– O czym marzyłem przed rozpoczęciem mistrzostw? O tym samym, o czym marzę teraz: żeby zdobyć złoty medal – mówił Daniło Sikan, czołowa postać reprezentacji Ukrainy U-20. Awans do finału sprawił, że marzenie młodego napastnika związane z wygraniem mundialu może wkrótce stać się faktem. Rzeczywistością, którą stworzył dla swoich kolegów strzelec zwycięskiego gola w półfinale Serhij Bułeca, piłkarz wierzący w symbolikę numeru.

W poczuciu dobrze wypełnionego zadania, ale także z małym niedosytem opuściły nasz kraj dwie ostatnie afrykańskie reprezentacje. Senegal i Mali odpadły z turnieju po emocjonujących spotkaniach, zwłaszcza ci pierwsi mogą mieć trochę żalu, że nie udało im się powtórzyć wyniku z 2015 roku, gdy znaleźli się w najlepszej czwórce. – Nie mamy jednak absolutnie do nikogo pretensji. To my nie wykorzystaliśmy trzech rzutów karnych. Awans był w naszych rękach. Rzuty karne to loteria, ale także kwestia techniczna. My ich nie strzelaliśmy. Na pewno nie powinniśmy się wstydzić tego wyniku. Daliśmy z siebie wszystko, może zabrakło koncentracji – analizował pożegnalny mecz w Polsce trener reprezentacji Senegalu, Youssouph Dabo.

Po ćwierćfinałowych meczach Mistrzostw Świata U-20 w Polsce jedno jest pewne: nic w tym turnieju nie jest przesądzone, dopóki toczy się gra. Najlepiej o tym przekonali się reprezentanci Korei Południowej, którzy w Polsce przeżywają prawdziwą huśtawkę nastrojów.

Nieprzypadkowo na kilka godzin przed meczem Polska – Izrael odbyło się specjalne spotkanie upamiętniające Józefa Klotza, polskiego piłkarza żydowskiego pochodzenia. Klotz strzelił pierwszego gola dla reprezentacji polski w 1992 roku. Był zawodnikiem Jutrzenki Kraków oraz Makabi Warszawa.

Dla Ekwadoru już sam awans do ćwierćfinału rozgrywanego w Polsce mundialu drużyn U-20 był sporym sukcesem, a co dopiero fakt, że przedstawiciele Ameryki Południowej powalczą o medale. Dziś Ekwadorczycy zmierzą się z Koreą Południową (początek spotkania o godz. 20:30 w Lublinie) i zamierzają napisać kolejny rozdział historii, której początek ma źródło jeszcze w eliminacjach strefy południowoamerykańskiej.

Piłkarze KP Łódź osiągnęli największy sukces w historii występów polskich drużyn w Euro Winners Cup w beach soccerze – dotarli do finału najważniejszych rozgrywek w tej odmianie piłki nożnej. W meczu o złoto przegrali dopiero z obrońcami tytułu – Sportingiem Braga 0:6.

Wielu w tym sezonie ją krytykowało. Mówiono, że nie gra na swoim poziomie, że nie daje drużynie tego, co wcześniej, bo nie trafia do bramki rywalek. Ewelina Kamczyk przełamała się jednak w najważniejszym meczu sezonu i swoimi dwoma golami zapewniła Górnikowi Łęczna mistrzostwo Polski, a sama z 35 trafieniami na koncie została królową strzelczyń Ekstraligi.