Aktualności
[MŚ U-20] Huśtawka nastrojów Azjatów i szansa na historyczny wynik
Azjaci turniej rozpoczęli od porażki z Portugalią. Faworyt z Europy wygrał 1:0, ale reprezentanci Korei momentami prezentowali bardzo ofensywny futbol i byli bliscy wyrównania. Niedosyt, który po tym meczu im towarzyszył, z pewnością osłabł kilka dni później, gdy to Korea ograła RPA 1:0. Zaledwie, bo w perspektywie walki o wyjście z grupy ważne były zdobywane bramki, a tych w tym meczu brakowało.
Wydawało się więc, że trzy punkty mogą nie wystarczyć do awansu do fazy pucharowej, ale wszystko w grupie skończyło się do Azjatów dobrze. Korea sprawiła jedną z większych niespodzianek grupowych gier pokonując w ostatnim meczu grupowym Argentynę 2:1. „Albicelestes” nie grali co prawda w najsilniejszym składzie, ale i tak drużyna z Ameryki Południowej była faworytem. – Chcieliśmy zagrać jak najlepsze spotkanie, nie analizowaliśmy, czy da nam to wyjście z grupy. Niczego nie oczekujemy po tym turnieju w Polsce. Po prostu z każdym meczem chcemy grać jak najlepszy futbol – mówił po tamtym spotkaniu trener Korei, Jungyong Chung.
Prawdziwe dramaty kibice Korei Południowej przeżywali jednak dopiero w fazie pucharowej. Mecz z Japonią był ogromnym wyzwaniem dla zawodników, nie tylko od strony sportowej. – To był mecz bardzo prestiżowy, każdy się na ten pojedynek dodatkowo mobilizował – przyznał trener Korei. Jedna bramka, zdobyta w 84. minucie, przesądziła o awansie Korei Południowej. To wszystko jednak nic, w porównaniu do meczu z Senegalem. W drugiej połowie i dogrywce nastroje w obu ekipach zmieniały się kilkukrotnie. Po rzutach karnych cieszyli się Azjaci. – Nikt nie powinien czuć się dotknięty decyzjami sędziowskimi, tymi wszystkimi emocjami, które były w tym spotkaniu. Dobrze, że VAR jest na tych mistrzostwach. W trakcie meczu wielokrotnie miałem okazję rozmawiać z zawodnikami. Kluczowe było to, by utrzymali koncentrację. Utrzymanie tak długo skupienia było trudne, zwłaszcza, gdy wcześniej były okazje do wygrania. Analizowaliśmy jednak też rywala wcześniej. Wiedzieliśmy, że cierpliwość jest najlepszą taktyką – mówił trener półfinalisty mistrzostw świata U-20.
Korea w dotychczasowej historii MŚ U-20 grała raz w półfinale, w 1983 roku, ostatecznie zajęła czwarte miejsce. W Meksyku przegrała w meczu o brąz z Polską. – Obecna drużyna ma potencjał, wiedziałem, że jest szansa na dojście do czwórki. Ale tu są zawodnicy młodzi, potrzebują doświadczenia i skupienia, by meczów, które są do wygrania, ostatecznie nie przegrać – mówił trener Korei, który ma w swoim dorobku pracę ze starszymi rocznikami. –Wyników z dnia na dzień nie da się osiągnąć. Trzeba czasu, by zespół się stworzył. Ważna jest też siła charakteru – dodał.
Teraz przed Koreą półfinał z Ekwadorem. Azjaci nie ukrywają zmęczenia turniejem, ale podobnie pewnie mają ich wtorkowi rywale. – Ja już sam odczuwam, jak jestem wyczerpany. Ale mamy tylko dwa spotkania, damy z siebie wszystko. Spiszemy się jak najlepiej, będziemy przygotowani do tego spotkania maksymalnie. Teraz musimy czerpać z tego turnieju radość. Zawodnicy zrobili wielką robotę, tak do tego trzeba podchodzić. Po meczu z Japonią presja chyba zeszła z chłopaków – mówi Jungyong Chung.
Historyczny sukces już osiągnęła reprezentacja Ukrainy, która po raz pierwszy będzie miała tak dużą szansę powalczyć o medal. Do tej pory dostawała się jedynie do 1/8 finału. – Jestem Europejczykiem i chciałbym, aby drużyna z Europy wygrała ten turniej. Dlaczego nie my?!? – pytał retorycznie po meczu 1/8 finału trener Ukrainy, Oleksandr Petrakov, któremu na drodze do finału stanie inny przedstawiciel Starego Kontynentu, Italia. Jednego możemy być pewni – Europa będzie miała swojego przedstawiciela w wielkim finale. Bez względu na to, kto awansuje, będzie to historyczne wydarzenie, Włochy również nie grały jeszcze w finale MŚ U-20.
Tadeusz Danisz
Fot: 400mm.pl