone z tego jak zakończyły tę rundę, to znaczy, że cechuje je wielki minimalizm - uważa była reprezentantka Polski.
Biorąc pod uwagę dziesięć punktów straty na półmetku sezonu wydaje się, że po trzech latach dojdzie do zmiany panowania w lidze. Nikt w historii jeszcze nigdy nie odrobił takiej straty. Górnik powinien jednak wiosną włączyć się do walki o medale. - Potencjałem stać go nawet na walkę o wicemistrzostwo Polski. Latem źle oszacowano potrzeby kadrowe, bo jesienią okazało się, że w zespole jest pięć środkowych obrończyń, a brakuje piłkarek w ofensywie. W kategorii rozczarowanie rundy Górnik jest poza konkurencją - przekonuje Tokarska, ale zaznacza, że to nie jedyne rozczarowanie w rundzie jesiennej. - Jest nim też cały zaciąg transferowy piłkarek spoza Europy. Spodziewałam się więcej po takich zawodniczkach jak Ogebe, Hagan czy Bond-Flasza. Wiem, że aklimatyzacja może być pewnym problemem, więc warto dać im jeszcze czas, ale na dziś ciężko być zadowolonym z tego, co wniosły do naszej ligi. Więcej spodziewałam się też po Medyku Konin, GKS Katowice i AZS UJ Kraków - dodaje.
NOWA SIŁA W LIDZE
Ekstraliga od kilku lat nas rozpieszcza i co roku do ligowej czołówki doskakuje nowy zespół. W poprzednich latach były to GKS Katowice, AZS UJ Kraków, SMS Łódź, a w tym roku największą niespodzianką ligi jest Śląsk Wrocław. Herb jednego z najpopularniejszych polskich klubów męskich i nowe barwy tchnęły we wrocławskie piłkarki nowe życie. To najmłodsza drużyna w lidze (średnia wieku poniżej 20 lat), w zasadzie pozbawiona gwiazd, a na półmetku sezonu - o ile wygra zaległe spotkanie z Rolnikiem B. Głogówek - może wyprzedzić Górnika Łęczna i mieć tylko punkt straty do trzeciego w tabeli Medyka Konin, a więc dwóch najlepszych polskich klubów kobiecych ostatniej dekady. „Wojskowe” były najbardziej charakternym zespołem w rundzie jesiennej, zaimponowały walką do ostatnich minut, dzięki czemu często odwracały losy meczów. Trudno było nie kibicować młodzieży z Wrocławia, zwłaszcza, że choć latem doszło do przejęcia AZS przez Śląsk, to obyło się bez rewolucji kadrowej i wielkich transferów. Wiele wniósł jednak powrót Joanny Wróblewskiej, która przebojem wróciła też do reprezentacji narodowej. - Postawa Śląska jest nawet większym zaskoczeniem niż dobre wyniki SMS Łódź. To przykład na to, ile można zyskać świetną pracą trenera. Dobrze się patrzyło na tę drużynę, pytanie tylko czy będą w stanie taki poziom utrzymać przez cały sezon - zastanawia się ekspertka TVP Sport.
W BLASKU FLESZY
Mecze Ekstraligi kobiet od tego sezonu po raz pierwszy w historii pokazywane są w publicznej telewizji ogólnokrajowej, TVP Sport. Był to strzał w dziesiątkę, bo przełożyło się to na rozpoznawalność klubów, promocję ligi oraz - co najważniejsze - poziom sportowy. Większość transmitowanych spotkań było na wyższym poziomie i oglądały się znakomicie, bo niektóre z nich gromadziły widownię nawet na poziomie 70 tys. telewidzów. - Miałam duże obawy czy Ekstraliga już jest gotowa na pokazywanie w telewizji biorąc pod uwagę obiekty, poziom czy otoczkę ligi, ale okazało się, że ludzie chcą ją oglądać. Moje obawy były niepotrzebne. Był to świetny manewr, dzięki któremu zmienia się postrzeganie piłki kobiecej, a piłkarki dostają dodatkowego gazu - uważa Joanna Tokarska.
- Musimy chyba patrzeć na siebie mniej krytycznie. Ja zawsze z zazdrością patrzyłam na ligę piłkarek ręcznych, gdzie jest więcej pieniędzy i lepszy marketing, a okazuje się, że nas kibice chętniej oglądają w telewizji. Piłka nożna to najpopularniejsza dyscyplina i musimy to wykorzystać. Już obserwujemy pierwsze efekty, bo do ligi weszły ze swoimi pieniędzmi duże firmy chociażby w Gdańsku, Wrocławiu czy Koninie, ale liczę na to, że działacze pozostałych klubów też przyciągną biznes do Ekstraligi. Mają teraz ku temu argumenty - dodaje była reprezentantka Polski, która uważa, że kolejnym krokiem rozwoju ligi powinny być lepsze stadiony. - Jest szansa, że to się szybko zacznie zmieniać. W Koninie planują remont, w Szczecinie budowany jest nowy obiekt, Czarni docelowo powinni grać na stadionie Zagłębia Sosnowiec. Następne miesiące powinny być bardzo ciekawe w Ekstralidze - uważa Joanna Tokarska.
PIŁKARKA JESIENI - Lilyanna Kostova (Czarni Sosnowiec)
Bez dwóch zdań brakujący element w zespole Czarnych Sosnowiec. Jej transfer to był prawdziwy „game changer” w rozgrywkach Ekstraligi. Autorka największej liczby asyst, z 5 strzelonymi golami i aż 13(!) decydującymi podaniami jest liderką klasyfikacji kanadyjskiej. Ma też na swoim koncie przepiękne trafienia, które kandydować będą do najładniejszych bramek sezonu. Mózg i serce lidera Ekstraligi. Piłkarka, jakiej Czarnym zazdroszczą kluby nie tylko polskiej ligi.
ODKRYCIE JESIENI - Gabriela Grzybowska (TME UKS SMS Łódź)
Już w poprzednim sezonie pukała do podstawowego składu drużyny Marka Chojnackiego, ale w bieżących rozgrywkach stała się „czarnym koniem” łódzkiego zespołu. Dość powiedzieć, że ta młodziutka piłkarka - dopiero po zakończeniu rundy jesiennej osiągnęła pełnoletniość - ma drugi wynik pod względem rozegranych minut jesienią w zespole. Zagrała we wszystkich jedenastu spotkaniach i spisywała się fenomenalnie. To ona wyprowadziła SMS na prowadzenie w niezwykle ważnym starciu z Medykiem Konin. Była jedną z jego bohaterek. Łącznie strzeliła trzy gole, tyle samo co liderka zespołu, Adriana Achcińska. Jesienią imponowała przebojowością, brakiem kompleksów i napędzała ataki łodzianek. Była prawdziwym powiewem świeżości w Ekstralidze.
TRENER JESIENI - Sebastian Stemplewski (Czarni Sosnowiec)
Piłka nożna to gra drużynowa, a nie zbiór indywidualności. Nawet jeśli jest to gwiazdozbiór, jak w przypadku drużyny Czarnych Sosnowiec. Trener Sebastian Stemplewski znakomicie ułożył zespół taktycznie i zbilansował drużynę, która nie tylko wygrała rundę jesienną, nie przegrała żadnego meczu, ale też ma najlepszą defensywę i ofensywę w całej lidze. Bardzo dobrze zarządzał szeroką ławką, dając grać wszystkim zawodniczkom. Nie wahał się też wprowadzać do drużyny kolejnych młodych piłkarek.
JEDENASTKA JESIENI
Hanna Urbaniak
Fot. Paula Duda, Tadeusz Skwiot